Cła na Unię Europejską pojawiały się w zapowiedziach Donalda Trumpa. Jeśli do nich dojdzie, jakie właściwie opcje odpowiedzi mają państwa wspólnoty? Czy Trump może wprowadzić cła tylko na poszczególne państwa?

Donald Trump wstrząsnął światem ogłaszając cła na import do USA z Meksyku, Kanady oraz Chin. Część z nich dzień później zawiesił. Przed decyzją o tym, jak reagować na sankcje, lada chwila staną jednak także przywódcy państw Unii Europejskiej. Jak wtedy zareagują?

Jakie cła ma zamiar nałożyć Trump na UE?

Donald Trump kilkukrotnie wypowiadał się na temat nałożenia ceł na Unię Europejską, która – jak powtórzył również na koniec ubiegłego tygodnia – „źle traktuje” USA. Co miał na myśli amerykański prezydent? Przede wszystkim niekorzystny dla Stanów Zjednoczonych bilans handlowy, który przez ostatnie pięć lat oscylował wokół 150 mld euro nadwyżki dla UE. W handlu usługami te proporcje wyglądają jednak zupełnie inaczej i w 2023 r. to USA miały w nich nadwyżkę w wymianie z UE na poziomie ponad 100 mld euro. Choć amerykański prezydent mówił o deficycie w kwocie 300 mld dol., to musiałby się on w ciągu ostatniego roku podwoić, żeby osiągnąć taki poziom – żadne dane nie potwierdzają informacji przekazanych przez Trumpa.

Na razie żadna oficjalna decyzja amerykańskiej administracji odnośnie do nałożenia ceł na towary z UE nie została ogłoszona. Wciąż aktualna pozostaje jedynie zapowiedź amerykańskiego przywódcy z końca ubiegłego tygodnia, kiedy to jednak nie przedstawił on wysokości nowych taryf. Dotychczas spekulacje medialne mówiły o cłach na poziomie 20–30 proc. na towary z UE, co korespondowałoby z wysokością taryf nałożonych na Meksyk oraz Kanadę.

Czy Trump może nałożyć cła tylko na niektóre kraje UE?

Stany Zjednoczone mogą nałożyć cła tylko na wybrane państwa UE lub wybrane grupy towarów. Trump zasygnalizował użycie dodatkowych taryf wobec Danii w kontekście żądania przekazania USA Grenlandii, co Kopenhaga stanowczo odrzuciła. Tego typu kroki zdarzały się już w przeszłości, kiedy Trump – podczas swojej pierwszej kadencji – nałożył dodatkowe cła, ale wyłącznie na import europejskiej stali i aluminium. Tym razem może uderzyć chociażby w przemysł motoryzacyjny czy towary luksusowe.

UE prowadzi wspólną politykę handlową, a to oznacza, że cła na europejskie towary są nakładane na poziomie całej „27”, a nie poszczególnych państw, ale technicznie taka możliwość istnieje. Oczywiście skutki – jak podkreśla w rozmowie z nami jeden z urzędników Komisji – odczują wszystkie europejskie gospodarki, a nie tylko kraje, które zostaną bezpośrednio dotknięte amerykańskimi taryfami. Ponadto – co istotne w tym kontekście – to nie państwa, a właśnie Komisja będzie podejmować ewentualne działania odwetowe wobec USA.

W jaki sposób amerykańskie cła wpłyną na europejską gospodarkę?

Potencjalne cła – niezależnie od wysokości – mogą przede wszystkim spowodować zmniejszenie eksportu z UE, spowolnienie gospodarcze. Wpływ na jednolity unijny rynek będzie można oszacować precyzyjniej, kiedy USA odkryją karty w pełni – wiele bowiem będzie zależało od tego, na jakie towary i państwa zostaną nałożone taryfy oraz jaka będzie ich wysokość.

W raporcie Citi oszacowano, że 10-proc. cła mogłyby zmniejszyć PKB UE o ok. 0,3 pkt proc. w ciągu dwóch lat, co przełożyłoby się potencjalnie na stratę gospodarczą w wysokości ok. 45 mld euro. Z kolei w niedawnym raporcie London School of Economics (LSE) analitycy wskazywali, że unijne PKB może spaść o ok. 0,11 proc., jeśli taryfy zostaną wdrożone. Europejski Bank Centralny (EBC) wprowadził już obniżki stóp procentowych, aby zaradzić zbyt powolnemu wzrostowi gospodarczemu i utrzymującej się inflacji. Dalsze cła mogą jeszcze spowolnić wzrost i zaostrzyć inflację, prowadząc do zwiększenia niepewności na jednolitym europejskim rynku.

