Kto zadecydował o tym, że na stanowisku szefa resortu zastąpił pan partyjnego kolegę Czesława Siekierskiego? Premier Donald Tusk czy prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz?

To był element ustaleń w koalicji rządzącej. Końcową decyzję podjął premier w odpowiedzi na propozycję prezesa naszej partii. Jestem w ministerstwie rolnictwa od półtora roku, od 23 lat zajmuję się rolnictwem, przez wiele lat zasiadałem w sejmowej komisji rolnictwa. Choć sam gospodarstwa nie prowadzę, to doskonale znam problemy polskiej wsi. Przedstawiłem swoją wizję zmian w resorcie – oczekuję większej decyzyjności i sprawczości. Ministerstwo i agencje rolne mają być dla rolników, a nie odwrotnie.

Za czasów Siekierskiego resort był zbyt skostniały?

Wysoko oceniam część działań mojego poprzednika, choćby całkowite wygaszenie protestów, które zastaliśmy, wchodząc do resortu, czy przeprowadzenie Polski przez prezydencję w Radzie UE. Natomiast na niektóre tematy mam inne spojrzenie. Chcę położyć mocniejszy akcent na szybkość i skuteczność działania. Nie ma czasu na długie dyskusje, pora działać.

Ma pan na myśli ustawę o aktywnym rolniku, która wciąż nie może trafić do laski marszałkowskiej?

Ustawa o aktywnym rolniku – obok ustawy o zachowaniu funkcji produkcyjnej wsi oraz o deregulacji przepisów – jest moim priorytetem. Chcemy, żeby weszła w życie w IV kw., żebyśmy nowy nabór wniosków o dopłaty na początku 2026 r. mogli już robić w nowej rzeczywistości.

Cała rozmowa w poniedziałkowym wydaniu DGP.