Windfall tax, niższe ceny polskiego surowca, brak przyzwolenia rządu na generowanie „ekstremalnie wysokich marż przez państwowych wytwórców energii” – to recepty wskazywane przez ekspertów.

Ceny gazu dla przedsiębiorców biją rekordy. W ostatni weekend stały się nawet tematem debaty politycznej na najwyższych szczeblach. Szef PO Donald Tusk podkreślał podczas podróży po Polsce, że otrzymuje sygnały od przedsiębiorców, np. z branży hutniczej, włókienniczej czy ceramicznej o wzrostach cen gazu. Przekonywał, że PGNiG proponuje przedsiębiorcom ceny za gaz 2,5–3 razy wyższe niż w Niemczech, Francji, Hiszpanii czy Portugalii. – Ta pętla się zaciska tak, że w styczniu, w lutym 2023 r. będą padały najlepsze polskie zakłady – grzmiał. I apelował do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego: – Chłopie, jak już tak jeździsz, to powiedz, co zrobisz, by uratować przed upadkiem setki polskich firm.
W reakcji na te słowa PGNiG Obrót Detaliczny w oświadczeniu opublikowanym na Twitterze określił stwierdzenia Tuska jako populistyczne. Przekonywał, że jak każda spółka prawa handlowego musi uwzględniać w ofercie cenę, po której kupuje paliwo gazowe. Zaznaczył też, że oferta nie jest wiążącą umową. – To nieodpowiedzialny populizm. Licytacja na rozdawanie pieniędzy wymyka się spod kontroli – punktował słowa Tuska analityk ds. energetycznych Wojciech Jakóbik na Twitterze.
O to, czy w Polsce jest pole manewru do obniżek cen gazu, zapytaliśmy zatem ekspertów.
– Owszem. Wprawdzie PGNiG Obrót Detaliczny kupuje gaz dla swoich klientów poprzez polską giełdę, zatem po cenach niemal identycznych jak na holenderskiej TTF, ale cała grupa PGNiG, obok kupowania w Europie po cenach giełdowych, wydobywa także gaz w kraju, za granicą i kupuje LNG poprzez gazoport w Świnoujściu – komentuje ekspert energetyczny Instytutu Obywatelskiego, były szef Towarowej Giełdy Energii Grzegorz Onichimowski.
Jak dodaje, wydobycie własne i LNG odgrywają szczególną rolę w miesiącach poza szczytem zimowym i wówczas średni koszt pozyskania gazu przez Grupę PGNiG wynosi co najwyżej połowę ceny TTF. Przyznaje, że rzeczywiście, sama spółka PGNiG OD nie ma wysokiej marży, ale ta realizowana jest w innych częściach całego koncernu i osiąga rekordowe poziomy. – Gdyby, załóżmy, sprzedaż do dużych klientów objąć zasadą koszty plus umowna marża np. 20 proc., cena gazu spadłaby o połowę. To oczywiście nie jest proste i wymagałoby interwencji państwa w przepisy oraz prawdopodobnie notyfikacji do KE, ale wiele krajów, np. Francja, już się na takie rozwiązania zdecydowało – przekonuje ekspert.
Także Artur Sarosiek, prezes Energy Solution, widzi przestrzeń dla obniżek cen gazu. Jak zauważa, w krajach Zachodu wytwarzanie energii elektrycznej opiera się w dużej części na gazie, a jego ceny biją kolejne rekordy zarówno w Polsce, jak i w całej Europie. – Tymczasowo Polska ma tę przewagę, że energia elektryczna wytwarzana jest w większości z węgla kamiennego i brunatnego, co nawet przy wysokich kosztach uprawnień do emisji CO2 daje stosunkowo niskie wyceny produkcji energii. Według naszych kalkulacji koszt produkcji energii to 500–600 zł/MWh – wskazuje. I podkreśla: – Niestety widzimy przyzwolenie rządu na generowanie ekstremalnie wysokich marż przez państwowych wytwórców energii, tj. PGE, Enea, Tauron. W zakresie wycen gazu wydaje się, że państwowy potentat gazowy PGNiG SA ma pewne pole manewru, by ulżyć odbiorcom końcowym tego paliwa.
Argumentuje, że spółka ta, mając zarówno własne wydobycie, jak i zakup w kontraktach terminowych, ma znaczący potencjał do wycen niższych niż te prezentowane przez Towarową Giełdę Energii, „o czym może świadczyć rekordowy wynik finansowy grupy PGNiG za pierwsze półrocze 2022 r.”. – Dodatkowo w zakresie preferencyjnych dostaw gazu do odbiorców wrażliwych spółka PGNiG OD otrzymała rekompensaty rządowe – dodaje szef Energy Solution.
Z kolei pragnący zachować anonimowość były zarządzający w PGNiG mówi nam, że nie ma wielu możliwości obniżenia cen gazu, ponieważ koncern kupuje surowiec, który rzeczywiście bardzo gwałtownie podrożał, przede wszystkim na rynku europejskim. Widzi natomiast przestrzeń do obniżenia cen gazu pochodzącego z kraju. Kolejna recepta, którą wymienia, windfall tax, czyli podatek od nadzwyczajnych zysków. Z takiej daniny – sugeruje – można by następnie sfinansować np. dopłaty dla przedsiębiorców.
Natomiast Marek Kossowski, prezes PGNiG w latach 2003–2005, przypomina, że na przełomie XX i XXI w., w okresie rządów Jerzego Buzka, kiedy też mieliśmy w Polsce wysoką inflację, wdrożono koncepcję tzw. kotwicy antyinflacyjnej. – Polegała ona na tym, że PGNiG nie miał możliwości podniesienia ceny gazu. Wpłynęło to na ustabilizowanie cen – opisuje. Wtedy jednak, jak zastrzega, nie byliśmy jeszcze w Unii Europejskiej i nie obowiązywały nas jej regulacje. Natomiast, jak podkreśla Kossowski, doprowadziło to do tego, że PGNiG było w fatalnej sytuacji finansowej. – Trzeba więc do takich instrumentów podchodzić bardzo ostrożnie – uważa.
Jakie wobec tego mogą być sposoby na tańszy gaz dla biznesu? – Docelowo to oczywiście otwarty rynek, funkcjonujący w sposób dobry i normalny jest najlepszym panaceum na takie sytuacje jak obecnie – odpowiada Kossowski. Podobnie jak przedmówca, on także uważa, że pewnym wyjściem mógłby być windfall tax.
Jak jednak podkreśla Marek Kossowski, „jeżeli chodzi o sprawę gazu, ale też węgla, to jednym z największych problemów w tej chwili jest brak wiedzy”. – Nie wiemy, czy mamy zakontraktowany gaz, ile go jest, czy polski system energetyczny jest na tyle wydolny, że te najbliższe jesienne i zimowe miesiące będziemy w stanie jakoś przetrwać. Zachęcanie do palenia w domach wszystkim, czym się da, to nie jest strategia, która pozwala spokojnie patrzeć w przyszłość – przestrzega.