Unia Europejska miała wejść na ścieżkę przyspieszonego odwrotu od gazu rosyjskiego zgodnie z opublikowaną ponad dwa lata temu strategią REPowerEU. Po wypełnieniu – nie bez udziału samej Rosji, która demonstrowała swój wpływ na europejskie rynki, ograniczając dostawy do coraz to kolejnych odbiorców na naszym kontynencie – pierwszego celu, który mówił o redukcji importu o dwie trzecie do końca 2022 r., UE miała iść za ciosem i zmierzać w kierunku całkowitego odcięcia się od rosyjskich surowców energetycznych. Deklarowano, że powinno się to stać już w perspektywie 2027 r. Mimo zbliżania się do połowy tak wyznaczonego czasu na „derusyfikację” osiągnięcie ówczesnych zamierzeń wydaje się dziś odleglejsze niż jeszcze przed rokiem. Z dostępnych danych wynika bowiem, że Rosja znów dostarcza do krajów UE coraz więcej gazu – zarówno rurociągami, jak i drogą morską, a jej pozycja w strukturze europejskich dostaw jest najmocniejsza od zniszczenia przed dwoma laty infrastruktury biegnących po dnie Bałtyku gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2.
Coraz więcej rosyjskiego gazu trafia na rynek UE
Z przeanalizowanych przez nas danych brukselskiego Bruegla wynika, że w pierwszej połowie 2024 r. na unijny rynek wpłynęło 26,5 mld m sześc. rosyjskiego gazu – o 10 proc. więcej niż w poprzednim półroczu i o ponad jedną czwartą w stosunku do pierwszej połowy roku ubiegłego – a trendowi temu towarzyszyła kontynuacja trendu spadkowego w zakresie ogólnego wolumenu importu błękitnego paliwa do UE. W ostatnim półroczu sprowadzono na europejski rynek tylko ok. 150 mld m sześc. gazu w porównaniu ze 160 w tym samym okresie roku 2023 i ponad 190 w pierwszej połowie 2022 r. W rezultacie rosyjskie koncerny odzyskały część utraconego w kryzysie energetycznym rynku i zbliżają się do pułapu 18 proc. udziału w unijnym imporcie.
Kolejne sygnały potwierdzające te tendencje pojawiły się w ostatnich dniach. Według szacunków Agencji Reutera Gazprom – monopolista w zakresie dostaw rurociągowych – dostarczał w lipcu do Europy przez eksploatowane w dalszym ciągu połączenia (szlakiem ukraińskim i południowym Turk Streamem) 91,5 mln m sześc. gazu dziennie. Dla porównania, w czerwcu tłoczono do Europy średnio niespełna 82 mln m sześc. surowca, a w lipcu ub.r. było to niecałe 87 mln. Coraz więcej rosyjskiego gazu trafia też na rynek UE przez morze. Od początku roku w europejskich portach odebrano 9,5 mln t gazu w formie skroplonej (LNG), w porównaniu z nieco ponad 8 mln w tym samym okresie 2023 r.
Proces odbudowy pozycji rosyjskich dostawców na unijnym rynku gazu wzmacniają i uwypuklają dodatkowo trendy globalne. Odbiorcy azjatyccy, którzy zmagają się z podniesionym pod wpływem upałów zapotrzebowaniem na surowiec, znów skutecznie rywalizują z Europą o dostawy LNG. W związku z wyższymi cenami oferowanymi w tym regionie USA i inni wiodący eksporterzy coraz chętniej przekierowują tam swoje dostawy. Według ustaleń francuskiego portalu branżowego Energy News spośród 117 gazowców, które zrealizowały w lipcu dostawy z amerykańskich terminali gazu skroplonego, do Azji skierowano 49 (największymi klientami były Chiny i Korea, po 11, oraz Japonia, która odebrała dziewięć ładunków). Do Europy, włącznie z Turcją, trafiły 34 dostawy. W rezultacie, jak wynika z danych agencji Bloomberga, wolumen rosyjskich dostaw paliwa w tej formie do UE po raz pierwszy od 2021 r. niemal zrównał się z tym z wiodącego w ostatnich latach kierunku amerykańskiego.
