Nowa koalicja rządząca ma kilka scenariuszy na walkę o media publiczne. Działania mają być prowadzone wielotorowo.

W ubiegłym tygodniu – mimo kuluarowych zapowiedzi – nie doszło do żadnych drastycznych zmian w funkcjonowaniu Telewizji Polskiej. Z tego też powodu wśród polityków koalicji rządzącej narasta presja, aby jak najszybciej podjąć decyzje, które zmienią status quo w budynkach przy ul. Woronicza i pl. Powstańców Warszawy. – Nikt nie chce już oglądać takich demonstracji, jakie miały miejsce w czwartek przed TVP. Nie ma na co czekać, trzeba działać – przyznaje w rozmowie z nami jeden z posłów KO.

TK nie zatrzyma zmian

Głównym czynnikiem, który istotnie zaburzył plan odbicia mediów, było skierowanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego przez posłów Prawa i Sprawiedliwości o zbadanie zgodności z konstytucją niektórych przepisów ustawy o radiofonii i telewizji oraz kodeksu spółek handlowych. W czwartek TK pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej wydał postanowienie o zabezpieczeniu. Decyzja zobowiązała Skarb Państwa do powstrzymania się od czynności zmierzających do likwidacji spółek publicznej radiofonii i telewizji oraz dokonywania zmian w ich zarządach. – Minister Sienkiewicz nie może ingerować w zarządy mediów publicznych do czasu rozpatrzenia naszego wniosku – argumentował dr hab. Krzysztof Szczucki, poseł PiS i były prezes Rządowego Centrum Legislacji. Rozprawa jest zaplanowana na 16 stycznia 2024 r.

Jak jednak słyszymy, czwartkowa decyzja TK nie wstrzyma planowanych zmian. – Ruch posłów PiS faktycznie trochę opóźnił nasze działania. Niektórzy byli nawet zaskoczeni takim obrotem spraw. Ale nie zmienia to faktu, że zmiany w TVP nastąpią – mówi w rozmowie z DGP jeden z polityków nowej większości. – Już poradziliśmy sobie z postanowieniem Przyłębskiej. Nie będziemy się nim przejmować, bo ono jest kompletnie bez wartości. Skarb Państwa nie jest stroną postępowania, dlatego TK nie może stosować wobec niego zabezpieczeń – dodaje inny.

Wśród opcji, które znajdują się na stole, najczęściej są wskazywane warianty związane z zawieszeniem członków obecnego zarządu TVP lub postawieniem spółek medialnych w stan likwidacji. W przypadku realizacji pierwszego scenariusza spółką mógłby zarządzać kurator (wyznaczony przez sąd rejestrowy; kandydaturę na kuratora może wysunąć szef MKiDN). – Z kolei w przypadku likwidacji minister, wykonując jednoosobowo uprawnienia walnego zgromadzenia, podejmuje uchwałę o rozwiązaniu spółki. Wchodzi ona w stan likwidacji, a minister wskazuje likwidatora lub likwidatorów. W stanie likwidacji spółka może dalej działać. Zarządza nią likwidator, który dysponuje wszystkimi kompetencjami zarządu – tłumaczy w rozmowie z DGP prof. Katarzyna Bilewska z Katedry Prawa Handlowego UW, adwokat i partner w kancelarii BLSK Legal.

RMN do wygaszenia

Jak wynika z naszych ustaleń – niezależnie od drogi, którą obierze minister kultury – nowa większość parlamentarna chce zablokować również ścieżki, które mogą zostać wykorzystane przez polityków PiS do utrudnienia przejęcia mediów publicznych. Jeszcze w tym tygodniu stanowiska ma stracić troje członków Rady Mediów Narodowych – Krzysztof Czabański (przewodniczący RMN), Joanna Lichocka i Piotr Babinetz. Najprawdopodobniej jutro projekty stosownych uchwał trafią pod obrady sejmowej komisji kultury i środków przekazu, a w środę pod głosowanie na sali plenarnej. Taki ruch ma zapobiec sytuacji, w której rada kontrolowana przez polityków Zjednoczonej Prawicy – już po ustanowieniu przez ministra Sienkiewicza kuratora lub likwidatora w spółkach medialnych – zdecyduje się np. na wybór nowego prezesa TVP. O tym, że walka o obronę status quo będzie trwać do końca, mówił w ubiegłym tygodniu Krzysztof Czabański. – Rada Mediów Narodowych konsekwentnie będzie bronić mediów publicznych. Nie będziemy ustępować. Używając języka pana premiera Tuska, rura nam nie zmięknie – podkreślał były poseł PiS podczas demonstracji przed siedzibą TVP.

Nowa ustawa medialna

Po ewentualnym odwołaniu członków RMN przez Sejm ich wakat nie zostanie zbyt szybko uzupełniony. Jak słyszymy, wśród polityków koalicji rządzącej dominuje przekonanie, że najlepszą opcją byłoby faktyczne wygaszenie działalności RMN. W tym kierunku może iść także dodatkowa inicjatywa w postaci próby nowelizacji przepisów ustaw o RMN oraz radiofonii i telewizji. To jednak wymagałoby czasochłonnego procesu legislacyjnego, a na końcu przychylności Andrzeja Dudy. – Nikt nie wierzy w możliwość dogadania się w tej kwestii z prezydentem. Ale jeśli w jednym momencie uruchomi się kilka scenariuszy, to pojawi się chaos, który długofalowo może się okazać dla nas korzystny. Prezydent może się znaleźć w trudnej sytuacji, gdyż nie będzie mógł odmówić współdziałania w tej materii – tłumaczy nam jeden z polityków nowej większości.

Niezależnie jednak od tego, jak wiele wariantów zostanie uruchomionych w nadchodzącym tygodniu, skutek ma być jeden: do świąt Mateusz Matyszkowicz nie ma mieć już wpływu na TVP. ©℗