Kijowowi przydadzą się dostawy broni przeciwpancernej i amunicji, ale ciężko jest zasypać militarne dysproporcje między Ukrainą i Rosją – mówi DGP Scott Boston.

Scott Boston, ekspert ds. obronności think tanku RAND Corporation / Materiały prasowe
Wielka Brytania przesłała w ubiegłym tygodniu Ukrainie broń przeciwpancerną. Jak duża jest to pomoc dla armii wschodniego sąsiada Polski?
Londyn dostarczył pociski o nazwie NLAW. To stosunkowo prosta w użyciu broń przeciwpancerna krótkiego zasięgu, Ukraińcy powinni dość szybko się do niej zaadaptować. Chociaż pociski mają bardzo krótki zasięg (800 m), to można wystrzeliwać je z wnętrza budynku lub bunkra, to nietypowe przy takim sprzęcie. Myślę, że jest to prawdopodobnie jedna z lepszych broni w swojej klasie, podobnie jak amerykańskie przeciwpancerne pociski kierowane Javelin. Są z pewnością bardziej skuteczne niż RPG.
Pamiętajmy, że współczesna wojna lądowa to rywalizacja na wielu militarnych polach. Z pewnością Ukraińcom nie zaszkodzi posiadanie lepszej broni przeciwpancernej, ale niestety nie jest to odpowiedź na problem przewagi liczebnej wroga z lepszymi czołgami i pojazdami bojowymi, wielką artylerią i przewagą w powietrzu.
W jaki sposób państwa wschodniej flanki NATO mogą teraz pomóc Ukrainie na polu wojskowym?
Obecny kryzys daje Kijowowi prawdopodobnie dni lub tygodnie, a nie miesiące czy lata, na przygotowanie się. Jeśli sprzęt wymaga wiele czasu i wysiłku, aby nauczyć się jego obsługi, to teraz nie pomoże on Ukraińcom. Ale jeśli państwa będące w przeszłości członkami Układu Warszawskiego przechowują amunicję i uzbrojenie kompatybilne z systemami, które ma Ukraina, to wysłanie tego będzie pomocne.
Ponadto Kijów stoi przed bardzo poważnym problemem polegającym na tym, że Rosja prawdopodobnie szybko zdobędzie przewagę w powietrzu i ostrzela ważne cele. Jest już raczej za późno, aby Ukraina wydatnie poprawiła swoją zdolność do bezpośredniego stawiania czoła rosyjskiej kontroli w powietrzu. Nadal może jednak rozwijać zdolności, które zmniejszą poziom kontroli. Pasywne środki obrony nie są efektowne, ale niektóre z nich są dość proste: to wabiki, próby zmyłek, budowanie fortyfikacji, częste ruchy wojsk w celu uniknięcia ataku. W przypadku niedoborów na tym polu Ukraińcy mogliby skorzystać z pomocy swoich zachodnich sąsiadów. Gdyby sojusznicy Kijowa zdołali zawczasu powiadomić ich o zbliżającym się nalocie, to będzie to wielka pomoc.
Szerokim echem odbiła się odmowa Berlina dotycząca eksportu wyprodukowanej w Niemczech artylerii z Estonii na Ukrainę. Jakie ma to dla Ukrainy znaczenie z punktu widzenia wojskowego? Czy Estonia jest teraz zobowiązana prawnie, by nie dostarczać tej broni?
Zakładam, że Niemcy na mocy umowy mają do tego prawo. Jeśli chodzi o haubice, to Ukraina ma ich ponad tysiąc. Chociaż ma kilka relatywnie lekkich D-30, to także wiele cięższych i bardziej wydajnych dział. Nie mam pojęcia, ile ukraińskich haubic jest w rzeczywistości sprawnych i w dobrym stanie, mnóstwo jest bardzo starych. Wydaje się, że dostawa z Estonii byłaby dla Ukraińców stosunkowo niewielkim impulsem. Sama Estonia ma ograniczone zasoby, ma tylko 36 D-30.
Sceptycznie podchodzę do tezy, że dodatkowa broń wysyłana Kijowowi może zrobić wielką różnicę. Oczywiście możemy mieć moralny obowiązek pomóc zaprzyjaźnionemu narodowi w obronie przed nieuzasadnioną agresją; możemy to robić, by coś zasygnalizować, możemy też po prostu nie chcieć oddawać Rosji nic za darmo. Ale trudno mi dostrzec, by coś mogło w istotny sposób zasypać militarne dysproporcje. Przewaga Rosji sprawia, że dość trudno wyobrazić sobie, by Ukraina mogła wytrzymać długo w bezpośredniej rywalizacji. Najlepszą strategią Kijowa będzie zachowanie - tak długo, jak to możliwe - jak najwięcej sił oraz skupienie się na skutecznym odpieraniu pierwszych kilku fal ataków. ©℗
Rozmawiał Mateusz Obremski