Od wielu miesięcy resort kultury przygotowuje nową ustawę medialną. Regulacja według założeń miała trafić do podpisu nowego prezydenta. Po zwycięstwie Karola Nawrockiego Koalicja 15 października znalazła się w kropce.

– Proces likwidacji w mediach będzie trwał, dopóki w życie nie wejdzie nowa ustawa medialna i nie zostanie zapewnione stabilne finansowanie – mówi DGP wiceminister kultury Maciej Wróbel. I jak dodaje, projekt w ciągu najbliższych trzech tygodni trafi do wykazu prac legislacyjnych. – Będzie on w 98 proc. taki sam, jak zapowiadaliśmy. Przed nami jeszcze kosmetyczne zmiany. Po zaprezentowaniu projektu będziemy konsultować go z Pałacem Prezydenckim. Spróbujemy przekonać prezydenta, że to naprawdę dobrze przygotowana ustawa – wskazuje wiceszef MKiDN.

Nowa ustawa medialna. Projekt pojawi się wkrótce

Projekt zawiera jednak zmiany, które mogą okazać się trudne do zaakceptowania przez Pałac Prezydencki. Mowa m.in. o gruntownej reformie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (m.in. zwiększenie do 9 liczby członków spełniających odpowiednie kryteria), likwidację Rady Mediów Narodowych czy zmianę sposobu finansowania mediów – z abonamentu radiowo-telewizyjnego na stałe finansowanie z budżetu państwa.

– Priorytetem musi być przywrócenie wiarygodności mediom publicznym, ochrona pluralizmu i zapewnienie realnej niezależności od wpływów politycznych – dodaje w rozmowie z DGP wiceszefowa klubu Polski 2050 Aleksandra Leo. – Nowe przepisy muszą odpowiadać także na unijne standardy, w tym rozporządzenie EMFA, które zobowiązuje państwa członkowskie do zapewnienia przejrzystości własności mediów, jawności finansowania i ochrony przed ingerencją polityczną – dodaje posłanka.

Wszystko wskazuje jednak na to, że losy ustawy są przesądzone. – To KO sama zgotowała sobie problem z mediami, wchodząc nielegalnie do siedziby TVP, Polskiego Radia i PAP w grudniu 2023 r. Sami zaczęli ten cyrk z likwidacją, więc niech teraz sobie z tym radzą. Nie wiem, co zrobi Karol Nawrocki, ale nie spodziewałbym się, żeby szedł im na rękę w tym temacie – mówi nam jeden z ważniejszych polityków PiS.

Wydłużająca się likwidacja – w połączeniu ze słabymi wynikami oglądalności i powszechnymi zarzutami o brak obiektywizmu – wywołuje spore emocje także w samej koalicji rządzącej.

Procesu likwidacji w tym momencie nie broni nikt oprócz Bartłomieja Sienkiewicza i ludzi wokół niego skupionych, z którymi przejmował media publiczne. Wie pan, jakie są nastroje? Takie, że posłowie plotkują między sobą, kiedy jakieś głowy polecą – mówi nam jeden z polityków KO. – Pozycje Tomasza Syguta (dyrektora generalnego TVP – red.) i Daniela Gorgosza (likwidatora TVP – red.) są bardzo słabe. W tym momencie pytanie brzmi nie, „czy polecą”, tylko „kiedy polecą”. I tu nie chodzi nawet o to, że ktoś przegrał przez nich wybory. Bardziej o to, że podczas wyborów mogliśmy zobaczyć, jak ta telewizja nie funkcjonuje – dodaje inny z naszych rozmówców.

Jak słyszymy, decyzja o wymianie kierownictwa w mediach publicznych może zapaść w ciągu najbliższych tygodni. Według nieoficjalnych doniesień naciskać mają na to m.in. politycy Polski 2050.

A co dalej? – Jeśli ustawa spotka się z wetem prezydenta, planów jest kilka – słyszymy w KO. Jedną z opcji jest powrót do koncepcji zarządzania mediami przez ciągle istniejącą Radę Mediów Narodowych. Większość w niej – po odwołaniu przez Sejm Krzysztofa Czabańskiego w październiku 2024 r. – mają politycy związani z Koalicją 15 października. – Nie rozwiązuje to wszystkich problemów, ale pozwala jakoś wybrnąć z tej fikcyjnej likwidacji – mówi jeden z rozmówców.

Wkrótce osłabić się może także i tak słaba pozycja KRRiT. Sejm na lipcowym posiedzeniu ma zdecydować o postawieniu przewodniczącego Macieja Świrskiego przed Trybunałem Stanu. W takiej sytuacji zostałby zawieszony w czynnościach służbowych, a to spowodowałoby, że KRRiT musiałby podejmować wszystkie uchwały de facto jednomyślnie (większość wymaga dwóch trzecich głosów „za”). ©℗