Z badań opinii publicznej, które prowadzimy co pół roku od kwietnia 2022 r., wynika, że w polskim społeczeństwie uchodźca postrzegany jest inaczej niż migrant. Uchodźca to osoba zmuszona do opuszczenia swojego kraju w wyniku działań zbrojnych. Ktoś, kto poszukuje bezpieczeństwa. Polacy mówią o uchodźcach przede wszystkim w odniesieniu do Ukrainek i Ukraińców. To się nie zmieniło od początku wojny. Ale uchodźca z Ukrainy to również osoba, którą charakteryzuje postawa roszczeniowa. Taka, która uważa, że wszystko jej się należy. Oczekuje świadczeń socjalnych, nie okazuje wdzięczności za pomoc i chce mieć więcej praw, niż mają Polacy. Co ciekawe, badani uważają też, że Ukraińcy mają inną kulturę, choć wydawałoby się, że jest ona uniwersalna, że wszyscy jesteśmy Słowianami. Zwracają uwagę np., że Ukraińcy mają inne normy, zasady, zwyczaje, a także wspomnianą postawę roszczeniową. A także że są wyznawcami innej religii, choć nie jest to postrzegane jako coś negatywnego. W połowie 2024 r. badani zaczęli wskazywać na cechy takie jak wschodnia mentalność i sowiecka kultura. To nie tylko postawa roszczeniowa, lecz także cwaniactwo, poleganie na socjalu, brak kultury osobistej i
dbałości o dobro wspólne.
Jakiś czas temu odkryliśmy nowe zjawisko społeczne: dysonans pozytywnego nastawienia. Z jednej strony uważamy, że Ukraina w tej wojnie ma rację i powinna ją wygrać. Wierzymy też, że należy jej pomagać. Tak myśli 82 proc. osób. Z drugiej strony Polacy zaczęli dostrzegać, że w relacjach z Ukrainą interes naszego kraju też jest ważny, a może najważniejszy. Dlatego radykalnie zmienia się zakres pomocy dla uchodźców, jaką jesteśmy gotowi oferować. Na początku wojny była jedna rzecz, która nie spotkała się z akceptacją Polaków: wypłacanie uchodźcom 500+ i innych zasiłków. Teraz jesteśmy w sytuacji odwrotnej – właściwie są tylko dwie formy pomocy, które mają aprobatę społeczeństwa. Chodzi o możliwość nauki dzieci uchodźczych w polskich szkołach i dostęp do ochrony zdrowia na takich samych zasadach jak dla Polaków.
Wpływ ma na to kilka czynników. Na początku wojny świadomość Polaków w największym stopniu kreowały media. Oczywiście nie wszystkie, do końca 2023 r. były tylko dwie stacje telewizyjne – TVN i TVP – których przekazy były radykalnie odmienne. Kolejna sprawa to narracja na scenie politycznej. Zawirowania w relacjach Polski z Ukrainą związane m.in. z kwestią rzezi wołyńskiej wybrzmiewają w naszych badaniach od połowy zeszłego roku. Wcześniej ich nie poruszano. Najważniejsze są jednak osobiste kontakty z uchodźcami. Kiedy na początku wojny Polacy mówili o potencjalnych zagrożeniach związanych z obecnością Ukraińców w naszym kraju, to wskazywali na kwestie dość abstrakcyjne, np. negatywny wpływ na gospodarkę. Dziś na pierwszym miejscu pojawiają się łamanie prawa i przestępczość. Na dalszych miejscach mamy: skutki dla rynku pracy, inną kulturę oraz brak akceptacji polskiej kultury i historii. Kiedy pytamy badanych, dlaczego ich stosunek zmienił się z bardzo pozytywnego na negatywny, to mówią o postawie roszczeniowej, niewłaściwym zachowaniu uchodźców czy dostępie do zbyt wielu świadczeń socjalnych. Występuje tu efekt salonu kosmetycznego. Okazuje się, że dochodzi do konfliktów między młodymi Polkami a młodymi Ukrainkami. Chodzi o kobiety do 29. roku życia, zazwyczaj z wykształceniem średnim lub niższym. Ich stosunek do uchodźców jest o wiele bardziej negatywny niż innych badanych przez nas osób.
Nie do końca. Oczekujemy od ukraińskich uchodźców, żeby się usamodzielnili. Minął czas wielkiej pomocy. Na początku wojny godziliśmy się ponosić koszty zakwaterowania i wyżywienia uchodźców z polskiego budżetu. Teraz nie ma już na to zgody. Chcemy, żeby Ukraińcy podjęli normalną, legalną pracę i funkcjonowali na takich samych zasadach co Polacy. Nasi respondenci często mówią, że Ukraińcy chcą mieć od nas większe prawa, bo walczą za wolną Polskę. Nasi rodacy o tyle tej narracji nie akceptują, że formułują ją ludzie, którzy nie działają na froncie, tylko żyją nad Wisłą.
Nie. Polacy uważają po prostu, że epatowanie pieniędzmi i bogactwem – podobnie jak nadużywanie alkoholu czy nieprzestrzeganie przepisów ruchu drogowego – to pewien stały element sowieckiej mentalności, o którą oskarżają Ukraińców. Nie chcą akceptować takich zachowań. Na to nakłada się kwestia wdzięczności, której oczekujemy, a której Ukraina nie okazuje. Widzimy to choćby w wystąpieniach prezydenta Wołodymyra Zełenskiego czy innych polityków ukraińskich. Nie zmienia to faktu, że tylko co 10. Polak sprzeciwia się przyjmowaniu Ukraińców. Przy czym 60 proc. społeczeństwa uważa, że powinien to być pobyt tymczasowy, do zakończenia działań wojennych.
