Podawane w poniedziałek dane z wyborów prezydenckich w Rumunii potwierdziły zwycięstwo mera Bukaresztu, wywodzącego się spoza tradycyjnej polityki i kojarzonego z ruchami miejskimi - Nicușora Dana. Zdobył on 53,6 proc. głosów. - To zwycięstwo tysięcy ludzi, którzy wierzą, że Rumunia może się zmienić - powiedział swoim zwolennikom, wzywając jednocześnie do zachowania nadziei i cierpliwości, ponieważ kraj czeka "trudny okres".

Na lidera skrajnej prawicy George Simiona głosowało 46,4 proc. Rumunów.

George Simion chce wesprzeć Karola Nawrockiego przed drugą turą wyborów prezydenckich

Simion był wczoraj widziany na bukareszteńskim lotnisku Otopeni w towarzystwie biznesmena Vasile Pușcașa. Razem z człowiekiem, który dorobił się na nieruchomościach i wywozie odpadów, nazywanym „królem transylwańskich śmieci”, miał udać się do Polski. Jak podaje dziennik „Adevărul”, miał przyłączyć się do kampanii prezydenckiej Karola Nawrockiego przed drugą turą wyborów w Polsce. Takie doniesienia potwierdzał również wczoraj senator prawicowego ugrupowania AUR Petrișor Peiu w rozmowie z telewizją Digi24. Po południu okazało się jednak, że Simion leciał najpierw do Cluju. Do kampanii prezydenckiej Karola Nawrockiego ma się włączyć „w najbliższym czasie”.

Wyniki wyborów w Rumunii

Dan w wyborach prezydenckich w Rumunii Dan miał przewagę niemal 830 tys. głosów. Simion wygrał jednak w diasporze, która tłumnie ruszyła do urn. Wśród Rumunów przebywających na emigracji – najczęściej zarobkowej – zdobył 55,86 proc.

To nie przeszkodziło, by liberalni komentatorzy z Rumunii ogłosili koniec „fenomenu Georgescu”. Taka teza jest popularna w mediach głównego nurtu, mimo że niedzielne głosowanie pokazuje stałe i utrzymujące się na bardzo wysokim poziomie poparcie dla antysystemowej, często prorosyjskiej prawicy. Liderem pierwszej, unieważnionej tury wyborów prezydenckich w Rumunii jesienią ubiegłego roku był właśnie Călin Georgescu, a jego obecnym patronem jest George Simion. Znany publicysta (a także tłumacz na język rumuński powieści Stanisława Lema) Cristian Tudor Popescu w radiu Europa FM określił nawet proces wyborczy mianem hipnozy, a samego Simiona nazwał „szarlatanem”. Komentując preferencje diaspory, powiedział, że "są Rumunami, ale nie są Europejczykami".

Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich tłumaczy DGP, że Dan zdołał przyciągnąć do siebie dwa elektoraty. - Pierwszy z nich to elektorat antyestablishmentowy. Ten, który nie lubi rządzących Rumunią od 30 lat dwóch głównych partii, czyli socjaldemokratów i narodowych liberałów. To osoby o poglądach liberalnych i proeuropejskich, które oczekiwały zmiany raczej w jakości sceny politycznej niż linii politycznej. Szczególnie na poziomie polityki zagranicznej - opowiada. Do drugiej grupy - wskazuje ekspert - zaliczają się ci, którzy uważali, że trzeba głosować na polityka, który powstrzyma marsz radykalnej prawicy do władzy.

Nowego prezydenta czekają duże wyzwania

Prezydent-elekt Nicușor Dan przejmuje władzę w trudnym dla gospodarki rumuńskiej czasie. Mimo integracji europejskiej Rumunia wciąż należy do najbiedniejszych państw członkowskich UE. W 2023 r. aż jedna trzecia obywateli była zagrożona ubóstwem lub wykluczeniem społecznym, a mediana dochodów gospodarstw domowych wynosiła zaledwie jedną trzecią średniej unijnej. Miliony młodych ludzi wyjechały za granicę w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy. W sumie w latach 1990–2023 populacja kraju zmniejszyła się o ponad 4 miliony osób, także z powodu bardzo niskiego wskaźnika urodzeń.

Co prawda lej wzmocnił się w stosunku do euro po ogłoszeniu wyników, jednak stan finansów publicznych pozostawia wiele do życzenia. Również inwestorzy nie widzą w Rumunii atrakcyjnego rynku. Deficyt jest na historycznie wysokim poziomie (9 proc.) i to on będzie pierwszym tematem, którym będzie musiał zająć się rząd we współpracy z głową państwa. Mowa tu przede wszystkim o ograniczeniu wydatków publicznych, najpewniej konieczności podwyższenia podatków i odejściu od ustalania maksymalnych cen na energię czy sterowania maksymalnymi cenami produktów żywnościowych. To będzie – jak określają analitycy ośrodka Frames – politycznym seppuku. Polityka oszczędności i reforma podatkowa w dłuższej perspektywie będzie wzmacniała ugrupowanie Simiona i skrajną prawicę.

- Co do zasady rząd będzie próbował reformować system państwowy, sądownictwo, walczyć z korupcją, czy poprawiać efektywność funkcjonowania aparatu państwowego. Do tego dochodzą wyzwania związane ze wzmocnieniem wizerunku Rumunii na arenie międzynarodowej, który został nadszarpnięty w ciągu ostatnich sześciu miesięcy - mówi Całus.

Kim jest prezydent Rumunii?

Póki co wynik wyborczy jest jednak wielkim sukcesem politycznego outsidera, jakim jest Nicușor Dan. Do tej pory kojarzono go przede wszystkim z determinacją i skuteczną walką z patodeweloperką bukareszteńską. To on jako pierwszy sprzeciwił się próbie zabudowania stolicy w sposób urągający podstawowym kryteriom estetycznym i moralnym. Dan to również człowiek, który sprzeciwiał się wydobyciu złota w Roșia Montană. Kanadyjski inwestor chciał uczynić z tej położonej w zachodniej Transylwanii miejscowości przemysłowe pobojowisko i wielki śmietnik. Ówczesny działacz społeczny współorganizował protesty przeciw postkolonialnej eksploatacji Rumunii. Co ciekawe, uczestniczył w nich również – jako student - George Simion.

Całus wskazuje, że Dan jest wiarygodny dla wyborców jako polityk antyestablishmentowy. - Jest człowiekiem relatywnie nowym w polityce krajowej. Co prawda został niedawno wybrany na drugą kadencję na stanowisko mera stolicy, a wcześniej założył partię polityczną, ale de facto nigdy nie był u władzy i zawsze występował w kontrze do mainstreamu - stwierdza.

Po ogłoszeniu wyników głosowania z ulgą odetchnęła nie tylko część Rumunów, ale i przywództwo Unii Europejskiej. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że wynik wyborów pomoże „silnej Europie”. Prezydent Francji Emmanuel Macron stwierdził zaś, że Rumunia „wybrała demokrację, rządy prawa i Unię Europejską”. Zwycięstwa Danowi pogratulował także prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, mówiąc, że „ważne jest, aby Rumunia pozostała wiarygodnym partnerem” dla pogrążonego w wojnie Kijowa.