Kto najbardziej straci w Europie na amerykańskich cłach?

Największe straty mogą odnotować najwięksi eksporterzy towarów do USA, czyli, w kolejności: Niemcy, Włochy, Irlandia, Francja, Holandia. Ci pierwsi dostarczają dziś do Stanów Zjednoczonych głównie samochody, maszyny, produkty chemiczne, ci drudzy maszyny, pojazdy i produkty farmaceutyczne, a Irlandia, Francja i Holandia produkty farmaceutyczne i chemiczne. Według szacunków ze wspomnianego już raportu LSE Niemcy, ze swoim znaczącym przemysłem motoryzacyjnym, mogą doświadczyć większego spadku PKB, o ok. 0,23 proc. Z kolei PKB Włoch może odnotować minimalny spadek – o ok. 0,01 proc.

Jaka Unia Europejska chce zatrzymać wojnę handlową?

Pierwszym działaniem UE jest zabezpieczenie potencjalnych innych partnerstw handlowych. Bruksela już od kilku miesięcy przygotowuje się do reorientacji swoich flagowych kierunków eksportowych w drodze zawiązywania i negocjowania nowych umów handlowych – m.in. z Mercosurem, a ostatnio choćby z Indiami. Bruksela unika konfrontacji z nową amerykańską administracją i próbuje składać pozytywne oferty, jak choćby ta dotycząca zwiększenia importu LNG z USA do UE, ale na razie nie doszło do złożenia konkretnej propozycji handlowej. Unia przygotowuje się jednak do adekwatnej odpowiedzi dla Waszyngtonu.

Rzecznik KE Olof Gill zapowiedział, że Unia „stanowczo zareaguje na działanie każdego partnera handlowego, który niesprawiedliwie lub arbitralnie nakłada cła na towary UE”. To oznacza, że UE nałoży analogiczne cła na import amerykańskich towarów do UE. Część państw wzywa jednak do ostrzejszej reakcji, jak choćby francuski minister przemysłu Marc Ferracci, który chciałby „kąśliwej” odpowiedzi, która koncentrowałaby się na szczególnie ważnych dla Amerykanów produktach i wezwał do opracowania protekcjonistycznej doktryny europejskiej „Buy European Act”. W nieco bardziej spolegliwym tonie wypowiadają się Niemcy i Włosi, którzy chcą uniknąć wojny handlowej z USA, z kolei szef polskiego rządu przekonuje, że unijna gospodarka uniknie kryzysu po nałożeniu ceł przez Waszyngton.

Co z cłami na Wielką Brytanię?

Nie do końca jasne jest, jak Trump zamierza postąpić wobec Wielkiej Brytanii. Ogłaszając cła w ubiegłym tygodniu stwierdził w swoim stylu, że Wielka Brytania „nie jest w porządku” jeśli chodzi o handel z USA, ale „można to załatwić”. Amerykański przywódca chwalił też swoje relacje z premierem Keirem Starmerem, co może sugerować chęć uniknięcia ceł i porozumienia. Otwarty na taki scenariusz wydaje się także Londyn. Rzecznik brytyjskiego premiera Dave Pares podkreślał ostatnio, że dla Wielkiej Brytanii USA są „niezbędnym” partnerem i wyraził nadzieję, że uda się znaleźć kompromis z nową amerykańską administracją.

Takiej szansy nie widzi dziś Kanada, która zamierza zacieśniać relacje handlowe z innymi partnerami, szukając odbicia po stratach będących wynikiem amerykańskich ceł. Pojawiły się nawet spekulacje o zacieśnianiu współpracy Kanady z Unią Europejską na jeszcze głębszym poziomie niż obecnie, choć obie strony podpisały umowę handlową znoszącą 98 proc. ceł już w 2016 r. Tymczasem w ostatnich dniach publiczny nadawca CBC oraz magazyn 'The Economist' analizowały koncepcję potencjalnego dołączenia Kanady do UE. W Brukseli jednak nikt nie rozważa takiego pomysłu poważnie, a sama koncepcja jest traktowana raczej jako próba gromadzenia jak największej liczby państw sojuszniczych współpracujemy przeciwko decyzjom administracji Trumpa.

Dlaczego w ogóle Waszyngton rozpoczął wojnę handlową z Kanadą, Meksykiem i Chinami?

