Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że przez ostatnie lata rząd Prawa i Sprawiedliwości wykorzystywał dostępne narzędzia do walki politycznej. Uczestniczył w rozgrywce, w której wykorzystywał znaczone karty. Podporządkował sobie Telewizję Polską, wydawał publiczne pieniądze według swojego uznania, a spółki Skarbu Państwa traktował jak łatwy łup do promocji swoich wydarzeń, a także obsadzał je „zasłużonymi”, których trzeba było jakoś „nagrodzić”.

Jak jednak ujawniliśmy w poniedziałkowym wydaniu DGP, obecny kształt przepisów kodeksu wyborczego może nie pozwolić na odebranie finansowania PiS-owi. Według raportu przygotowanego przez zespół z Krajowego Biura Wyborczego zakres kontroli sprawowanej przez PKW wyznaczają przepisy, więc obejmuje on wyłącznie działania komitetów wyborczych. „Działania podmiotów innych niż komitety wyborcze nie podlegają kontroli ani ocenie dokonywanej przez PKW, a ich analiza służyć może jedynie ustaleniu stanu faktycznego” – czytamy w dokumencie. I dalej: „nie może być podstawą odrzucenia sprawozdania ani wskazania uchybienia obiektywny wpływ działań innego podmiotu na polepszenie szans wyborczych komitetu wyborczego, o ile działania te dokonywane były bez porozumienia z komitetem”. Wewnętrzne analizy Krajowego Biura Wyborczego wskazują, że ewentualne odrzucenie sprawozdania PiS przez PKW mogłoby naruszyć dotychczasową interpretację „zasad wypracowanych przez ponad 20 lat sprawowania przez nią kontroli finansowania kampanii wyborczych, których zasadność potwierdza również orzecznictwo Sądu Najwyższego”.

Co istotne, eksperci z KBW w analizie podkreślili jasno, że „PKW nie dokonuje ocen, oczywiste jest jednak, że działania naruszające prawo (np. zasady gospodarowania majątkiem publicznym) nie są przez nią akceptowane. Dokonanie oceny tych działań należy jednak do innych organów państwa”.

Z dokumentu wynika więc jasno: PKW widzi pewne możliwe nadużycia, ale wie, że badanie ich wychodzi poza obszar jej kompetencji. To rolą prokuratury jest ściganie i oskarżanie tych, którzy złamali prawo, a rolą sądów wymierzanie sprawiedliwości wobec takich osób.

Gdy w styczniu br. premier Donald Tusk mówił o rozliczeniach poprzedniej władzy, wskazał, że „terror praworządności” jest dla niego „jedną z najważniejszych zasad”. – Każdy, bez wyjątku, czy to były minister, czy poseł, czy emeryt, czy licealista, każdy obywatel powinien podlegać tym samym rygorom prawnym. Nie politycy, ale sądy i przepisy prawa powinny rozstrzygać o tym, kto jest winny – wskazywał szef rządu.

Politycy koalicji rządzącej szybko zapomnieli jednak o tych słowach, gdy okazało się, że dowody zgromadzone przez PKW mogą nie być wystarczające, aby pozbawić PiS finansowania na następne lata. Konstytucyjna zasada zakładająca, że „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa” także zeszła na dalszy plan.

Ministrowie z kancelarii premiera bez zażenowania zaczęli więc publicznie naciskać na członków komisji. – Albo PKW wykona swoją robotę, albo będzie ślizgać się z dobrym samopoczuciem przy unikaniu problemu i umyciu rąk – mówił w rozmowie z Polsatem Maciej Berek, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów. Wtórował mu Jan Grabiec. – Nie wyobrażam sobie, żeby na podstawie dwudziestu kilku stron prawnych argumentów, a nie publicystyki, które wysłaliśmy do PKW, nie zapadła decyzja o zakwestionowaniu sprawozdania finansowego PiS – podkreślał szef KPRM.

Panom ministrom nie trzeba chyba przypominać, że dobre samopoczucie i liczba stron przesłanych dokumentów mają marginalne znaczenie wobec litery kodeksu wyborczego.

Co więcej, nic nie stoi przecież na przeszkodzie, aby prawo w tej kwestii zmienić. Koalicja 15 października ma większość w obu izbach parlamentu. Może więc rozszerzyć kompetencje PKW tak, aby podczas następnych wyborów swoją oceną obejmowały one szerszy zakres niż stricte sprawozdanie wyborcze poszczególnych ugrupowań. Wystarczy skierować ustawę do Sejmu, zamiast odgrażać się członkom PKW przed obiektywami kamer.

Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmą dziś członkowie najwyższego organu wyborczego – przyjmą sprawozdanie PiS bez zastrzeżeń, przyjmą sprawozdanie, wskazując na uchybienia, odrzucą sprawozdanie lub po raz kolejny odroczą obrady – jedno jest pewne: jako państwo po raz kolejny nie zdaliśmy egzaminu z dojrzałości. ©℗