Pociski kierowane potrafią czasem przenikać przez obronę przeciwrakietową i niszczyć samoloty. By je chronić, korzysta się z innych lotnisk albo drogowych odcinków lotniskowych – wyjaśnia płk pil. Mariusz Fischer, który ma ponad 2 tys. godzin nalotu i szkoli pilotów na samolotach M-346.

Wczoraj w okolicach Wielbarka na Mazurach ruszyły pierwsze od 20 lat ćwiczenia wojskowe na tzw. drogowym odcinku lotniskowym. Udział będą w nich brały samoloty praktycznie wszystkich typów służących w Siłach Powietrznych. Czym są DOL-e?

DOL jest to droga publiczna lub niepubliczna zaadaptowana do roli drogi startowej dla statków powietrznych. Musi mieć odpowiednie parametry – długość, szerokość, twardość oraz wytrzymałość, ponieważ samoloty często bywają znacznie cięższe niż pojazdy kołowe poruszające się po tych drogach na co dzień. Te parametry zależą od rodzajów statków, które mają tej drogi używać, w Polsce zazwyczaj mają po ok. 2,5 km długości. Każdy DOL ma też tzw. strefy operacyjne, które wykraczają poza samą drogę – są to płyty postojowe na każdym z końców. To miejsca, gdzie samoloty można zatrzymać i odtworzyć, czyli przygotować do misji. Trzeba pamiętać, że w zależności od kierunku wiatru wykonuje się podejście z jednej bądź drugiej strony, dlatego strefy operacyjne muszą być dwie.

Kiedy się korzysta z takich odcinków lotniskowych?

Wtedy, gdy chce się wyprowadzić samoloty z miejsc stałej dyslokacji, czyli z baz lotniczych, gdzie są na co dzień. W czasie wojny robi się to po to, by uniknąć zniszczenia potencjału lotniczego, bo lotniska są podatne na ataki środkami napadu powietrznego przeciwnika. Doświadczenia z Ukrainy pokazują, że pociski kierowane potrafią czasem przenikać przez obronę przeciwrakietową i niszczyć samoloty. By je chronić, korzysta się z innych lotnisk albo właśnie z DOL-i. Oczywiście można też korzystać z takich odcinków do przeprowadzania operacji, ale jest to bardziej skomplikowane logistycznie, ponieważ w takim miejscu jest potrzebne paliwo, zabezpieczenie techniczne czy zaopatrzenie w środki bajowe.

Ile czasu potrzeba, by przenieść się na taki DOL z miejsca stałej dyslokacji?

Nie chcę mówić zbyt szczegółowo, to otwarta kwestia. To zależy od dwóch czynników: od dostępności i gotowości pilota oraz dostępności i gotowości samolotu. Jeśli pilot znajduje się na terenie bazy, to czasem wystarczy zaledwie kilkanaście minut. Ale jest tak, gdy załogi są w dyżurze. By poderwać kilkanaście statków powietrznych, zazwyczaj potrzeba kilkudziesięciu minut.

Jak się ląduje na takim odcinku w porównaniu z tradycyjnym lotniskiem?

Miałem lądować na DOL-u w 2003 r., ale tuż przed wylotem misję odwołano, tak więc pierwszy raz będę to robił w tym tygodniu. Ale są trzy główne różnice. Najważniejszy element to fakt, że DOL nie jest tak dobrze widoczny. Oczywiście w tym wypadku zazwyczaj mówimy o podejściu do lądowania „wzrokowym”, czyli musi być kontakt wzrokowy z ziemią. Przy odpowiednim oświetleniu może to się też odbywać w nocy. Są też podejścia „instrumentalne”, gdy większość procedur wykonuje się według instrumentów i kontakt wzrokowy z ziemią nawiązuje się w ostatniej fazie podejścia.

Podczas lądowania ze względu na inne parametry trzeba być bardziej precyzyjnym. Węższy pas startowy oznacza mniejszy margines błędu przy podchodzeniu – trzeba zwrócić większą uwagę, by celować do lądowania i przyziemić na centralnej osi drogi startowej. Ponadto na takiej drodze są ograniczone też oznaczenia, np. miejsce przyziemienia, w którym samolot powinien wylądować, by się bezpiecznie zatrzymać.

Dlaczego teraz organizuje się takie ćwiczenia?

Powód jest oczywisty, to wojna przy naszej granicy. Przez ostatnie 20 lat mieliśmy okres stabilizacji i spokoju, ale od dwóch lat sytuacja jest radykalnie inna. My przyglądamy się tej wojnie, wspieramy Ukrainę, ale też wyciągamy wnioski i obserwujemy wyzwania operacyjne, z jakimi borykają się obrońcy, a jednym z nich jest zachowanie potencjału sił powietrznych. Kluczowym elementem, żeby zachować samoloty, jest częsta zmiana lokalizacji, by przeciwnik nie zdążył ich namierzyć i przeprowadzić ataku.

Drogowe odcinki lotniskowe utrudniają przeciwnikowi wykonanie uderzenia, bo są lepiej ukryte, on musi je najpierw wykryć. Przy współczesnej wojnie i rozpoznaniu satelitarnym kluczowe jest, by wiedzieć, który DOL jest aktualnie w użyciu. To taka ciągła zabawa w kotka i myszkę, najpierw by zdążyć samoloty wyprowadzić z lotnisk stałego bazowania, a później by je ukryć, zanim przeciwnik nabierze pewności, gdzie stacjonują.

Ile mamy w Polsce takich DOL-i?

Te liczby nie muszą być publicznie znane. Przed 1989 r. w Polsce mieliśmy ok. 80 lotnisk i ok. 20 DOL-i, ale mieliśmy też ok. 400 bojowych statków powietrznych. Teraz samoloty są bardziej zaawansowane technologicznie, mają większe zdolności, ale mamy ich znacznie mniej. A to się przełożyło na mniejszą liczbę lotnisk wojskowych, ale też drogowych odcinków lotniskowych. ©℗

Rozmawiał Maciej Miłosz