Jutro uczniowie usłyszą ostatni dzwonek i zakończą się pierwszy pełny rok szkolny, nad którym czuwała obecna minister edukacji Barbara Nowacka. Dyrektorzy szkół i uczniowie nie oceniają go zbyt dobrze.
Wprowadzone pod kierownictwem Nowackiej zmiany w oświacie objęły ograniczenie prac domowych, niewliczanie religii do średniej ocen i zapowiedź zastąpienia wychowania do życia w rodzinie nieobowiązkową edukacją zdrowotną. Trwają też prace nad kolejnymi rozwiązaniami, w tym projektem ustawy o rzeczniku praw uczniowskich, przepisami dotyczącymi praw i obowiązków ucznia, zmianami w funkcjonowaniu i finansowaniu oświaty niepublicznej oraz tzw. profilem absolwenta, który ma stanowić fundament dla nowej podstawy programowej i szeroko zakrojonej reformy edukacji.
Nauczyciele nie wierzą w przyszłość
Tuż przed zakończeniem roku szkolnego Społeczne Towarzystwo Oświatowe opublikowało wyniki badania „Barometr edukacji niepublicznej”. Z zebranych wśród dyrektorów szkół ocen wynika, że aż 53,4 proc. z nich ocenia sytuację w oświacie jako raczej lub zdecydowanie złą. I tylko 7,5 proc. respondentów wierzy w poprawę; już trzeci raz z rzędu zresztą optymiści stanowią mniej niż 10 proc. pytanych. Główne problemy? Brak spójnej wizji zmian, lekceważenie opinii ekspertów i niepokój wokół planów dotyczących szkół niepublicznych. Dodatkowo coraz więcej dyrektorów skupia się na reagowaniu na zmiany w przepisach.
– Wygląda na to, że na poprawę nastrojów w oświacie przed wrześniem nie ma szans – komentuje Iga Kazimierczyk, badaczka oświaty i prezeska Fundacji Przestrzeń dla Edukacji. I zwraca uwagę na opóźnienia w procedowaniu obywatelskiego projektu ustawy, który miał powiązać wynagrodzenia nauczycieli ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. – Dyskusja o pensjach nauczycieli trwa od półtora roku. Argument o „najwyższych podwyżkach w historii” już dawno przestał działać. Tematy, które naprawdę rozpalają dyskusje – bezpieczeństwo, antydyskryminacja, wsparcie mniejszości – stoją w miejscu. Zamiast konkretów powołuje się kolejne zespoły, których członkowie kiwają głową i mówią, że trzeba się tym zająć, a realnych decyzji brak – podkreśla.
Ekspertka nie szczędzi krytycznych słów wobec działań resortu edukacji. – Funkcjonujemy w dwóch rzeczywistościach. Deklaracje o otwartości MEN zderzają się z milczeniem i brakiem działania. Jedyne, co realnie się dzieje, to kolejna wersja profilu absolwenta – zaznacza. Uważa też, że „MEN popełniło haniebny grzech zaniechania”. – Zamiast usiąść do stołu, resort poszedł klasycznym politycznym trybem: podziękował za wsparcie i zaczął działać po swojemu. A przecież po pandemii, strajkach, przyjęciu uczniów z Ukrainy była realna gotowość na uczciwą, głęboką reformę. Zmarnowano ten kapitał – konkluduje.
Uczniowie zarzucają brak wizji
Kazimierczyk rozumie przy tym i podpisuje się pod zarzutami, które padły z kolei w raporcie Akcji Uczniowskiej. Ten dokument także nie daje resortowi edukacji powodów do dumy. – Po 561 dniach pani minister Nowackiej w urzędzie muszę powiedzieć, że nie tylko nie było cudów, ale nie też planu, odwagi ani wizji. Jako młodzi ludzie czujemy się zignorowani, zlekceważeni, po raz kolejny potraktowani jak dzieci, które nie mają prawa głosu – mówi Paweł Mrozek, założyciel i przewodniczący Akcji Uczniowskiej.
Młody działacz przypomina obietnice złożone przez szefową resortu edukacji w 2023 r. – Mówiła o konsultacjach, współpracy, odpolitycznieniu szkoły, reformie podstawy programowej, walce z przeciążeniem uczniów, wsparciu psychologicznym. Nie zrealizowano ani jednej realnej zmiany, która byłaby odczuwalna dla ucznia siedzącego w ławce. Odchudzenie podstawy o 30 proc.? Nikt tego nie czuje. Ruch marketingowy – komentuje Mrozek. Akcja Uczniowska zawarła w swojej publikacji kilkadziesiąt propozycji zmian. Wśród nich wprowadzenia psychologów w każdej szkole, darmowe podręczniki w szkołach ponadpodstawowych, późniejsze rozpoczynanie lekcji, realizację programu „Szkoła dla wszystkich”, podwyżki i finansowanie szkoleń dla nauczycieli, działania przeciwko hejtowi i zmianę systemu oceniania zachowania.
Krzysztof Obrębski, wicedyrektor warszawskiego Zespołu Szkół nr 31 im. Jana Kilińskiego, zaznacza jednak, że „w przyszłość patrzy z umiarkowanym optymizmem”. – Edukacja ma szansę na nowy rozdział, ale wymaga to nie tylko kolejnych ustaw, ale też odwagi, zaufania i dialogu, przede wszystkim z nauczycielami i uczniami. Szkoła przyszłości musi uczyć krytycznego myślenia, współpracy i odporności psychicznej, a nie tylko wiedzy encyklopedycznej – komentuje.