Polski premier przestrzega przed zagrożeniem ze strony wagnerowców. Ta prywatna firma wojskowa powoli zadomawia się na Białorusi i zaczyna prowadzić propagandę wymierzoną w Polskę i Litwę. Zupełnie realny jest wariant rozchwiania granicy tuż przed wyborami w naszym kraju.

Wojskowi, z którymi rozmawiał DGP, szydzą, że wagnerowcy sprowadzeni na Białoruś będą tworzyli pancerną dywizję wyposażoną w autobusy i marszrutki – małe busy, które w byłym ZSRR pełnią rolę transportu miejskiego.

– Przynajmniej nie będą latały im wieże, jak w T72, które dostawały z javelina czy NLAW-a – mówi jeden z naszych rozmówców. Władimir Putin po buncie Prigożyna pozbawił jego organizację ciężkiego sprzętu. Do Osipowicz na Białorusi dotarli bez czołgów, bojowych wozów piechoty czy armatohaubic. Na części zdjęć z Białorusi widać wozy Czekan, które są ubogą wersją zachodnich MRAP-ów, czyli maszyn odpornych na ostrzał, odłamki i improwizowane ładunki wybuchowe. Wagnerowcy ciężki sprzęt mieli pod Bachmutem. Po buncie ze wszystkiego musieli się rozliczyć z ministerstwem obrony.

Te informacje potwierdzili we wczorajszej analizie Brytyjczycy. Ministerstwo obrony tego kraju napisało, że „pozostaje niejasne, co stało się z ciężkim sprzętem (…) istnieje realna możliwość, że został on zwrócony wojsku”. Jak dodano, „zdolność Grupy Wagnera do zabezpieczenia ciężkiego sprzętu i środków wspomagających, takich jak transport lotniczy, będzie kluczowym czynnikiem jej przyszłej skuteczności bojowej”. Brytyjczycy dodają, że ich główną bazą będzie miejscowość Ceł na środkowej Białorusi. W jej okolicach ma przebywać kilka tysięcy wagnerowców.

Ceł (w języku polskim cel) to dawny garnizon sowiecki utworzony w 1936 r. Po zakończeniu zimnej wojny stacjonowała tu 22 brygada rakietowa z Klińców po tym, jak Sowieci w 1990 r. wycofali ją z Węgier. Była wyposażona w scudy A i B, a od 1992 r. stała się częścią armii białoruskiej jako 383 batalion rakietowy wyposażony w Toczki U. W 2005 r. została rozwiązana, pozostawiając po sobie monomiasto na wzór polskiego Bornego Sulinowa czy Kłomino, gdzie w okresie komunizmu stacjonowała armia sowiecka.

W tej chwili bloki według projekt Leningrad są remontowane i przystosowywane dla wagnerowców. Na razie podopieczni Jewgienija Prigożyna żyją w namiotach w nieodległych Osipowiczach. Na jednym ze zdjęć w takich brezentowych namiotach prezentował się również sam Jewgienij Prigożyn.

Jak podaje brytyjskie ministerstwo obrony w komunikacie z wczoraj, część bloków w Ceł może być już zasiedlona wagnerowcami. Mają to potwierdzać przedstawione zdjęcia satelitarne. Fakt wprowadzenia się milicji Prigożyna do dawnych bloków sowieckich spowodował, że Ceł nieformalnie został przemianowany na Wagnergrad.

W sobotę podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki mówił, że są „informacje, że ponad 100 najemników Grupy Wagnera przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego”. Według szefa rządu „na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium”. – Będą pewnie przebrani za białoruską straż graniczną i będą pomagali nielegalnym imigrantom przedostać się na terytorium Polski, zdestabilizować Polskę, ale przypuszczalnie będą też starali się przeniknąć do Polski, udając nielegalnych imigrantów, a to stwarza dodatkowe ryzyka – powiedział.

Ten wariant nie jest daleki od rzeczywistości, tym bardziej że ok. 100 wagnerowców zauważono w okolicach Grodna (wcześniej pojawiali się na poligonach w rejonie Brześcia). O ile najpewniej nie zdecydują się na frontalne starcie z NATO, o tyle mogą prowadzić dywersję i podgrzewać kryzys migracyjny.

