Ważą się losy finansowania dla Prawa i Sprawiedliwości. Posiedzenie PKW w tej sprawie odroczono o miesiąc.

Środowe posiedzenie Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) trwało około siedmiu godzin. Podczas obrad zdecydowano o przyjęciu większości sprawozdań finansowych komitetów biorących udział w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. W przypadku dokumentu złożonego przez PiS rozstrzygnięcia jednak zabrakło. – PKW podjęła decyzję, iż należy odroczyć termin podjęcia uchwały. Zwracamy się do Rządowego Centrum Legislacji i NASK. Chcemy wyjaśnić wątpliwości, które wynikają z pism, które w ostatnim czasie do nas wpłynęły – wskazał przewodniczący Sylwester Marciniak. Jak tłumaczył, w dokumentacji brakuje „szczegółowych wyliczeń wobec wynagrodzenia i zakresu czynności” osób, które miały obsługiwać kampanię byłego szefa RCL Krzysztofa Szczuckiego. Brakuje również wyliczeń dotyczących „wartości rynkowych sondaży”, które w trakcie kampanii realizowała NASK.

Prawna zagwozdka

Kolejne posiedzenie w tej sprawie zaplanowano na 29 sierpnia. Do tego czasu do PKW mają wpłynąć kolejne wyjaśnienia. Stanowisko wobec formułowanych zarzutów przedstawi również pełnomocnik finansowy komitetu PiS.

– Nie będę spekulować, czekam ze spokojem na to, co się wydarzy. Wierzę, że propaństwowe myślenie zwycięży u przedstawicieli PKW – komentuje w rozmowie z DGP Łukasz Schreiber, były minister w rządzie PiS, członek sejmowej podkomisji ds. nowelizacji kodeksu wyborczego. – Jestem natomiast przekonany, że politycy nie powinni wywierać żadnej presji na członkach komisji. Wypowiedzi, w których przedstawiciele KPRM mówią wprost, jak PKW powinna się zachować, są skandaliczne – dodaje.

Podobnie na sprawę patrzy Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego. – Presja wywierana na PKW była zbyt duża, czy to ze strony partii rządzącej, czy w mniejszym stopniu ze strony opozycji – tłumaczy nasz rozmówca. – W moim przekonaniu na kolejnym posiedzeniu członkowie PKW odrzucą sprawozdanie, a tym samym przerzucą odpowiedzialność za podjęcie decyzji na Sąd Najwyższy. Skarga PiS na uchwałę PKW trafi do nieuznawanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. To wytworzy kolejny problem natury prawnej, ponownie wrócimy do dyskusji, czy izba ta jest sądem, czy nie jest. Otworzy się nam kolejny krąg piekła po prostu – przewiduje Izdebski.

PKW pod presją

W ostatnich tygodniach do PKW trafiło wiele pism o nieprawidłowościach, których miał się dopuścić komitet PiS. Zastrzeżenia dotyczą wydatkowania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, wykorzystania mienia publicznego, finansowania spotów, przyjęcia niedozwolonej korzyści majątkowej czy resortowych kampanii reklamowych. Wśród zgłaszających znaleźli się Rządowe Centrum Legislacji, poszczególne ministerstwa, Najwyższa Izba Kontroli, posłowie i senatorowie, a także organizacje pozarządowe. Jeszcze wczoraj do PKW wpłynęły kolejne dokumenty z kancelarii premiera. – Albo PKW potrafi przywrócić rangę i respekt dla jej wytycznych i zasad finansowania kampanii, albo pójdziemy w stronę państwa, w którym nie obowiązują już żadne reguły. W istocie chodzi tutaj o przywrócenie wiary w fundamenty państwa prawnego – mówił minister Maciej Berek w rozmowie z portalem Money.pl.

Jak informowaliśmy w poniedziałek, według analizy przygotowywanej przez Krajowe Biuro Wyborcze, do której dotarł DGP, ewentualne odrzucenie sprawozdania przez PKW mogłoby naruszyć dotychczasową interpretację „zasad wypracowanych przez ponad 20 lat sprawowania przez nią kontroli finansowania kampanii wyborczych, których zasadność potwierdza również orzecznictwo Sądu Najwyższego”. Jak stwierdzono w raporcie, zakres kontroli sprawowanej przez PKW wyznaczają przepisy, obejmuje on więc wyłącznie działania komitetów wyborczych. „Działania podmiotów innych niż komitety wyborcze nie podlegają kontroli ani ocenie dokonywanej przez PKW, a ich analiza służyć może jedynie ustaleniu stanu faktycznego” – czytamy w dokumencie. Analiza KBW nie jest jednak wiążąca dla członków PKW. ©℗