Taki płynie główny wniosek z badań jakie na zlecenie opozycyjnej gazety „Népszava” przeprowadził Instytut Publicus. Zostały one zlecone przy okazji trwających narodowych konsultacji, a zatem korespondencyjnego referendum.
Korespondencyjne referendum na Węgrzech
Zorganizowano je na Węgrzech już po raz dwunasty. Polegają one na tym, że rząd za pośrednictwem poczty wysyła wszystkim obywatelom karty referendalne. Są to ankiety, o których wypełnienie prosi rząd. W każdym pytaniu skreśla się odpowiedź „tak” lub „nie”. Ten plebiscyt nie jest dla rządu prawnie wiążący, jednakże służy legitymacji jej działań.
Obecna edycja dotyczy kwestii związanych z unijnymi sankcjami nakładanymi przez UE na Rosję po tym, jak ta dokonała agresji na Ukrainę. Polityka władz jest jednoznaczna, sankcje odpowiadają za galopującą inflację i doprowadzają gospodarkę na stan zapaści. Ta w październiku wyniosła 21,7 proc.
Narodowe konsultacje były sposobem na dotowanie przez lata węgierskiej poczty, która zarabiała dzięki regularnym zleceniom na obsłużenie milionów listów rządu do obywateli. Poza wariantem papierowym, istnieje także możliwość wypełnienia ankiet za pośrednictwem serwisu internetowego.
Koszt przeprowadzenia konsultacji
Trzeba wiedzieć, że każdorazowy koszt przeprowadzenia konsultacji to nawet równowartość 100 mln złotych. Według informacji szefa kancelarii Viktora Orbána, obecna edycja będzie kosztowała równowartość ok. 82 mln złotych. W dużej mierze pieniądze te wydawane są na propagandowy przekaz w myśl, którego Węgry całkowicie odżegnują się od unijnej polityki sankcji. Co więcej, oskarżają Zachód o to, że uczynił z (dosłownie) lokalnego konfliktu problem międzynarodowy.
Narracji towarzyszy państwowa propaganda. Jest ona wszechobecna od prasy poprzez radio i telewizję oraz internet, aż po reklamę zewnętrzną. Dodajmy propagandę bardzo skuteczną i kierowaną konkretnie do odbiorcy będącego przede wszystkim zwolennikiem Fidesz-KDNP. I to widać w badaniach.
Czy Viktor Orbán głosował „za” czy „przeciwko” dotychczasowym sankcjom unijnym
Jedno z pytań dotyczyło wiedzy ankietowanych na temat tego, czy Viktor Orbán głosował „za” czy „przeciwko” dotychczasowym sankcjom unijnym. Faktyczna odpowiedź jest taka, że dotychczas premier Węgier poparł finalnie wszystkie pakiety sankcji. W ten sposób odpowiada jednak zaledwie 47 proc. ankietowanych. Odsetek ten pośród zwolenników opozycji wynosi 76 proc., jednakże pośród zwolenników Fideszu – 41 proc. z nich uważa, że Orbán poparł niektóre sankcje, a co czwarty (26 proc.), że nie poparł żadnych sankcji.
Na pytanie dotyczące tego, czy Węgrzy popierają sankcje nakładane na Rosję, twierdząco odpowiada nieco połowa, bo 55 proc. ankietowanych. O ile do przewidzenia było to, że twierdząco odpowiedzą zwolennicy opozycji (93 proc.), o tyle skala niechęci występującej pośród elektoratu Fideszu może zaskakiwać. Wynosi bowiem 76 proc. ankietowanych (sankcje popiera 18 proc. wyborców).
Doświadczenie ostatnich lat wskazuje, że na udział w konsultacjach decydują się w zasadzie wyłącznie zwolennicy koalicji Fidesz-KDNP. Według 65 proc. respondentów obecne referendum korespondencyjne w sprawie sankcji jest bezsensowne. Inicjatywę tę, co naturalne, popiera 79 proc. wyborców Fideszu. Z kolei 96 proc. zwolenników zjednoczonej opozycji je odrzuca.
Jednocześnie czterech na dziesięciu ankietowanych nie odpowie bądź nie odpowiedziało już kwestionariusza ankiet. Odmiennie postąpił co piąty ankietowany. Co ciekawe na ankiety chce odpowiedzieć zaledwie 41 proc. zwolenników Fideszu.
Referendum towarzyszy kampania plakatowa
Referendum towarzyszy kampania plakatowa, która wzbudziła duże emocje. Przedstawiają one spadającą bombę, na której napisano „sankcje”. Nad spadającą bombą napisano „brukselskie sankcje nas rujnują”. Ponad połowa ankietowanych (53 proc.) uznała, iż plakaty te im się nie podobają. Odmiennego zdania było 4 proc. ankietowanych. Co ciekawe – aż 1/3 respondentów (32 proc.) wskazała, iż nie widziała plakatów. Wśród tylko zwolenników Fidesz-KDNP odsetek ten przekroczył 50 proc. (dokładnie 53 proc.). Taki stan rzeczy związany jest z tym, iż kampania prowadzona jest najprawdopodobniej w większych miastach. Elektorat Fideszu zamieszkuje głównie prowincję, co tłumaczyło fakt, iż pośród zwolenników opozycji plakatów nie widziało zaledwie 15 proc. ankietowanych.
Spośród tych, którzy widzieli te plakaty, 74 proc. uważa, że przedstawiają one zafałszowany obraz rzeczywistości. O ile tego typu stanowisko prezentuje 93 proc. wyborców opozycji, o tyle pośród zwolenników Fidesz odsetek ten sięga 23 proc.
Do końca konsultacji pozostał jeszcze miesiąc, zakończą się 9 grudnia. Kilka dni później poznamy wyniki, nie ma wątpliwości, iż ci, którzy w plebiscycie wezmą udział, zagłosują przeciwko sankcjom, a rząd tym stanowiskiem będzie legitymował dalszą krytykę unijnej polityki wobec Rosji.