Jednym słowem mamy do czynienia zsytuacją, jakiej wPolsce nie było od pokolenia. Osoby, które dziś odpowiadają za takie wyniki, nie umiały jeszcze czytać ipisać – oile wogóle były na świecie – gdy lewica rządziła po raz ostatni. Iwtym sensie, rzeczywiście, to dobry znak tego, że od czasów hegemonii lewicy na naszej scenie politycznej upłynęła już cała epoka. Iprzypomnienie, jak wiele musiało się zmienić, by zpowrotem odzyskała (choć na chwilę) akceptację młodych.
„W grupie Polaków w wieku 18‒24 lat minimalnie dominują poglądy lewicowe. Deklaruje je co trzeci z nich (30 proc.). To najwyższy wynik odnotowany przez nas od początku lat 90.” – wynika z danych CBOS. Pracownia donosi o „uderzającej” zmianie rok do roku – w 2019 r. lewicowe poglądy deklarowało bowiem 17 proc. badanych. Najmniejszym zaskoczeniem świata jest więc, że polityczki, działacze iaktywiści lewicy świętują ten fakt – czasem wparze zogłaszaniem rychłego sukcesu ich formacji. Podobnie jak mało zaskakujący jest skok notowań postaw lewicowych po roku dokręcania śruby przez prawicową władzę. Jakże miało być inaczej, skoro rząd seriami wchodził wostry, choć często zupełnie zbędny, konflikt znaturalnie bardziej wolnościowo ipostępowo usposobioną generacją młodych dorosłych?
W 2020 r. protest gonił protest, areszt gonił areszt, a podatek dokładany jedną ręką rymował się z zamykanym drugą ręką dostępem do basenu, klubu i kina. Złamanie tzw. kompromisu aborcyjnego i wynikający z niego Strajk Kobiet domknęły tylko klamrą proces, który trwał od dłuższego czasu. Odbicie się istotnej części młodych Polek i Polaków w lewą stronę – po latach niezagrożonej dominacji Korwin-Bosaka-Mentzena w tej grupie – jest faktem. Nie zamierzam więc odbierać politykom lewicy ich pięciu minut radości – niech się cieszą.
Ale wnioski ztego badania wcale nie muszą być jednoznacznie pozytywne dla politycznej lewicy wPolsce, jak mogłoby się to wydawać.
Po pierwsze, sondaż – z oczywistych powodów – nie wnika w to, o jakie rozumienie „lewicowości” i „prawicowości” chodzi badanym, kiedy określają swoje poglądy. Nie ma więc żadnej gwarancji, że lewicowość młodych badanych po roku pandemii, wojen kulturowych i protestów różni się czymkolwiek od prostego „anty-PiS”. Co bowiem ciekawe, przyznawanie się do lewicowych poglądów w 2021 r. wcale nie musi oznaczać poparcia dla lewicowego programu społecznego, bo często bywa jedynie sygnałem poparcia dla mniejszości isprzeciw wobec dyskryminacji.
Od lat kolejne badania przynoszą sygnały, że w kwestii stosunku do solidarności społecznej, własności prywatnej, opiekuńczej roli państwa elektorat lewicy jest często bardziej… liberalny niż socjalny. Słowem, że ludziom deklarującym w badaniach lewicowy światopogląd faktycznie bliżej do Ryszarda Petru, a prawdziwych wyborców socjalnych należy szukać w PiS. Żeby nie być gołosłownym, wystarczy przywołać wyniki badań tego samego CBOS z 2019 r., zktórego wynika, że wyborcy lewicy są najbardziej wolnościową grupą elektoratu – zarówno pod względem wyznawanych wartości, jak ipoglądów na gospodarkę. Pozycje bliskie tradycyjnej lewicy – wspólnotowej, socjalnej, opowiadającej się za silnym państwem, niechętnej globalizacji – deklarowali wyborcy PiS-u.
Zpierwszego wynika drugie. Kto na takiej lewicowości może zyskać? Jeżeli poglądy najmłodszych wyborców są dziś „podwójnie wolnościowe” – jak ujął to zgrabnie Piotr Drygas zFundacji Inicjatyw Społeczno Ekonomicznych – to do ich artykulacji tradycyjna lewica jest zupełnie zbędna. Program, który zakłada poparcie praw mniejszości, bardziej otwarte imniej opresyjne państwo, nieco bardziej świeckie, prozachodnią orientację wpolityce iogólnie pojętą wolność – obywatelską, seksualną igospodarczą – może zaproponować dziś przynajmniej kilka partii.
Otego samego wyborcę zaś – miejskiego, postępowego, świadomego swoich poglądów izaangażowanego – już zawzięcie konkuruje Polska 2050 Szymona Hołowni, Koalicja Obywatelska oraz Lewica. Dotychczas ta ostatnia chciała spić śmietankę ztej zwyżki niechęci wobec PiS, przekonując, że to wyłącznie ona jest „autentycznie” i„wcałości” po stronie mniejszości iza całym pakietem postępowych wartości. Na tym, że Biedroń jako jedyny wstawce jest postępowy, opierała się kampania prezydencka kandydata lewicy. Na tym zaś, że tylko lewica stoi po stronie legalnej ibezpiecznej aborcji, opiera się komunikat czerwono-fioletowej koalicji dziś.
Co już wiemy, wjednym idrugim przypadku przyniosło to gorsze od oczekiwanych rezultaty. Atymczasem wspołeczeństwie, które zkażdym rokiem imiesiącem deklaruje się jako coraz bardziej lewicowe, zyskuje polityk-celebryta-kaznodzieja, Hołownia. Lewica deklaruje się jako partia „całego tortu” – praw mniejszości, progresywnych podatków, świeckiego państwa, socjalu isilnych związków zawodowych – ale jej potencjalni wyborcy chcą ztego tortu co najwyżej kawałka.
Po trzecie wreszcie, jak trzeźwo podkreślił m.in. badacz polskiej polityki ipublicysta Ben Stanley, to pierwszy sondaż CBOS wtym cyklu, który przeprowadzono według zaktualizowanej po pierwszej fali pandemii metodologii wywiadów. Istnieje więc szansa, że tak olbrzymia korekta na rzecz lewicy ma coś wspólnego iztym. Ale jeszcze bardziej prawdopodobne, że skok lewicy wynika zwyczajnie zrosnącej polaryzacji. Bo iprawica zyskała. Zaś największy spadek wśród młodych odnotowało wtym badaniu polityczne centrum oraz opcja „trudno powiedzieć”. Rosnący podział wykopany między Polakami przekłada się na rosnącą identyfikację zdwiema wyrazistymi opcjami politycznymi na osi prawo‒lewo, aniezdecydowanych iuznających siebie za centrystów jest zwyczajnie mniej. Można się kłócić, czy to aż tak wspaniałe wieści.
Bo równie wiele albo nawet więcej niż osukcesie lewicy wyniki tego badania mówią osukcesie zarządzania społeczeństwem przez wojny kulturowe iideologiczną polaryzację. ©℗