Nie rozpatrywałbym tego w kategorii problemu. Z naszych badań wynika, że stosunek do uchodźców z Ukrainy jest skorelowany ze stanem naszej gospodarki. Wyobraźmy sobie, że w Polsce zaczyna znacząco rosnąć bezrobocie. Mogłoby to się stać jednym z głównych czynników negatywnie wpływających na postrzeganie Ukraińców. Podobnie jest w przypadku wzrostu cen w sklepach, opłat za energię elektryczną czy ogrzewanie. Polacy obarczają winą za tego typu problemy przede wszystkim polityków. W dalszej kolejności – uchodźców z Ukrainy. Uważają bowiem, że polskie państwo przeznacza na ich utrzymanie ogromne pieniądze. Nie ma znaczenia, czy te koszty się bilansują z przychodami z tytułu płaconych przez Ukraińców podatków.
Badania na to nie wskazują. Niezależnie od stanu gospodarki Polacy uważają, że Ukraińcom przysługuje zbyt wiele świadczeń socjalnych, które obciążają budżet. Jest tak dlatego, że wzrost PKB i inne zjawiska ekonomiczne nie są bezpośrednio odczuwalne na poziomie gospodarstw domowych. PKB Polski idzie w górę, ale dla wielu rachunki są wciąż zdecydowanie za wysokie, ludzie odczuwają to w portfelach.
Chęć pomocy Ukraińcom maleje wszędzie, zarówno w Europie, jak i poza nią, np. w Stanach Zjednoczonych. My na tym tle nadal wypadamy dobrze. Warto zresztą przypomnieć o początku wojny, kiedy Polacy bez żadnych nakazów przyjmowali uchodźców do swoich domów. Zanim państwo zareagowało, zdążyliśmy samodzielnie zorganizować ogromną akcję pomocową. Możemy być z tego dumni, bo do podobnego zrywu nie doszło w żadnym innym kraju.
To jest normalny proces. Gdy dochodzi do wielkiego zrywu, ludzie kierują się emocjami, przede wszystkim empatią. Potem następuje racjonalizacja. Przestajemy patrzeć na uchodźców wyłącznie w dobrym świetle, zaczynamy zwracać uwagę na to, jak się zachowują. W mediach coraz mniej jest pozytywnych historii, a coraz więcej opowieści o przestępstwach. To wpływa na opinie Polaków. Niedawno udało nam się zidentyfikować w badaniach ciekawy trend, efekt dobrego samarytanina. Polega on na tym, że w styczniu każdego roku nasze wskaźniki pomocowe rosną. Potem radykalnie spadają.
Wydaje się, że to efekt świąt Bożego Narodzenia. Ten czas wzmacnia w nas poczucie wspólnoty, empatię i współczucie, które skłaniają do dobrych zachowań. Może to być też kwestia postanowień noworocznych, pewnego psychologicznego odrodzenia. Ludzie na początku roku chcą być lepsi, wspierać innych. Nie bez powodu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy odbywa się w styczniu, a nie w maju czy czerwcu. Wychodzi na to, że silne emocje są kluczowe. Emocje są bardzo ważne, ale skłaniam się ku tezie, że Polacy mimo wszystko zachowują się racjonalnie. Są przywiązani do swoich norm, wartości i sposobu życia. Dlatego oczekują, że będą one respektowane przez innych. Od wybuchu wojny nasze nastawienie faktycznie uległo zmianie na gorsze, ale ciągle jest pozytywne. Jeśli spojrzymy na ostatnie badanie sprzed rosyjskiej inwazji – sondaż CBOS ze stycznia 2022 r. – to okaże się, że wracamy do punktu wyjścia. Stosunek Polaków do Ukraińców ledwo został wówczas zakwalifikowany jako pozytywny, balansował na granicy z neutralnym. Najgorzej ocenialiśmy Arabów i Rosjan, najlepiej Włochów i Węgrów. Ukraińcy plasowali się na 12. miejscu wśród 19 narodów ocenianych na skali sympatia–niechęć. Po 24 lutego pochłonęły nas emocje, zaczęliśmy żywić do Ukraińców głębokie uczucia. Aby precyzyjnie, wielowymiarowo zdiagnozować to zjawisko, opracowaliśmy wskaźnik społecznej percepcji imigrantów (SPMI), który może przyjąć wartość od -200 do 200 pkt. W kwietniu 2022 r., krótko po rozpoczęciu wojny, nasz stosunek do Ukraińców uplasował się na poziomie 110 pkt, a najwyższą wartość osiągnął w styczniu 2023 r. – 114 pkt. Był to okres wielkiego entuzjazmu. W maju 2024 r. wskaźnik spadł do najniższej wartości – 43 pkt. Obecnie wynosi 65 pkt.
Od początku wojny jesteśmy przeciwni wysyłaniu do Ukrainy naszych żołnierzy. Taki pomysł popiera jedynie 3,5 proc. badanych – to wynik oscylujący w granicach błędu statystycznego. ©Ⓟ