Austria próbuje przeszkodzić we wprowadzeniu zbyt ostrych, jej zdaniem, sankcji gospodarczych przeciwko Białorusi, powołując się na względy humanitarne - wynika z informacji, do których dotarł Politico. Zdaniem rozmówców brukselskiego portalu chodzi jednak o interesy austriackich banków.

"Na wniosek unijnych przywódców ws. dalszych sankcji gospodarczych wobec Białorusi unijna machina dąży obecnie do wypracowania porozumienia. (...) Jednak według trzech dyplomatów Austria w środę wcisnęła hamulec w grupie roboczej zajmującej się wschodnimi sąsiadami UE. Część planowanych sankcji, mających na celu osuszenie źródeł waluty dla białoruskiego reżimu, nie przypadła Wiedniowi do gustu" - pisze Politico w czwartek.

Austriacki dyplomata cytowany anonimowo przez portal przekonywał, że jego krajowi chodzi o to, aby "sankcje nie uderzyły w ludność cywilną, z którą w szczególności Austria prowadzi bardzo intensywny dialog".

Źródła dyplomatyczne z innych krajów UE nie mają jednak wątpliwości, że we wspomnianym "dialogu" chodzi o interesy austriackich banków. Ponad 90 proc. pieniędzy pożyczanych przez Białoruś w UE pochodzi właśnie z Austrii.

W ostatnich tygodniach trwały prace nad czwartą listą sankcji na Białoruś. Zażądali ich unijni przywódcy na szczycie 24 maja, po tym jak Mińsk zmusił do lądowania pasażerski samolot linii Ryanair na swoim terytorium. Z pokładu maszyny wyprowadzono białoruskiego blogera Ramana Pratasiewicza, byłego współredaktora kanału Nexta, uznanego przez władze białoruskie za "ekstremistyczny", oraz jego partnerkę Sofiję Sapiegę. Z ponad ośmiogodzinnym opóźnieniem samolot dotarł do Wilna.

Działania Białorusi potępiło wiele państw, w tym Polska, zarzucając władzom w Mińsku złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, „terroryzm państwowy” i „porwanie samolotu”.

Na Białorusi po sfałszowanych wyborach prezydenckich z sierpnia 2020 roku zaczęły się protesty, na które reżim Alaksandra Łukaszenki odpowiedział przemocą i represjami.