Prorosyjski kierunek polityki zagranicznej Węgier przedstawiciele Fideszu prezentują jako przejaw politycznego pragmatyzmu oraz braku zainteresowania uczestniczeniem w rywalizacji między Wschodem a Zachodem.

Największym bodaj orędownikiem relacji z Rosją jest szef węgierskiej dyplomacji – Péter Szijjártó. Minister został zresztą za swoją postawę odznaczony orderem przyjaźni Federacji Rosyjskiej, który odebrał w ostatnich dniach grudnia z rąk szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa. Każde państwo ma prawo do swojej polityki, bowiem w gruncie rzeczy business is business. Problem jest jednak wówczas, gdy rzeczywistość się zaklina, a polityka zaczyna iść pod prąd zawartym już sojuszom.
O tym, że Węgrzy nie robią sobie nic z krytyki wrogiej i spekulacyjnej polityki Gazpromu w regionie, pisaliśmy wielokrotnie na łamach DGP. Pod adresem rosyjskiej spółki płyną z Budapesztu wyrazy satysfakcji z zawartego kontraktu, który pozwala Węgrom na unikanie, jak na razie, gwałtownych podwyżek cen energii.
Budapeszt długo pozostawał orędownikiem nowej strategii klimatycznej UE pod warunkiem, że do zielonej energii włączony zostanie atom. Ale choć wydaje się, że to udało się osiągnąć, premier Viktor Orbán nie waha się uderzać w klimatyczne cele Unii. Podczas weekendowego szczytu partii konserwatywnych w Madrycie Orbán wprost wskazał winnego wysokich cen energii – Brukselę i jej politykę klimatyczną. Do dzisiaj nie wiemy, ile za gaz w nowym kontrakcie gazowym płacą Węgry. Pewne jest już natomiast, że dziś w Moskwie Orbán będzie rozmawiał o zwiększeniu dostaw z Gazpromu o 1 mld m sześc.
W ubiegłym tygodniu Szijjártó rozmawiał o tym z Aleksandrem Novakiem, wicepremierem Rosji ds. energetyki. Wizytę w Budapeszcie złożyli też przedstawiciele Rosatomu – jednym z tematów wizyty Orbána w Rosji jest opóźnienie budowy dwóch nowych bloków atomowych elektrowni w Paks, której wykonawcą jest Ros atom. Porozumienie między Putinem a Orbánem podpisano już osiem lat temu. To inwestycja fundamentalna z perspektywy zapewnienia ciągłości produkcji energii elektrycznej. Obecne cztery bloki trzeba będzie wygaszać w latach 2032–2037.
Ostatnie tygodnie – kiedy UE i NATO wyrażały obawy o potencjalny wybuch wojny na Ukrainie – strona węgierska próbowała wykorzystać, by zaszantażować Kijów. Obiecywała wsparcie dla Kijowa w zamian za rozwiązania korzystne dla mniejszości węgierskiej na ukraińskim Zakarpaciu (chodzi o zmiany w ustawach o języku, edukacji oraz o podwójnym obywatelstwie). I znów – państwo ma nie tylko prawo, lecz także obowiązek troski o obywateli pozostających za granicą, pytanie jednak: jak to robi. Szijjártó był pytany w ubiegłym tygodniu, czy w przypadku wojny na Ukrainie Węgry wpuszczą na swoje terytorium NATO. Odpowiedzi pozostawały wymijające. Dziennikarzowi CNN powiedział: „Węgry są lojalnym członkiem NATO, ale w węgierskim interesie leży zażegnanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na drodze pokojowych negocjacji”. Ta postawa przypomina rok 2014, kiedy Rosja zajęła Krym, a Orbán jak mantrę powtarzał słowa o konieczności przestrzegania porozumień mińskich.
W Moskwie węgierska delegacja być może poruszy temat traktowania mniejszości narodowych, na który w największej mierze uwagę zwracają właśnie Węgrzy i Rosjanie. Szijjártó mówił wręcz, że węgierska diaspora taktowana jest przez stronę ukraińską gorzej niż za czasów Związku Radzieckiego. Dochodzi też dodatkowy istotny komponent, jakim są konkretne tysiące głosów diaspory w zbliżających się wyborach parlamentarnych.
Szef węgierskiego MSZ podkreśla trzy główne założenia polityki Węgier – nie chcą stać się ofiarą sporu będącego wynikiem konfliktu między Wschodem i Zachodem, chcą uniknięcia nowej zimnej wojny i wzywają wszystkich do nieeskalowania konfliktu. Warto zwrócić uwagę na termin „wszystkich”, bowiem odnosi się także do NATO. Trzeba mieć w pamięci wystąpienie Orbána z 2018 r., w którym powiedział, że Rosja ma prawo czuć się zagrożona i budować strefę buforową, która „niestety” przebiega przez granice Ukrainy.
Natomiast opozycja zdradzenia szczegółów planów na politykę zagraniczną unika jak ognia. Zapowiada korektę kursu na proeuropejski i proamerykański, ale nie wskazuje do końca, jak widzi nowe stosunki nie tylko z Moskwą, lecz także Chinami. Najtrudniej będzie odejść od energetycznego uzależnienia od Rosji, taniej (czy naprawdę – tego nie wiemy) energii, co w dużej mierze wpływa na możliwość sterowania polityką nie tylko energetyczną, lecz także socjalną. Opozycja zostałaby zatem z kontraktami gazowymi i wręcz „rozbabraną” inwestycją w Paks. Dużym błędem jest unikanie szerokiej debaty na ten temat, zwłaszcza próby zdefiniowania na nowo priorytetów polityki zagranicznej Węgier, a także zrewidowania dotychczasowych sojuszników. Obecnie bowiem wyborca nie jest w stanie wskazać fundamentalnych różnic między rządzącymi a opozycją, poza natychmiastową rezygnacją z inwestycji chińskiej, jaką jest budowa kampusu uniwersytetu Fudan w Budapeszcie.