W końcu marca w branży górniczej w Polsce zatrudnionych było 73 tys. osób wobec 76 tys. rok wcześniej – informuje Agencja Rozwoju Przemysłu. W ciągu 10 lat zatrudnienie spadło o niemal jedną trzecią.
Równocześnie dane GUS pokazują, że tempo wzrostu wynagrodzeń w branży jest wolniejsze niż w całej gospodarce. W ciągu 10 lat średnie wynagrodzenie górników uwzględniające premie i dodatki wzrosło o 79 proc., zaś ogółu pracowników o 115 proc. W I kwartale 2025 r. średnia miesięczna płaca brutto w sektorze wydobywania węgla kamiennego i brunatnego wynosiła 12,3 tys. zł wobec 8,7 tys. zł dla ogółu gospodarki i 8,6 tys. zł dla przemysłu. W trzech ostatnich latach luka między uposażeniem górników a resztą pracowników się zmniejszała. W I kw. 2022 r. średnia płaca w górnictwie była o połowę wyższa niż w całym sektorze przedsiębiorstw, w pierwszych trzech miesiącach tego roku różnica wynosiła 41 proc.
Stopniowa redukcja zatrudnienia oraz wyhamowanie wzrostu płac są jednak niewystarczające, by koszty pracownicze przestały być obciążeniem dla sektora wydobywczego. 2024 r. górnictwo węgla kamiennego zakończyło stratą przekraczającą 11 mld zł. Na wynagrodzenia przeznaczono 12,3 mld zł. Ta kategoria wydatków odpowiadała za 33,5 proc. kosztów spółek wydobywczych. Średnia płaca w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, która zamknęła ub.r. 7,3 mld zł straty, wyniosła niemal 16,5 tys. zł brutto.
Oprócz samych uposażeń budżety kopalń obciążają także składki od wynagrodzeń (7,5 proc.) i świadczenia na rzecz pracowników (4,3 proc.). Łącznie to 45,3 proc. ogółu kosztów. Pozostałe istotne kategorie wydatków to usługi obce (18,1 proc.), zużycie materiałów (13,7 proc.) czy energia (8,7 proc.)
Według Marcina Zielińskiego, prezesa i głównego ekonomisty Forum Obywatelskiego Rozwoju, w górnictwie od lat mamy do czynienia z brakiem rachunku ekonomicznego, a nierentowne kopalnie funkcjonują dzięki dopłatom państwa. – Wysoki poziom wynagrodzeń wynika przede wszystkim z działania lobby górniczego, które skutecznie walczy o swoje wynagrodzenia kosztem reszty obywateli. Problemem jest też przerost zatrudnienia, będący efektem tego samego zjawiska, czyli blokowania zmian przez związki zawodowe – tłumaczy rozmówca DGP.
Ani górnicza Solidarność, ani Związek Zawodowy Górników w Polsce – największe związki zawodowe w branży – nie odpowiedziały na nasze pytania w sprawie wynagrodzeń w branży.
Część przedstawicieli branży wskazuje, że wysoka średnia to rezultat przerośniętych struktur kierowniczych i zarządczych w spółkach, a sami górnicy – rozumiani jako pracownicy fizyczni – mają pensje zbliżone do wynagrodzeń w pozostałych sektorach przemysłu. Dane ARP pokazują, że z 75 tys. etatów w sektorze górniczym w końcu ub.r., robotnicy odpowiadali za 57,4 tys. (77 proc.), kadra inżynieryjno-techniczna za 12,5 tys. (17 proc.), a pracownicy administracyjni za 4,2 tys. (6 proc.).
Prezes FOR zwraca uwagę, że interes górników jest sprzeczny z interesem ogółu, jednak górnicy stanowią „głośną grupę społeczną, więc kolejne rządy im ulegają zamiast dokonywać koniecznych zmian”.
– Przykładem skuteczności lobby górniczego jest tzw. umowa społeczna. Opiera się ona na nierealistycznych założeniach dotyczących wydobycia węgla i zakłada utrzymywanie dopłat i bardzo powolne zamykanie kopalń – wskazuje Zieliński. Przypomina, że krajowe zapotrzebowanie na węgiel będzie malało: w 2023 r. było to 37,8 mln t, a w 2035 r. 17 mln t.
Rząd w zawartej z górnikami umowie społecznej przewiduje, że w 2030 r. wydobycie ma sięgnąć 35 mln t. Według ARP w marcu 2025 r. produkcja węgla wyniosła 3,6 mln t, a sprzedaż 3,4 mln t. W całym I kw. produkcja i sprzedaż były takie same: wyniosły 11,2 mln t. ©℗
Nawet na Śląsku prestiż zawodu maleje
Ta grupa zawodowa jest oceniana negatywnie, co widać choćby w komentarzach w mediach społecznościowych czy pod artykułami informującymi o kolejnych protestach czy żądaniach tej grupy społecznej. To o tyle znamienne, że Polacy raczej empatycznie podchodzą do protestów innych grup zawodowych i dają wsparcie np. nauczycielom. Natomiast protesty uliczne górników są oceniane jednoznacznie negatywnie.
Górnicy są postrzegani jako bardzo uprzywilejowana – ze względu na trzynaste i czternaste pensje i prawo do wcześniejszej emerytury – a jednocześnie jako bardzo roszczeniowa grupa. Dodatkowo forma ich publicznych strajków kojarzy się z agresją, siłą, dymem i krzykami. Na wizerunku górników ciąży też skojarzenie z nadużywaniem alkoholu, w czym niestety jest sporo prawdy. Przez lata pracowałam na Górnym Śląsku w poradni leczenia uzależnień alkoholowych i górnicy – aktywni lub emerytowani – byli tam nadreprezentowani.
Jest nieco cieplejsze niż w pozostałych częściach Polski, ale mam wrażenie, że nawet u nas na Śląsku zawód górnika cieszy się coraz mniejszym prestiżem. Od dziecka mieszkam w woj. śląskim, przez 15 lat na Górnym Śląsku i widzę tę zmianę. Wszyscy wiemy, że to praca niebezpieczna i ciężka, ale ich postawa roszczeniowa może drażnić społeczeństwo.
Nie tylko same zarobki, lecz także ogół przywilejów – premie, opieka socjalna, wcześniejsze emerytury, astronomiczne odprawy. Polacy mają we krwi etos ciężkiej pracy, czego oczywiście górnikom nie można odmówić, i podejrzliwie patrzą na górników w średnim wieku, którym już przysługują prawa emerytalne i którzy pobierają z tego tytułu niemałe świadczenia. Tym bardziej że wielu z nich to osoby o co najwyżej średnim wykształceniu. Na to wszystko nakładają się kolejne strajki i brak zrozumienia pretensji Polaków, że skoro branża jest deficytowa, to pozostała część społeczeństwa nie powinna finansować tych przywilejów. ©℗