Zajmują pierwsze miejsca na listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale nawet w ich partiach mówi się, że mogą mieć kłopoty. Od Macieja Wąsika odcięła się cześć jego kolegów, Daniel Obajtek nie jest zbyt częstym gościem w swym okręgu, a kłopoty może mieć też Marcin Kierwiński z KO. Czy może dojść do sensacji i gwarantowane „jedynki” nie pojadą do Brukseli? Nieco światła na tę sprawę rzuca politolog, prof. Kazimierz Kik.

Już w niedzielę wybory do Parlamentu Europejskiego, a końcówka kampanii nie była wolna od afer, oskarżeń i prób zdyskredytowania przeciwników politycznych. Dostało się też tym, którzy zajęli w swych okręgach najbardziej eksponowane miejsca i stali się „jedynkami” na listach.

Politolog o szansach kontrowersyjnych „jedynek” PiS

W Macieja Wąsika, który przewodzi liście PiS na Podlasiu uderzenie przyszło z najmniej spodziewanej strony. Jego własny partyjny kolega, Marek Suski głośno powiedział, że go nie poprze, czym wprawił w zakłopotanie nie tylko część aktywu partyjnego, ale też wyborców PiS. Polityk uznał wprost, że z Wąsikiem, który siedział w więzieniu, „nikt nie będzie się liczył”.

Również Daniel Obajtek, były szef Orlenu nie miał na finiszu kampanii łatwego życia, a rządzący kierowali pod jego adresem bardzo poważne oskarżenia. Pojawiały się nawet groźby, że na Obajtka będzie musiała zapolować policja i choć ostatecznie nic z tego nie wyszło, powstała wokół niego niezdrowa atmosfera. Podobnie po drugiej stronie sceny politycznej, gdzie jedną z „jedynek” jest były szef MSWiA, Marcin Kierwiński. Na jego wizerunku zaciążył nie tylko niefortunny występ publiczny i afera z „pogłosem”, ale też rzekomy wewnętrzny sondaż partyjny, który miał wskazać, że ma on małe szanse na zdobycie mandatu.

Czy w takim razie politycy, wokół których narosło tak wiele wątpliwości, mogą spać spokojnie i już liczyć na sute pensje europosłów? W ocenie politologa, prof. Kazimierza Kika, nie jest to wykluczone.

- Wąsik i Obajtek mogą wejść, bo jak się spojrzy na atmosferę polityczną w kraju, to widać, że poparcie niewiele się zmienia, a oni sami nie odgrywają wielkiej roli, bo to są listy partyjne To partia decyduje, kto i dlaczego się partii opłaca. Jeżeli jest polaryzacja, to żelazne elektoraty się zamykają, a działają na zasadzie, że „naszych biją”. Ta polaryzacja odbiera wyborcom rozum – mówi Gazecie Prawnej prof. Kazimierz Kik.

Marcin Kierwiński da radę? „To jest żołnierz partyjny”

Otrzymanie od lidera partii miejsca na „jedynce”, to zdaniem profesora Kika, niemal pewna recepta na dostanie się do Parlamentu Europejskiego, jednak każda z partii inaczej dobierała kadry, mające ją reprezentować w Europie.

- U nas jest różna filozofia jedynek w tegorocznych eurowyborach. Zupełnie inna filozofia przyświeca Prawu i Sprawiedliwości, które nie traktuje PE jako jednego ze swoich głównych atutów politycznych, bo jest przeciwne integracji Europy. I tam jest to albo zsyłka, albo partyjni żołnierze. Natomiast jeżeli chodzi o rządzących, to jest troszeczkę inaczej, ale i tak, aby wygrać, to trzeba na pierwsze miejsce wrzucić postać z partii. Ale czy licząca się postać w partii jest jednocześnie liczącą się osobą w zakresie problemów integracji Europy? I to są kandydatury partyjne, a nie polskie – wspierające interesy Polski w Brukseli na rzecz wspólnego dobra – ocenia politolog.

Zwraca on uwagę, że w przypadku obecnie rządzących, którzy na sztandarach mają idee integracji europejskiej i wspólnego, europejskiego dobra, na listach wyborczych powinno pojawić się więcej zdolnych do kompromisów fachowców, a nie tylko polityków wiernych i rozpoznawalnych.

- Dla frakcji, które w Europie będą marginalizowane, to nie liczy się profesjonalizm, ale od rządzących wymaga się więcej i są siłą nośną Europy i nie jest obojętne, jacy oni są, bo wtedy poprowadzą Europę w złym kierunku. Jeżeli chodzi o ministra Kierwińskiego, to jest żołnierz partyjny. To jest inteligentny człowiek, ale inteligencja, a profesjonalizm to są nieco inne rzeczy – ocenia Kazimierz Kik.