Szykuje się niemałe trzęsienie ziemi w opiece zdrowotnej, a wszystko za sprawą dwóch projektów ustaw, jakie już przygotowało Ministerstwo Zdrowia. I gdy opozycja grzmi, że władza szykuje nam likwidację mnóstwa małych, powiatowych szpitali, to lekarze – politycy ostrzegają, że czas małych i wszechstronnych szpitali się skończył. Czeka nas niemała rewolucja. Co się zmieni i które szpitale znikną?
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło wstępne założenia zmian w dwóch ustawach, które zreformować mają sieć polskich szpitali. Wiele w nich mówi się o restrukturyzacji, konsolidacji oraz racjonalizacji kosztów, jednak wyłaniający się z zapisów obraz nie pozostawia wątpliwości – z taką siecią szpitali, jaką znamy dziś, będziemy musieli się pożegnać.
Likwidacja szpitali? Ministerstwo wyjaśnia, co nam szykuje
Pierwsze wieści o planowanych zmianach w sposobach działania szpitali wywołały niemała burzę polityczną. Od razu pojawiły się oskarżenia, że wśród wielu paragrafów i ustawowych zapisów władza stara się ukryć chęć zamykania oddziałów, a nawet całych szpitali.
- Nie dziwi mnie, że pokazano to dopiero po wyborach, bo jednym z kluczowych elementów jest… zamykanie porodówek – grzmiał w mediach społecznościowych poseł Janusz Cieszyński.
W resorcie zdrowia tłumaczą, iż zmiany są niezbędne, szczególnie jeśli chodzi o mniejsze szpitale. Reformę tę nazywa się nawet „wzmocnieniem systemu”.
„Konieczne jest również wzmocnienie systemu szpitalnego przez konsolidację zasobów oraz racjonalizację kosztów po stronie podmiotów leczniczych w sytuacji, gdy występuje nakładanie się lub nieefektywne rozproszenie potencjału kadrowego i infrastrukturalnego w stosunku do zidentyfikowanych potrzeb zdrowotnych na danym terenie oraz wzmocnienie nadzoru podmiotów tworzących nad programami restrukturyzacyjnymi” – tłumaczy konieczność wprowadzanych zmian Ministerstwo Zdrowia.
A wśród zaproponowanych rozwiązań znalazł się zapis mówiący, iż z chwilą wejścia w życie ustawy, szpitale mogłyby być prowadzone nie przez pojedyncze samorządy, ale przez ich związki. W praktyce oznaczać miałoby to, iż nie w każdym mieście powiatowym, posiadającym dziś szpital, po reformie znajdziemy wszystkie, działające w nim dziś oddziały specjalistyczne. A w ocenie lekarzy i jednocześnie polityków, musimy się przygotować, że zmiany takie są nieuniknione.
Łączenie szpitali to jedyne wyjście. Politycy mają plan
Furtka, pozwalająca związkom gmin, czy powiatów na wspólne prowadzenie szpitali podoba się byłemu wiceministrowi zdrowia i jednocześnie posłowi PiS. W ocenie posła Bolesława Piechy, tylko w ten sposób można będzie niektórym szpitalom zapewnić właściwe finansowanie. Nie mówi nawet „nie” konsolidacji niektórych placówek leczniczych.
- Medycyna się potwornie zmieniła i ta konsolidacja jest warunkiem koniecznym. Takie całościowe, holistyczne podejście do pacjenta jednak gdzieś znikło i medycyna nam się wyspecjalizowała. I dziś, potocznie mówiąc, i od stopy, i od ręki mamy dwóch innych specjalistów. Byłoby to pewnie cenne, by taki twór ponad powiatowy mógł spełniać więcej oczekiwań pacjentów, niż jeden mały szpital, o zapędach i chęciach zrobienia wszystkiego. Wtedy najczęściej kończy się to bankructwem – mówi Gazecie Prawnej Bolesław Piecha.
Widzi on jednak pewną przeszkodę na drodze do wprowadzenia takiego systemu. I nie tkwi ona bynajmniej w lekarzach, czy pacjentach, ale w samych samorządowcach, którzy niekiedy za punkt honoru przyjmują, aby ich szpitale zapewniały pełną opiekę, nawet kosztem ich zadłużania. Nie ma też złudzeń, że taka sieć wszechstronnych szpitali, jaką znamy z ostatnich lat, odchodzi powoli do lamusa.
- Z tym się na pewno musimy pożegnać, ale te możliwości pożegnania zależały będą jednak od władz samorządów, a tam wola pozbycia się czegokolwiek, wobec ogromnej presji pacjentów, a to się przekłada na wynik wyborczy, nie była jednak wielka. Dlatego mi się wydaje, że łatwiej byłoby tym wszystkim sterować z poziomu województwa, gdzie ta presja społeczna jest mniejsza – ocenia poseł Piecha.
Mniej porodówek. Więcej szpitali geriatrycznych
Zarządzania specjalistycznymi szpitalami z poziomu województw, czy regionów chciałby też jego sejmowy kolega, również lekarz, poseł Marek Hok z Koalicji Obywatelskiej. Nie ma on złudzeń, że z niektórymi oddziałami specjalistycznymi będziemy musieli się pożegnać.
- Uważam, że to jest dobry kierunek. Sądzę, że szpitale w danym regionie powinny ze sobą współpracować, a nie konkurować. Powinny uzupełniać swoje usługi, nie podbierać kadry medycznej. Nie musi być w każdym szpitalu powiatowym, odległym od siebie o 20 kilometrów oddziałów specjalistycznych, tylko one powinny być w jednostkach trochę większych, nawet w szpitalach wojewódzkich – ocenia Marek Hok.
Podobnie jak Bolesław Piecha, wskazuje on, że problemem może być doprowadzenie do porozumienia się w sprawie konsolidacji poszczególnych samorządów i wskazuje przykłady oddziałów położniczych, z których wiele, jego zdaniem, po prostu powinno być zlikwidowanych.
- Porodów mamy coraz mniej i ten trend będzie się pogłębiał, więc na przykład oddziały położnicze niekoniecznie muszą być w każdym szpitalu powiatowym, gdzie odbywa się 150-200 porodów na rok. Taka mała liczba porodów nie daje doświadczenia medykom, a jednocześnie bezpieczeństwa pacjentkom. A do tego trzyma się całą infrastrukturę, sale, wyposażenie i lekarzy, to jest dosyć kosztowne – mówi Marek Hok.
Nie chciałby jednak, aby wprowadzana reforma była wstępem do likwidacji mniejszych szpitali, ale ich przekształcania i specjalizowania się w niektórych dziedzinach. Wskazuje też, w którą stronę cały proces powinien pójść.
- Ta forma konsolidacji jest formą pójścia na ratunek tym szpitalom, których jest, mówiąc delikatnie – dużo. My nie mamy oddziałów opiekuńczych, nie mamy szpitali rehabilitacyjnych, geriatrycznych, a takie są w tej chwili potrzeby. I trzeba o tym myśleć, aby może nie w ramach zamykania, ale przekształcania szpitali, utworzyć tam takie centra pomocy osobom starszym, zakłady opiekuńczo-lecznicze, bo takie będą wyzwania – radzi Marek Hok.
Proponowanymi przez Ministerstwo Zdrowia zmianami w najbliższym czasie zająć ma się rząd.