Dotychczas przewodniczący Parlamentu Europejskiego (PE) sprawowali swoją funkcję przez maksymalnie dwie dwuipółletnie kadencje. Od kilku tygodni w strasburskich i brukselskich kuluarach spekuluje się, czy precedens w tej sferze ustanowi Roberta Metsola, która zgodnie z przywołaną zasadą powinna zakończyć swoją misję w 2027 roku.

Jeśli Maltanka rzeczywiście postanowi ubiegać się o trzecią kadencję, o czym nieoficjalnie informują europejskie media, nie tylko wyłamie się z europarlamentarnej tradycji, ale również naruszy nieformalną umowęzawartą po wyborach do PE w 2024 r. między jej środowiskiem, a więc Europejską Partią Ludową (EPL), i Postępowym Sojuszem Socjalistów i Demokratów (S&D), który miał wytypować ze swoich szeregów następcę Metsoli.

– Zawarliśmy w tej kwestii porozumienie i jeśli EPL się z niego wycofa, podejmiemy decyzję, co robić. Pamiętajmy, że do wyborów przewodniczącego PE pozostał ponad rok i wiele może się w tym czasie wydarzyć – mówi DGP źródło związane z S&D.

EPL nie chcą dopuścić socjalistów do najważniejszego stanowiska w PE. Wpływ ambicji Webera?

Niewykluczone, że centralną postacią całej tej układanki okaże się szef EPL i jednocześnie lider największej frakcji w PE Manfred Weber, który w niedawnych publicznych wypowiedziach zachwalał Metsolę za sposób, w jaki kieruje pracami PE. Niemiec twierdzi przy tym, że „socjaliści skupiają się jedynie na stanowiskach”, podczas gdy jego formacji zależy na skutecznej realizacji celów. Według informatora Euractiv silnie poparcie Webera dla partyjnej koleżanki wynika nie tylko z czystej sympatii i pobudek merytorycznych. – Jeśli Metsola ustąpi, to dokąd się uda? Jedyną dostępną dla niej opcją byłoby przewodniczenie chadeckiej grupie w PE, a przecież nie ma szans, by Weber przekazał pałeczkę komuś innemu – dodaje źródło.

Najważniejsze stanowiska w Unii Europejskiej od lat rozdzielają między sobą EPL, S&D oraz liberałowie. Również obecnie Wspólnotą rządzi nieformalna koalicja złączona personalnym spoiwem – z chadeckiej rodziny wywodzi się nie tylko Metsola, ale i szefowa KE Ursula von der Leyen. Socjalista António Costa stoi na czele Rady Europejskiej, natomiast liberałka Kaja Kallas odpowiada za unijną dyplomację.

Na ewentualnym zatargu między EPL i S&D pragnie skorzystać skrajnie prawicowa grupa Patrioci dla Europy (PfE). Duński europoseł Anders Vistisen stwierdził w rozmowie z Euractiv, że Metsola mogłaby liczyć na 85 głosów jego ugrupowania, jednak warunkiem jest usunięcie kordonu sanitarnego zawiązanego wokół PfE przez centrowe frakcje. Vitisen i jego współpracownicy nie chcą być dłużej izolowani w prezydium PE i w zamian za przychylną postawę domagają się dwóch foteli wiceprzewodniczących.

O powolnym dryfowaniu EPL w stronę PfE komentatorzy dyskutują już od kilku miesięcy. Za jeden z najbardziej jaskrawych przykładów zbliżenia między grupami uznano niedawne głosowanie dotyczące pakietu deregulacyjnego Omnibus I. Projekt forsowany przez chadeków, skłóconych w tej sprawie z lewicą i liberałami, udało się przyjąć dzięki wsparciu udzielonemu przez PfE i Europę Suwerennych Narodów.

– W tym momencie nie ma mowy o trwałej koalicji między PfE i EPL, natomiast mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda nam się zmusić europosłów centrum do głosowania zgodnego z interesem Europejczyków, zwłaszcza w kwestiach bezpośrednio uderzających w konkurencyjność przedsiębiorstw. Nie wykluczamy współpracy z politykami, którzy chcą naprawiać swoje błędy z przeszłości – mówił nam przy tej okazji europoseł Konfederacji i PfE Tomasz Buczek.