W maju 2026 r. do bazy lotniczej w Łasku przylecieć mają pierwsze dwa samoloty wielozadaniowe piątej generacji – F-35. Polska kupiła łącznie 32 tego typu maszyny za 4,6 mld dolarów, a na pierwszych czterech nasi piloci szkolą się już za oceanem.
Na rakiety do F-35 na razie nie ma pieniędzy
Jednym z elementów uzbrojenia, dających im przewagę nad samolotami wroga, są rakiety powietrze-powietrze AIM-120 (wersja Delta). Dzięki nim F-35 są w stanie razić maszyny przeciwnika z odległości nawet 160 km, samemu pozostając poza zasięgiem. Zgodę na sprzedaż Polsce 400 tych nowoczesnych pocisków wyraził w kwietniu 2025 r. Departament Stanu USA, jednak dziś nie jest pewne, czy trafią one na wyposażenie Wojska Polskiego.
Problemem okazały się pieniądze, co wyszło na jaw podczas posiedzenia sejmowej podkomisji ds. polskiego przemysłu obronnego i modernizacji technicznej Sił Zbrojnych. Pytany o uzbrojenie przybywających do Polski samolotów zastępca szefa Agencji Uzbrojenia, płk. Piotr Paluch przyznał, że na razie AU „nie posiada zgody na pozyskanie tych pocisków”. Ich zakup, o szacunkowym koszcie ponad 1,3 mld dolarów, pierwotnie finansowany miał być z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych.
- Pozyskanie tych lotniczych środków bojowych miało nastąpić w ramach środków dłużnych, a więc z Funduszu Wsparcia. Każde pozyskanie sprzętu wojskowego w ramach Funduszu Wsparcia wymaga zgody zespołu sterującego – tłumaczy płk. Paluch.
I tu zaczynają się schody, bowiem FWSZ znalazł się ostatnio pod baczną obserwacją. Instytucja, powołana do życia w 2022 r., działa przy Banku Gospodarstwa Krajowego. Jej celem jest pozyskiwanie pieniędzy na nowy sprzęt dla wojska. Czyni to m.in. poprzez emisję obligacji i zaciąganie kredytów. Jak oszacowała Najwyższa Izba Kontroli, koszt instrumentów dłużnych FWSZ za 10 lat wyniesie 403 mld zł. Tymczasem na spłatę zobowiązań w tym samym okresie zaplanowano dotacje z MON w wysokości 46,1 mld zł. Minister finansów postawił sprawę jasno: kredytować można te zakupy, na których spłatę MON znajdzie pieniądze w kolejnych budżetach.
Problemy z zakupem. MON uspokaja
Jak ustalił DGP, pociski dla F-35 paść miały ofiarą zaciskania pasa. MON oficjalnie nie odpowiedziało na pytania o plan awaryjny i o to, co zrobić, by nowoczesne samoloty nie pozostały bezzębne. Nadzieję, że tak się jednak nie stanie, budzi deklaracja szefa resortu obrony, wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza. Przyznaje on, że prowadzone są w tej sprawie rozmowy z MF, a po stronie ludzi ministra Domańskiego ma być „pełne zrozumienie”, że potrzeby F-35 to jeden z priorytetów.
- Nie zawsze wszystkie decyzje zapadają od razu. Tu żaden czas i limit nie został przekroczony. Wykorzystamy zgodę, jak najszybciej będzie to możliwe, i to oczywiście dotyczy tych opcji, na które Kongres Stanów Zjednoczonych wyraził zgodę - deklaruje Kosiniak-Kamysz. Spotkanie zespołu sterującego w sprawie zagwarantowania tych pieniędzy odbyć ma się w tym tygodniu.
Modernizacja lotnictwa potrwa kilkanaście lat
Pierwsze cztery samoloty F-35 polska armia już odebrała. Do kraju dotrą w przyszłym roku. Następne trzy maszyny dostarczone będą też w tym roku, a dalszy harmonogram dostaw rozpisano do 2029 r. (2026 r. – 3 szt., 2027 r. - 16 szt., 2028 r. – 4 szt., 2029 r. – 2 szt.). Do 2028 r. zakończona ma być też dostawa koreańskich myśliwców FA-50, których nasz kraj kupił 49 szt. Wojsko bierze się też za już posiadane F-16, które wymagają modernizacji do wersji F-16V. Ta rozpocznie się w roku 2029, a zakończy 10 lat później.
Modernizacja polskiego lotnictwa to nie tylko inwestowanie w myśliwce i samoloty wielozadaniowe. Rozpisane na wiele lat programy dotyczą także maszyn transportowych, wczesnego ostrzegania oraz śmigłowców. Jak informuje gen. Sławomir Mąkosa, asystent szefa Sztabu Generalnego, rozpędu nabrał między innymi program pozyskania przez Polskę śmigłowców szturmowych AH-64 Apache. Na razie nasz kraj w drodze leasingu pozyskał osiem tego typu maszyn. Na własność kupowane będą one od 2028 r. i łącznie będzie ich 96 szt. (2028 r. – 15 szt., 2029 r. – 20 szt., 2030 r. – 32 szt., 2031 r. – 21 szt., 2032 r. – 8 szt.).
Wojsko dementuje też informacje, jakoby wycofać miano się z części śmigłowcowego kontraktu. - Nie planujemy redukcji. Jak pokazała ostatnia sytuacja, potrzebne są one nie tylko do zwalczania celów naziemnych, ale też do obrony powietrznej. Są one wyposażone w rakiety powietrze-powietrze do niszczenia dronów, jak również pozwalają na niszczenie takich obiektów poprzez system celowania pilota, który ma na oku wziernik, i gdzie skieruje wzrok, tam strzela – mówi płk. Krzysztof Zwoliński, szef Zarządu Lotnictwa Śmigłowcowego.