Reżim Łukaszenki przygotował bazę prawną pozwalającą na zorganizowanie procesów dowódców polskiego podziemia z czasów II wojny światowej.

Zmiany w kodeksie postępowania karnego, które pozwolą na sądzenie nieżyjących od dawna dowódców Armii Krajowej za domniemane zbrodnie wojenne, przyjęto w piątek, ostatniego dnia wiosennej sesji Rady Republiki, izby wyższej marionetkowego parlamentu Białorusi. Izba niższa przyjęła je dwa tygodnie wcześniej. Zgodnie z nowelizacją zmarłych będzie można postawić przed sądem za 10 różnych przestępstw, w tym zbrodnie ludobójstwa, wojenne i przeciw ludzkości.

Sąd nie będzie wydawał wyroków, a jedynie werdykt: winny bądź niewinny. Prokuratura ma próbować odnaleźć krewnych oskarżonych i powiadomić ich o możliwości reprezentowania ich interesów przed sądem. Jak mówił prokurator generalny Andrej Szwied, nowelizacja k.p.k. jest związana z przyjęciem w 2022 r. ustawy o ludobójstwie ludu białoruskiego, która przewidywała „dodatkowe wysiłki na rzecz wszechstronnego, pełnego i obiektywnego wyjaśnienia okoliczności ludobójstwa ludu białoruskiego w latach wielkiej wojny ojczyźnianej i okresie powojennym”. O tym, że zmiana jest przede wszystkim aktem politycznym i częścią konfrontacji ze światem Zachodu, jest przekonany Waler Bułhakau, filozof i publicysta, autor książki „Historyja biełaruskaha nacyjanalizmu”. Jego zdaniem reżim daje w ten sposób do zrozumienia, że ta konfrontacja potrwa jeszcze długo.

– Takie akcje są długoterminowe, wymagają długiego planowania – dowodzi nasz rozmówca. Przy czym zmiana kodeksu nie oznacza, że dowódcy AK zostaną wkrótce osądzeni. – Pod koniec 2020 r. wprowadzono odpowiedzialność karną za negowanie ludobójstwa dokonywanego na narodzie białoruskim. Zwykli ludzie mogą za to dostać 5 lat, a urzędnicy – 10 lat kolonii karnej. Ale przez ponad dwa lata nikt nie został z tego przepisu osądzony – wskazuje Bułhakau. Jego zdaniem w pierwszej kolejności można się zresztą spodziewać procesów wytaczanych Niemcom. – W najlepszym wypadku pojawią się dwie, trzy takie sprawy. Celem będzie raczej konfrontacja z Niemcami. Nieprzypadkowo białoruskie władze zaczęły wspominać o reparacjach. Nowe ekshumacje dotyczą zwłaszcza ofiar niemieckich zbrodni – wskazuje. Podczas debaty zorganizowanej w 2022 r. przez prezydencki dziennik „SB. Biełaruś siegodnia” Andrej Skurat, zastępca prokuratora obwodu grodzieńskiego, mówił jednak, że śledczy najpierw zbadają sprawy dotyczące akowców.

– Miejscowa ludność mniej bała się okupantów niż bandytów z AK – przekonywał śledczy. Prokuratura od miesięcy stara się wykazać, że polskie podziemie dokonywało masowych zbrodni na cywilach. Do pracy zaprzęgnięto także studentów historii w ramach uniwersyteckiego laboratorium „Pamięć o wielkiej wojnie ojczyźnianej”. – Ustaliliśmy nazwiska ok. 1200 cywilów zabitych przez akowców – dowodził Skurat w rozmowie z „Astrawiecką praudą”, wydawaną w Ostrowcu na Grodzieńszczyźnie. Najnowsze dane, podane przez prokuraturę generalną na początku czerwca, mówią o 2900 ofiarach. – Każdego miesiąca ustalamy nazwiska kilku sprawców, którzy nie zostały wcześniej pociągnięte do odpowiedzialności – dodawał Skurat. A na antenie kanału STB opowiadał, że śledczy uzyskali też dostęp do materiałów archiwalnych z Rosji, co oznacza, że akcja Mińska ma poparcie Moskwy. – To bardzo wygodne zajęcie dla śledczych. Łatwa droga do awansu lub nagrody – komentuje Andrej Dyńko, redaktor naczelny „Naszej Historyi”.

Tło historyczne miała już pacyfikacja uznawanego przez Warszawę zarządu Związku Polaków na Białorusi, która dla Andrzeja Poczobuta z ZPB i „Gazety Wyborczej” zakończyła się wyrokiem skazującym. Śledczy interesowali się m.in. pielęgnowaniem pamięci o lokalnych oddziałach podziemia, które na niektórych terenach przetrwały do lat 50. Jako dowód przestępstwa przedstawiono artykuł Poczobuta o Anatolu Radziwoniku, dowódcy z Grodzieńszczyzny, opublikowany 17 lat temu w „Magazynie Polskim”. Elementem walki z pamięcią jest też systematyczne niszczenie polskich cmentarzy wojskowych, z których część była odnawiana już za rządów Alaksandra Łukaszenki. Dziś Mińsk utrzymuje, że te pochówki są nielegalne. – Zachowujemy się, jakbyśmy wszyscy byli potomkami Radziwiłłów i Sapiehów. Czy oni byli patriotami swojej ojczyzny? Nie i jeszcze raz nie! – dowodził Łukaszenka. – Czym się skończy nowelizacja k.p.k., zależy od dalszego rozwoju sytuacji na Białorusi i jej relacji z Polską. Gdyby te stosunki się znormalizowały, postępowania zostałyby zarzucone – jest przekonany Dyńko. ©℗