Mur dronów, który ochronić ma nas przed Rosją, nie do końca podoba się nawet niektórym z naszych sojuszników. Do rozsądku nawołują między innymi sąsiedzi zza Odry, a ich sceptycyzm ujawnił się podczas Warsaw Security Forum. Tam też z niezwykłą propozycją pomocy wystąpił prezydent, Wołodymyr Zełenski.
Atak rosyjskich dronów na Polskę, którego byliśmy świadkami na początku września, zapoczątkował prawdziwą lawinę podobnych incydentów. Najpierw Rosjanie poszli o krok dalej, wysyłając swe myśliwce nad Estonię, a potem do niewyjaśnionych incydentów zaczęło dochodzić w innych państwach NATO.
Mur dronów. Ukraina chce pomóc Polsce
Tajemnicze drony pojawiły się między innymi w Danii, zakłócając w ruch na sześciu krajowych lotniskach. Kraj ten wprowadził czasowy, całkowity zakaz używania obiektów bezzałogowych, a premier Danii, Mette Frederiksen, nazwała tę serię incydentów atakiem hybrydowym na jej kraj. W tym samym czasie, gdy państwa zachodu Europy na własnej skórze doświadczają tego, co wschodnia flanka NATO zna od dawna, w Warszawie powrócił temat dronowej obrony przed rosyjskim zagrożeniem. Okazją było doroczne Warsaw Security Forum, które zgromadziło ponad 2500 delegatów z kilkudziesięciu państw. Z gośćmi połączył się ukraiński prezydent, który złożył europejskim partnerom niezwykłą propozycję.
- Ukraina proponuje Polsce i wszystkim naszym partnerom zbudowanie wspólnej, w pełni niezawodnej tarczy przeciwko rosyjskim zagrożeniom powietrznym. To możliwe. Ukraina może stawić czoła wszelkiego rodzaju rosyjskim dronom i rakietom, a jeśli będziemy działać razem w regionie, będziemy mieli wystarczająco dużo broni i zdolności produkcyjnych – mówił Wołodymyr Zełenski.
Propozycja ukraińskiego prezydenta padła niedługo po tym, jak o pomyśle budowy własnego „muru dronów” głośno zaczęła mówić duża część europejskich państw. W ubiegłym tygodniu spotkanie z państwami wschodniej flanki NATO zorganizował komisarz UE ds. obrony, Andrius Kubilius. Omawiano tam pomysł europejskiego „muru dronów”, który spotkał się z entuzjastyczną reakcją szefowej KE, Ursuli on der Leyen.
Unia sypnie groszem, by postawić się Rosji
Po wtorkowym spotkaniu z sekretarzem generalnym NATO, Markiem Rutte, szefowa KE zapowiedziała podjęcie natychmiastowych działań, by europejski „mur dronów” stał się faktem. Jej deklarację poparł Mark Rutte, argumentując, iż taka antydronowa zapora jest w tej chwili konieczna.
- Musimy sprawić, że nasze niebo będzie bezpieczne. W ciągu ostatnich kilku tygodni widzieliśmy, co się wydarzyło w związku z pojawieniem się dronów w Polsce i myśliwców MiG-31 w Estonii, ale także co się wydarzyło w Danii. Jeśli chodzi o przypadek Danii, cały czas badamy, co się stało, ale jeśli chodzi o Polskę i Estonię, jest jasne, że stoją za tym Rosjanie – powiedział Rutte.
Na razie nie jest pewne, jaka będzie rola Ukrainy w unijnym projekcie, jednak należy się spodziewać, że w pierwszej kolejności państwa zdecydują się pójść drogą, jaką kilkanaście dni temu obrała Polska. Nasz kraj zdecydował się bowiem skorzystać z ukraińskich doświadczeń w obronie przeciwlotniczej, a polscy żołnierze mają być szkoleni przez ukraińskich kolegów.
Na środę zaplanowano w Kopenhadze kolejne spotkanie europejskich przywódców, którego tematem ma być między innymi budowa antydronowej tarczy. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami komisarza Kubiliusa, unijna koncepcja powinna być gotowa w ciągu roku.
Skupianie się na dronach to błąd. Czują to nie tylko Niemcy
Kiedy unijni przywódcy zamierzają debatować o budowie wspólnej tarczy, sceptycyzm wobec tego projektu wyrażają niemieccy politycy. Podejście naszych sąsiadów zasygnalizował w Warszawie minister obrony Niemiec, Boris Pistorius. Doceniając samą koncepcję, sugerował skupienie się na innych priorytetach.
- Obrona dronami, oczywiście, ale nie ścianą dronów. Mówimy o koncepcji, która zostanie zrealizowana w ciągu najbliższych trzech, czterech lat Musimy myśleć i działać w oparciu o priorytety, a myślę, że są też inne. Potrzebujemy więcej możliwości i kompetencji – powiedział niemiecki polityk wyjaśniając, że dla niego najważniejsze jest teraz uelastycznienie procesów zamówień dla wojska. A wszystko po to, by nadążyć za szybko idącą do przodu technologią.
Powszechny zachwyt dronami i nagłe skupienie się jedynie na tym rodzaju krytykowany jest też po naszej stronie Odry. Choć nasza armia realnie dziś nie ma możliwości zestrzeliwania wrogich dronów i trzeba to zmienić, to jednak część wojskowych ostrzega, aby nie tracić z oczu innych priorytetów. A ostatnie lata pokazują, że w Polsce się to zdarzało.
- Gdy teraz słucha się polityków, to można odnieść wrażenie, że współczesna wojna skupia się tylko na dronach, co jest błędem. Kiedyś mieliśmy epokę Bayraktarów, HIMARS-ów, później przeszliśmy na epokę czołgów i samolotów, bo bez nich Ukraina nie wygra, a teraz mówi się tylko o dronach – mówi DGP gen. Roman Polko, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.