Europejskie porty zostały oficjalnie zamknięte dla rosyjskich statków od kiedy 8 kwietnia Unia Europejska ogłosiła swój piąty pakiet sankcji.. Rzeczywistość jest jednak inna. Przede wszystkim znów kwitnie biznes naftowy. Szczególnie Grecja notorycznie łamie ustalenia - pisze dziennik "Welt".

"Od rozpoczęcia wojny 24 lutego każdego dnia kraj (Rosję) opuszczało około 4,5 miliona baryłek ropy naftowej o wartości około 509 milionów dolarów amerykańskich" - podaje znany londyński rejestr żeglugowy Lloyd's List.

Eksport ropy z Moskwy był więc na poziomie sprzed wojny - zauważa "Welt". Jak piszą eksperci, jest to głównie zasługa Grecji: "Podczas gdy wielu europejskich i amerykańskich handlowców, firm naftowych i linii żeglugowych zaprzestało wszelkich kontaktów z operatorami floty rosyjskiej, greccy armatorzy nadal rozwijali swoje rosyjskie interesy".

Na przykład pod koniec kwietnia grecki supertankowiec "Nissos Rhenia" zabrał rosyjską ropę Ural w porcie w Rotterdamie i wypłynął do Singapuru - podaje Lloyd's. Coraz więcej tras tankowców ma obecnie za cel także Indie, Chiny i Koreę Południową. Stawki frachtowe dla tankowców wzrosły już o 230 proc. z powodu wojny na Ukrainie.

Grecja, największy na świecie operator floty, odnosi z tego tytułu korzyści. Według danych Lloyd's w kwietniu w rosyjskich portach naftowych Primorsk, Noworosyjsk, Ust-Ługa i Sankt Petersburg zawinęło 190 tankowców, z czego 76 pływało pod samą banderą grecką. Oznacza to, że w porównaniu z rokiem poprzednim udział Greków w rosyjskim transporcie naftowym zwiększył się trzykrotnie.

Berenika Lemańczyk (PAP)