Jak pisaliśmy w DGP przed kilkoma tygodniami, w 2021 r., w piku kryzysu, białoruski korpus pograniczny, który jest uznawany na Białorusi za służbę specjalną – dokonał co najmniej trzech wtargnięć na pas dzielący Polskę i Białoruś lub wręcz wtargnął na teren Polski. Dziś również może wspierać podobne działania realizowane tym razem przez wagnerowców zasłaniających się żywymi tarczami, czyli migrantami. Strona polska spodziewa się również działań dywersyjnych na samym przesmyku suwalskim. Niewykluczone, że też z udziałem migrantów.

Sam Łukaszenka nie zdecyduje się najpewniej na otwarte starcie z państwami NATO. Od miesięcy jak ognia bał się udziału w wojnie przeciwko Ukrainie, która nie jest w Sojuszu – wiedząc, że jest do niej nieprzygotowany i poniósłby klęskę. Wywoływanie szeroko zakrojonych niepokojów międzynarodowych nie jest w interesie jego reżimu. Wojna z udziałem Białorusi lub na terenie Białorusi delegitymizuje bowiem jego władzę. Białoruskie społeczeństwo po sfałszowanych wyborach w 2020 r. i fali protestów jest spolaryzowane i nawet jeśli dziś głośno nie wyraża swojego niezadowolenia z władzy Łukaszenki, to nie poprze awantury z NATO.

Jednym w wariantów analizowanych przez obserwatorów jest szeroki werbunek do Grupy Wagnera Białorusinów, którzy mogliby wziąć udział w wojnie na Ukrainie nie pod flagą Białorusi. Do tej pory próbowano to robić przez białoruską prywatną firmę wojskową Guard Ser vice, która została założona przez ludzi Prigożyna. GS nigdy jednak nie osiągnęła zadowalających stanów osobowych. Wagnerowcy obecnie mieliby korzystać z ochotników z brzeskiej i witebskiej brygady powietrznodesantowej oraz żołnierzy z pułku specjalnego z Marinej Horki.

Tu też pojawiają się jednak wątpliwości. GS miał korzystać z zasobów ludzkich tych jednostek, ale nie zbudował liczącej się firmy. Poza tym Łukaszenka buntem Prigożyna został wzmocniony w relacji z Putinem i nie musi mieć interesu w tym, by angażować się w walki przeciwko Ukrainie nawet pośrednio. Obecnie dyktator próbuje wzmocnić swoją pozycję międzynarodową, oferując Kijowowi usługi mediatora w rozmowach o pokoju.

Kolejnym wariantem jest wykorzystanie wagnerowców do ochrony interesów rosyjskich i białoruskich w Afryce. Prigożyn miał się pojawić na szczycie Rosja-Afryka w Petersburgu. W sieci krąży zdjęcie, jak ściska rękę przedstawicielowi Republiki Środkowoafrykańskiej, czyli kraju, w którym Grupa Wagnera generowała zyski z wydobycia złota w miejscowości Ndassima (o szczycie piszemy na A11). ©℗

Saudowie po raz kolejny angażują się w rozmowy o Ukrainie

Według doniesień „Wall Street Journal” Arabia Saudyjska ma być gospodarzem rozmów pokojowych w sprawie Ukrainy, które odbędą się w pierwszy weekend sierpnia w Dżuddzie. Wezmą w nich udział przedstawiciele państw zachodnich i rozwijających się, w tym Indii i Brazylii, a także Indonezji, Egiptu, Meksyku, Chile i Zambii. W spotkaniu nie weźmie udziału Rosja. Według ustaleń WSJ ukraińscy i zachodni urzędnicy mają nadzieję, że rozmowy w Arabii Saudyjskiej mogą doprowadzić do międzynarodowego poparcia dla warunków pokojowych korzystnych dla Ukrainy.

Arabia Saudyjska już wcześniej angażowała się jako pośrednik w rozmowach dotyczących wojny. Dzięki jej mediacji doszło do uwolnienia z Rosji żołnierzy pułku Azow, którzy bronili Mariupola. Wówczas wysłannikiem ze strony ukraińskiej był Rustem Umierow, który najpewniej i tym razem realizuje misję dyplomatyczną dla Wołodymyra Zełenskiego. Umierow to religijny muzułmanin, Tatar krymski, który prowadził też wiosną 2022 r. rozmowy pokojowe w Turcji z udziałem Romana Abramowicza. W ich trakcie doszło do próby otrucia Umierowa nieznaną substancją chemiczną. Kulisy tamtych negocjacji i próby otrucia opisaliśmy w marcu 2022 r. na łamach DGP. ©℗

ZP