Białoruskie władze od prawie tygodnia przeprowadzają zmasowaną czystkę niezależnych od władz organizacji. Sceny z Mińska i innych miast prędzej kojarzą się z sytuacją, jaka mogłaby nastąpić wskutek blitzkriegu jakiejś armii okupacyjnej, tymczasem są dokonywane przez funkcjonariuszy państwa białoruskiego. W tym tempie w ciągu kilku tygodniu na Białorusi całe niezależne od władz – bo nie tylko opozycyjne – życie społeczno-polityczne zejdzie dopodziemia.

W środę przeszukano biura i mieszkania związane z 23 organizacjami. Wśród nich znalazły się najważniejsze podmioty broniące praw człowieka (Białoruski Komitet Helsiński, Wiosna), Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy, Związek Białoruskich Literatów, Centrum Badań Ekonomicznych BEROC, a nawet Zgromadzenie Białorusinów Świata „Ojczyzna”, którego zjazdy jeszcze kilka lat temu otwierał szef MSZ Uładzimir Makiej. Zatrzymano ośmioro działaczy Wiosny, w tym jej szefa Alesia Bialackiego. Władzom w gruncie rzeczy wszystko jedno, kogo sprawdzają. Jak ujawniła szefowa Białoruskiego PEN Centrum Tacciana Niedbajewa, kagebiści przyszli pod adres tej organizacji, ale nikogo nie zastali, ponieważ PEN Centrum ze względów pandemicznych pracuje zdalnie. W związku z tym przeszukali inne stowarzyszenie, które mieści się w tym samymbudynku.
W piątek przyszła pora na media. Przeszukania odbyły się w biurach i mieszkaniach dziennikarzy telewizji Biełsat i radia Swaboda, a także u szefowej Towarzystwa Języka Białoruskiego Aleny Anisim, która do 2019 r. była deputowaną parlamentu. Zatrzymano byłych i obecnych współpracowników obu mediów, w tym Aleha Hruzdziłowicza i Inesę Studzinską (niegdyś pracujących dla Swabody) oraz biełsatowca Ihara Iljasza, męża odsiadującej już wyrok dwóch i pół roku kolonii karnej Kaciaryny Andrejewej. Andrejewa i Iljasz są współautorami uznanej przez reżim za ekstremistyczną książki „Biełorusskij Donbass” (Białoruski Donbas) o tamtejszych kontekstach wojny rosyjsko-ukraińskiej. Książka nie spodobała się władzom, bo obnażyła prawdę o realnym nastawieniu Alaksandra Łukaszenki do tego konfliktu. Wiele redakcji zlikwidowało już biura w Mińsku i zamierza pracować zzagranicy.
W piątek zapadły wyroki w tzw. sprawie studentów (10 studentów, wykładowcy i absolwentki), oskarżonych o organizowanie ubiegłorocznych protestów. Z 12 oskarżonych 11 dostało dwa i pół roku kolonii karnej, wśród nich Ałana Hiebremaryjam, doradczyni liderki opozycji Swiatłany Cichanouskiej ds. młodzieży i studentów. Dwunasty jako jedyny przyznał się do winy i otrzymał nagrodę – o pół roku krótszy wyrok. W sumie Wiosna uznała 564 osoby za więźniów politycznych. To kilkukrotnie więcej niż w szczytowych momentach poprzednich fal represji. Nawet obrona oskarżonych w sądach nie jest bezpieczna. 20 adwokatów straciło już licencje na wykonywanie zawodu tylko za to, że podejmowało się obronyopozycjonistów.
Czystka jest realizacją niedawnej zapowiedzi Makieja o likwidacji trzeciego sektora. – Podjęto decyzję o zamknięciu szeregu zagranicznych organizacji pozarządowych na Białorusi. Dotyczy to różnych fundacji politycznych, partyjnych, np. z Niemiec, szeregu amerykańskich NGO i ze wszystkich innych państw europejskich – mówił 12 lipca w rozmowie z rosyjską stacją RT. – Powyborcza sytuacja z ubiegłego roku to w pewnym stopniu skutek tego, że nasze służby specjalne dojrzały aktywność tych destrukcyjnych organizacji, które próbowały zorganizować zamach stanu na Białorusi – dodawał minister, do niedawna uznawany za polityka o relatywnie liberalnychpoglądach.
Politolog Andrej Jahorau zauważył podczas konferencji zorganizowanej w czwartek przez Press Club Belarus – którego czworo działaczy notabene również przebywa za kratkami – że władze do tej pory nie zrozumiały istoty zdecentralizowanego, oddolnego ruchu, jakim były protesty. Reżim jest przywiązany do klasycznie rosyjskiego podejścia, zgodnie z którym tego typu wydarzenia nie mogą się odbywać bez hierarchicznie zorganizowanego przywództwa. Padło na organizacje pozarządowe i media, ponieważ to one, pozbawione możliwości zbierania pieniędzy w kraju, korzystają często z zachodnich programów grantowych. Stąd łatwo je zrównać z zachodnią agenturą, w którą Łukaszenka wydaje sięwierzyć.
Przy okazji Białoruś może stać się poligonem dla Rosji. Moskwa wielokrotnie czerpała z doświadczeń Łukaszenki przy okazji walki z własną opozycją. Można założyć, że Rosja jutra pod pewnymi względami może przypominać dzisiejszą Białoruś, także biorąc pod uwagę coraz trudniejszą sytuację tamtejszej opozycji i mediów. Zbliża się też czas, kiedy Kreml wystawi Łukaszence rachunek za wsparcie. Izolowana przez Zachód Białoruś może mieć problem, by oprzeć się żądaniom w kwestii przyspieszenia integracji obu państw. Przesłanką potwierdzającą tę tezę mogą być efekty ubiegłotygodniowego spotkania Łukaszenki z Władimirem Putinem. Wsparcie Rosji ma polegać na utrzymaniu status quo: Putin obiecał Białorusinom, że nie podniesie cen ropy i gazu. Mało, biorąc pod uwagę sankcje gospodarcze wprowadzone przezUE.