– Szczerze mówiąc, to będzie teraz zupełnie inne przemowa – tak Donald Trump zapowiada swoje zaplanowane na czwartek wystąpienie na konwencji republikanów, na której otrzyma oficjalnie nominację na partyjnego kandydata na prezydenta.

Jeśli wierzyć jego słowom, pierwsza wersja, przewidująca mocną krytykę Joego Bidena, została podarta. Nowa ma uderzyć w bardziej koncyliacyjne tony, więcej ma w niej być o konieczności narodowego zjednoczenia, mniej personalnych ataków. Oznaczałoby to odejście od dotychczasowego wiecowego stylu Trumpa. Po nieudanej próbie zamachu na byłego prezydenta w Butler w Pensylwanii panuje więc chwilowe ostudzenie temperatury politycznego sporu w Stanach Zjednoczonych. Między Joem Bidenem, obecnym lokatorem Białego Domu, a Trumpem doszło nawet do rozmowy telefonicznej, którą ten drugi określił mianem „bardzo miłej”.

Zawiódł cały system

Choć nie ma niepokojących sygnałów o zagrożeniu dla Trumpa czy konwencji, to Biały Dom poinformował, że Secret Service polecono rewizję wszystkich środków bezpieczeństwa na republikański zjazd partyjny, na którym zgromadzi się w Milwaukee, na północ od Chicago, nawet 50 tys. osób.

– Zleciłem niezależny przegląd tego, co wydarzyło się na wiecu w Butler, by dokładnie to ocenić. Wynikami podzielę się z Amerykanami – zapowiedział Biden.

Równolegle śledztwo w sprawie próby zabójstwa Trumpa prowadzi przy współpracy z innymi agencjami federalnymi FBI – Federalne Biuro Śledcze.

Nie ma żadnych informacji, by Trump czy uczestnicy konwencji mogli być celem kolejnego ataku. Zamachowiec z Butler, 20-letni Thomas Matthew Crooks, według ustaleń służb prawdopodobnie działał sam. Jego motywy pozostają nieznane, choć wiadomo, że od dłuższego czasu przygotowywał się do większej akcji. W jego samochodzie oraz w domu znaleziono materiały, z których konstruuje się bomby. W amunicję Crooks miał zaopatrzyć się w lokalnym sklepie na kilka godzin przed zamachem.

Głównym pytaniem pozostaje to, jak bez wiedzy służb zdołał wejść uzbrojony na dach budynku w odległości ok. 150 m od podium, na którym przemawiał Trump. Natychmiastowych wyjaśnień w tej sprawie domagają się od służb republikanie w Kongresie. Szef komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów Mike Turner gorzko ocenił, że „zawiódł cały szeroki system”.

Postrzelony w ucho Trump, który może mówić o wielkim szczęściu, czuje się dobrze. Z wiecu w Pensylwanii pojechał do New Jersey, gdzie w niedzielę grał w golfa, a następnie poleciał do Milwaukee.

Kto numerem dwa?

Plany konwencji nie uległy zmianie po wydarzeniach z soboty, wszystko ma się odbywać zgodnie z wcześniej ogłoszonym harmonogramem. Wśród mówców znajdą się więc m.in. kontrowersyjny dziennikarz Tucker Carlson, przedsiębiorca i były kandydat na prezydenta Vivek Ramaswamy czy Dana White, szef największej światowej organizacji mieszanych sztuk walki UFC. Zaplanowane wystąpienie ma też Nikki Haley, największa wewnątrzpartyjna rywalka Trumpa w prawyborach. Nie będzie natomiast Mike’a Pence’a, zwaśnionego z Trumpem jego dawnego wiceprezydenta.

Kogo wybierze na swojego potencjalnego zastępcę w Białym Domu Trump – to główny temat spekulacji medialnych związanych z konwencją. Kiedy dokładnie były prezydent ogłosi nazwisko osoby, z którą ubiegać się będzie o Biały Dom, nie wiadomo. Z medialnych spekulacji wynika, że wbrew temu, co przypuszczano jeszcze rok temu, nie będzie to kobieta. Faworytów ma być trzech: senator Marco Rubio z Florydy, gubernator Dakoty Północnej Doug Burgum oraz senator J.D. Vance z Ohio. Wszyscy mają zaplanowane w Milwaukee przemowy.

Dyplomaci z Europy Środkowej oraz Ukrainy najbardziej obawiają się J.D. Vance’a. Wychowany w Appalachach autor autobiograficznego bestsellera „Elegia dla bidoków” to na Kapitolu lider nieformalnego ruchu „America First”. 39-latek głosował w tym roku przeciwko przyznaniu Ukrainie wielomiliardowej pomocy wojskowej, w późniejszym artykule dla „New York Times’a” pisał, że nasz odpierający rosyjską inwazję sąsiad „potrzebuje więcej sprzętu, niż Stany Zjednoczone są w stanie dostarczyć”. ©℗