Kreml może ogłosić włączenie okupowanych obszarów Ukrainy do Rosji w okolicach 1 października i przymusowo wcielać ukraińskich cywilów do wojska, by walczyli przeciwko swojemu krajowi – ocenia amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).

W takim przypadku rosyjskie ministerstwo obrony prawdopodobnie uwzględni mieszkańców tych terytoriów w rozpoczynającym się wówczas cyklu poborowym, rozszerzając przymusową mobilizację w Rosji również na Ukraińców – twierdzi think tank.

Ukraińscy cywile nie spełniają formalnych kryteriów „częściowej mobilizacji” ogłoszonej przez Kreml, ponieważ praktycznie żaden z tych, którzy są w odpowiednim wieku, nie ma raczej doświadczenia w rosyjskiej armii. Jednak jako „obywatele rosyjscy”, wszyscy mężczyźni w wieku 18-27 lat na anektowanych terenach byliby zagrożeni mobilizacją.

Rosyjscy urzędnicy powoływali już ukraińskich obywateli do walki przeciwko Ukrainie. Rosyjskie władze na okupowanym Krymie twierdziły, że zmobilizowano 2 tys. mężczyzn, a ISW informował wcześniej, że władze okupacyjne przymusowo wcielały do wojska mniejsze liczby Ukraińców z wszystkich okupowanych obwodów.

Tymczasem w Rosji policja tłumi protesty przeciwko przymusowej mobilizacji. W niedzielę takie demonstracje odbywały się w co najmniej 35 miejscowościach, a w poniedziałek – w co najmniej 10 miejscowościach. W Jakucku policja zatrzymała kilkaset protestujących kobiet, a w Dagestanie oddała strzały ostrzegawcze. W Petersburgu aresztowano studenta, który usiłował podpalić znak związany z wojskową komendą uzupełnień.

Część mężczyzn dokonywała samookaleczeń, by uniknąć mobilizacji, a w obwodzie riazańskim jeden z Rosjan podpalił się. W obwodzie irkuckim na Syberii jeden z mężczyzn przeciwnych mobilizacji postrzelił przewodniczącego lokalnej komisji wojskowej – przypomina ISW.

Kreml stara się wytłumaczyć z problemów związanych z mobilizacją i usiłuje zrzucić winę na pojedynczych urzędników, ale Rosjanie widzą błędy „wszędzie wokół siebie”. Pogwałcenia prawa i reguł mobilizacji są tak powszechne, że wiadomości o nich nie muszą nawet trafiać do mediów społecznościowych, by ludzie się o nich dowiedzieli – ocenia think tank.

„Kreml stoi przed trudnym zadaniem, próbując uspokoić Rosjan, a jednocześnie zmobilizować wystarczającą liczbę mężczyzn, by dalej walczyć (…) Putin będzie musiał naprawić (lub stworzyć przekonujące pozory, że naprawił) biurokrację mobilizacyjną rozciągającą się na 11 stref czasowych, jednocześnie sprawiając, że ustalone przez niego cele ilościowe zostaną spełnione dla wsparcia wysiłku wojennego. Te imperatywy najpewniej wykluczają się nawzajem w krótkim okresie” – twierdzą analitycy.

Tymczasem według niepotwierdzonych doniesień ukraińskie siły zbrojne zniszczyły rosyjski punkt dowodzenia i szkolenia na Mierzei Kinburnskiej, z którego kontrolowano ataki irańskimi dronami na ukraińskie miasta. Według tych doniesień w ukraińskim uderzeniu miało zginął około 40 Rosjan oraz około 20 Irańczyków, którzy szkolili rosyjskich żołnierzy w obsłudze dronów. Ukraińskie władze nie potwierdziły tego ataku, a ISW nie jest w stanie niezależnie zweryfikować tych informacji – zaznaczono w raporcie.(PAP)

\