Trump przekonuje, że 10-proc. cła na import z Chin i 25-proc. na import z Kanady i Meksyku były konieczne, bo te państwa nie zrobiły wystarczająco dużo, by powstrzymać „masowy przepływ migrantów i fentanylu” przez granice z USA, zaś Pekin nie ograniczył sprzedaży substancji niezbędnych do produkcji tego narkotyku meksykańskim kartelom.

Kanada i Meksyk zdecydowały się na strategię „oko za oko”. Premier Kanady Justin Trudeau ogłosił, że cła odwetowe – podobnie jak te nałożone przez amerykańską administrację – wyniosą 25 proc. Obejmą one m.in. amerykańskie: piwo, wino i burbon, a także owoce, soki czy odzież. Ottawa nie wyklucza wprowadzenia środków pozataryfowych, które miałyby obejmować np. dostęp do surowców krytycznych. – Nie dążymy do eskalacji napięć, ale będziemy bronić Kanady – powiedział Trudeau.

Również prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum zdecydowała o nałożeniu ceł odwetowych na USA. We wpisie na portalu X stwierdziła, że jej rząd dąży do dialogu, a nie do konfrontacji ze swoim głównym partnerem handlowym, ale został zmuszony do odpowiedzi. „Poinstruowałam ministra gospodarki, aby w obronie interesów Meksyku wdrożył zarówno środki taryfowe, jak i pozataryfowe” – napisała Sheinbaum, nie precyzując, które towary z USA znajdą się na celowniku meksykańskiego rządu. Z przecieków medialnych wynika, że cła mogą objąć m.in. import: wieprzowiny, sera, stali i aluminium oraz ukształtują się na poziomie od 5 do 20 proc. W poniediałek USA ogłosiły, że cła na towary z Meksyku będą zawieszone na miesiąc.

Jak do sprawy odnoszą się Chiny?

Reakcja Pekinu była bardziej stonowana. Tamtejsze ministerstwo handlu wydało oświadczenie, w którym wyraziło „niezadowolenie” z powodu działań Waszyngtonu i obiecało podjąć „odpowiednie środki zaradcze”, choć nie sprecyzowało, na czym miałyby one polegać. Na razie wiadomo, że Chińczycy złożą skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Podobny ruch planuje Kanada.

Z doniesień „The Wall Street Journal” wynika bowiem, że władze Chin chcą się z Amerykanami dogadać. Tak by uniknąć wojny handlowej, która byłaby dodatkowym ciosem dla pogrążonej w kryzysie gospodarki. Państwo Środka pracuje nad ofertą, która miałaby przekonać Biały Dom do negocjacji.

Chiński przywódca Xi Jinping stawia na przywrócenie umowy handlowej, którą Pekin zawarł z pierwszą administracją Trumpa na początku 2020 r. Wymagała ona od Chin zwiększenia zakupów amerykańskich towarów i usług o 200 mld dol. w ciągu dwóch lat. Porozumienie nigdy nie zostało jednak wdrożone. Z przecieków medialnych wynika, że Chińczycy chcą także zaproponować Amerykanom zwiększenie liczby inwestycji w USA, m.in. w zakresie produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych, a także zobowiązać się do ograniczenia eksportu substancji niezbędnych do produkcji fentanylu.

Czy na polityce Trumpa stracą też Amerykanie?

Trudeau przyznał, że nadchodzące tygodnie będą trudne dla Kanadyjczyków, ale Amerykanie także ucierpią z powodu działań Trumpa. – Taryfy celne przeciwko Kanadzie zagrożą waszym miejscom pracy, potencjalnie doprowadzając do zamknięcia fabryk samochodów i innych zakładów produkcyjnych. Podniosą koszty życia, w tym ceny żywności i paliwa – powiedział podczas konferencji prasowej w Ottawie.

Ofiarą polityki republikańskiego prezydenta Stanów mogą paść przede wszystkim producenci samochodów, żywności i branża budowlana. Luke Junk, analityk w firmie Baird, oszacował, że cła doprowadzą do spadku sprzedaży samochodów w USA o ok. 7,5 proc., czyli o 1,1 mln pojazdów. Taryfy zwiększą bowiem cenę importowanych samochodów osobowych i ciężarowych o ok. 10 tys. dol. Z kolei auta, które są montowane w USA z części wyprodukowanych w Meksyku lub Kanadzie, mogą zdrożeć o ok. 1,2 tys. dol. W rezultacie może wzrosnąć konkurencyjność południowokoreańskich i japońskich producentów. ©℗