Gaz może zdrożeć
Dynamika na globalnym rynku sprawia, że coraz głośniej i częściej wybrzmiewają obawy o zabezpieczenie unijnego zapotrzebowania na gaz po wygaśnięciu (z końcem bieżącego roku) umowy na tranzyt tego paliwa przez broniącą się przed agresją Ukrainę, która zapowiedziała już jakiś czas temu, że nie planuje przedłużania tego kontraktu. Trasą tą popłynęło w pierwszej połowie roku do Unii ponad 8 mld m sześc. gazu, co stanowiło niemal jedną trzecią całego rosyjskiego eksportu tego paliwa do UE, a jej możliwości do zwiększenia przesyłu innymi szlakami są ograniczone – ogranicza je przepustowość Turk Streamu (niespełna 16 mld m sześc. rocznie) oraz infrastruktury do eksportu gazu skroplonego. Jedną z możliwych opcji mogłoby być zwiększenie w zamian importu gazu z Azerbejdżanu, ale w tym przypadku barierą jest konieczność porozumienia się z Rosją w sprawie zasad przesyłu. To oznacza zaś, że Moskwa – jak wskazują analitycy – w pewnym zakresie byłaby beneficjentem ewentualnego kontraktu z Baku.
Oficjalnie Bruksela zapewnia, że z jej analiz wynika, iż istnieją alternatywy, by zabezpieczyć dostawy w odpowiednim wymiarze. Z przekazów nieoficjalnych wynika jednak, że istnieje ryzyko, iż wygaśnięcie tranzytu przez Ukrainę oznaczać będzie kolejną falę podwyżek cen gazu. A niektórzy eksperci sygnalizują wręcz, że przyszłość ukraińskiego korytarza gazowego jest kluczowa dla dynamiki na europejskim rynku tego surowca w całym kolejnym roku. Szczególnie niepewna będzie zaś sytuacja krajów tradycyjnie najsilniej zależnych od dostaw przez Ukrainę: Słowacji, Węgier i Austrii. Ale utrata kolejnego szlaku dostaw do Europy będzie oznaczała też kłopoty dla rosyjskiego sektora gazowego, który zmuszony będzie do znalezienia alternatywnych zastosowań i rynków zbytu dla swojego gazu bądź do ograniczenia produkcji.
Rosja pozostaje znaczącym dostawcą gazu
Być może te właśnie okoliczności stoją za pierwszą ujawnioną próbą ominięcia amerykańskich sankcji nałożonych pod koniec zeszłego roku na rosyjski terminal Arctic LNG 2 – flagową inwestycję rosyjskiego potentata gazu skroplonego, Novateku. Choć Rosja zdołała sfinalizować projekt i uruchomiła tam w grudniu instalacje do skraplania gazu, w tym roku – według dostępnych informacji – nie zrealizowano w zachodniosyberyjskim porcie ani jednego załadunku LNG. Ze zdjęć satelitarnych wynika, że niezidentyfikowany gazowiec pojawił się w terminalu w pierwszych dniach sierpnia.
– Nie powinno nas dziwić, że nawet przy wysoce ograniczonym udziale w dostawach w stosunku do sytuacji sprzed wojny i kryzysu energetycznego Rosja pozostaje na europejskim rynku istotnym graczem, który, w korzystnych dla siebie warunkach – np. przy mocno zwiększonym popycie na LNG w Azji – jest w stanie wpływać na sytuację wielu tutejszych gospodarek. Nie mam też wątpliwości, że choćby całkowite ustanie dostaw szlakiem ukraińskim będzie znaczącym wydarzeniem, które nieuchronnie wpłynie na podniesienie cen – komentuje Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Tym bardziej że Rosja oferuje gaz w korzystnych cenach, a dotychczasowe zobowiązania podjęte przez Komisję Europejską w zakresie ograniczania jego importu nie mają wiążącego charakteru. Na poziomie deklaracji politycznych Ursula von der Leyen podtrzymuje wolę odchodzenia od rosyjskich paliw kopalnych, ale zdania w UE pozostają w tej sprawie podzielone, a ponadto bez konkretnych kroków legislacyjnych nie ma podstawy prawnej choćby do zrywania obowiązujących kontraktów – dodaje. ©℗