Szykując się na powrót do władzy, republikanie zapowiadają drugą rewolucję amerykańską. W jej centrum znajdują się rodzina i religia, a największymi wrogami są „ideologia woke” i Chiny.

To przedsięwzięcie porównywalne pod względem skali do takich wielkich projektów, jak kolej transkontynentalna czy budowa Kanału Panamskiego – w tak śmiałych słowach 900-stronicowy Project 2025 opisał Stephen Miller, w latach 2017–2021 doradca prezydenta Donalda Trumpa odpowiadający m.in. za jego przemówienia. Choć nie jest to oficjalny program republikanów, lecz plan przygotowany przez prawicowy ośrodek Heritage Foundation, to jest to zapowiedź tego, co zamierzają zrealizować amerykańscy konserwatyści w ciągu pierwszego półrocza od ponownego wejścia Trumpa do Gabinetu Owalnego.

Plan powstał dwa lata temu i jest gotowy do natychmiastowego wdrożenia od zaprzysiężenia prezydenta w styczniu 2025 r. Stworzone mają już być nawet listy kandydatów do kolejnej administracji. Dyrektor Project 2025 Paul Dans tłumaczył, że chodzi o to, by „mieć właściwych ludzi na właściwym miejscu, gotowych do realizacji agendy od pierwszego dnia nowej konserwatywnej administracji”. Inicjatywa, przy której Heritage Foundation pomagało kilkaset organizacji konserwatywnych, opiera się na czterech głównych filarach. To, jak ujmują jej twórcy, przywrócenie rodzinie centralnego miejsca w amerykańskim życiu i ochrona dzieci, demontaż przerośniętej rzekomo administracji i oddanie władzy w ręce obywateli, obrona suwerenności i granic oraz zabezpieczenie nadanych przez Boga praw jednostki do życia w wolności.

Na pierwszy plan wysuwają się postulaty dotyczące migracji. Autorzy Project 2025 proponują reformę administracyjną i zamknięcie utworzonego za kadencji George’a W. Busha po zamachach z 2001 r. Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zwiększenie finansowania budowy muru na granicy z Meksykiem oraz przeprowadzenie na masową skalę zatrzymań i deportacji nielegalnych imigrantów przy wykorzystaniu Gwardii Narodowej oraz lokalnych organów ścigania. Postulowane jest również wprowadzenie czegoś na wzór ideologicznej selekcji polegającej na odmowie wjazdu do kraju osób uznawanych za komunistów oraz cofanie wiz niektórym studentom.

Project 2025 to gotowy plan rządzenia na nową kadencję

W przypadku zdrowia publicznego mowa jest o cięciach finansowych na wprowadzone przez Baracka Obamę programy Medicare i Medicaid oraz wprowadzenie zakazu uznawania aborcji za opiekę zdrowotną. Prócz tego Departament Sprawiedliwości ma się skupić na śledzeniu przypadków „rasizmu wymierzonego w białych”, zakończyć programy pozytywnej dyskryminacji pracowników rządowych ze względu na płeć czy kolor skóry. W Project 2025 czytamy też o wymogu uzyskania przez nauczycieli w szkołach publicznych pisemnej zgody od rodziców na używanie wobec transpłciowych uczniów preferowanych przez nich zaimków. W dokumencie są także zapisy zalecające wprowadzenie do ustawodawstwa wymogu wyższych wynagrodzeń za pracę w niedziele, argumentowane tym, że „Bóg ustanowił dzień pański jako dzień odpoczynku”.

Zgodnie z propozycjami Heritage Foundation pornografia powinna być zakazana, a firmy technologiczne i telekomunikacyjne, które umożliwiałyby do niej dostęp, byłyby zamykane. Project 2025 zakłada również wyeliminowanie ze wszystkich ustaw i przepisów federalnych terminów takich, jak „orientacja seksualna”, „równość płci”, „aborcja” oraz „prawa reprodukcyjne”. Plany ogniskujące się wokół spraw światopoglądowych są ambitne. Kevin Roberts, prezes Heritage Foundation, stwierdził nawet, że Stany Zjednoczone są „w trakcie drugiej amerykańskiej rewolucji, która pozostanie bezkrwawa, jeśli lewica na to pozwoli”. „Długi marsz marksizmu kulturowego przez nasze instytucje jest faktem. Rząd federalny jest Behemotem, uzbrojonym przeciwko amerykańskim obywatelom i konserwatywnym wartościom, z wolnością atakowaną jak nigdy wcześniej” – czytamy w jego przedmowie do Project 2025.

W tym wszystkim na dalszy plan schodzi polityka zagraniczna, zdominowana przez Chiny, uznawane za największe zagrożenie. Project 2025 opowiada się za polityką, która nie jest ani interwencjonistyczna, ani izolacjonistyczna, a nacisk kładzie na priorytetyzowanie interesów narodowych we wszystkich decyzjach. Konkretów nie ma dużo, słowo „Polska” nie pada w dokumencie ani razu, a w kontekście naszego regionu czytamy jedynie, że Stany Zjednoczone powinny „rozwijać współpracę z nowymi sojusznikami wewnątrz Unii Europejskiej, zwłaszcza z krajami Europy Środkowej położonymi na jej wschodniej flance, które są najbardziej narażone na agresję ze strony Rosji”. W przypadku Ukrainy autorzy przyznają, że po stronie konserwatywnej ścierają się dwie wizje. Jedna głosząca, że końcowym celem powinno być pokonanie rosyjskiego przywódcy Władimira Putina, a druga – że wspieranie Kijowa nie jest w żywotnym interesie amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego.

Warto podkreślić, że w Project 2025 zaangażowało się wielu byłych urzędników administracji Donalda Trumpa z lat 2017–2021. Liberalne media szacują, że jest ich ponad 140. Autorami lub współautorami treści jest sześciu byłych szefów resortów. Sam Trump na początku lipca zdystansował się od inicjatywy, mówiąc, że „nic o niej nie wie” i że niektóre z pomysłów są „śmieszne i beznadziejne”. Sukcesy z przeszłości każą jednak sądzić, że i tym razem Heritage Foundation byłaby inspiracją i naturalnym zapleczem kadrowym dla jego administracji, a Project 2025 stanowić będzie fundament polityki Stanów Zjednoczonych w wyniku wygranej republikanów w listopadowych wyborach. Fundacja po raz pierwszy opracowała plany dla rządu w 1981 r., kiedy Ronald Reagan obejmował urząd. Później robiła to co cztery lata, a rok po objęciu urzędu przez Trumpa think tank szacował, że Biały Dom przyjął prawie dwie trzecie z jego propozycji na wybory w 2016 r. Tym razem może to być o tyle niepokojące, że fundacja w ostatnich latach zwróciła się w kierunku teorii spiskowych, w tym sugerującej, że za nieudanym zamachem na Trumpa stoją amerykańskie służby specjalne. ©℗