Sytuacja w warszawskim wymiarze sprawiedliwości osiągnęła punkt krytyczny, w którym systemowy spór o status sędziów powołanych po 2018 roku realnie zagraża bezpieczeństwu publicznemu. W centrum kontrowersji znalazł się proces grupy przestępczej Piotra P., oskarżonej o handel setkami kilogramów kokainy i amfetaminy. Sprawa została sparaliżowana po tym, jak pierwsza referentka została wyłączona z powodu statusu tzw. neosędziego, a jej następca, powołany w tym samym trybie, odmówił dalszego orzekania. Sędzia Radosław Lenarczyk uznał, że po uchyleniu decyzji o wyłączeniu jego poprzedniczki przez Sąd Najwyższy, to właśnie sędzia Maja Minkisiewicz powinna kontynuować proces.

Groźni bandyci i kuriozalne zachowania na sali rozpraw

Blokada proceduralna następuje w momencie, gdy oskarżeni stosują coraz bardziej wymyślne metody paraliżowania pracy sądu. Podczas dotychczasowych posiedzeń dochodziło do incydentów takich jak pozorowane omdlenia lidera grupy czy próby przerwania rozprawy z powodu rzekomych chorób zakaźnych u podsądnych. Piotr P., pseudonim Piotrula, to recydywista oskarżony o kierowanie zbrojną strukturą, która sprowadzała narkotyki z Holandii i Hiszpanii, a w jednej z jej podwarszawskich baz policja zabezpieczyła ponad sto kilogramów substancji psychoaktywnych i płynnej amfetaminy. Brutalność i skala działania grupy sprawiają, że ewentualne uchylenie aresztów budzi ogromny niepokój organów ścigania.

Problem pogłębia rozbieżność stanowisk między Sądem Okręgowym a Sądem Najwyższym. Rzeczniczka prasowa sądu okręgowego wskazuje, że formalnie sprawozdawcą pozostaje sędzia Lenarczyk i nie ma podstaw prawnych do powrotu pierwotnej referentki, mimo korzystnego dla niej orzeczenia Izby Karnej SN. Sąd Najwyższy uznał bowiem, że kwestionowanie uprawnień sędziego do orzekania ze względu na tryb jego powołania jest niedopuszczalne w świetle Konstytucji RP. Ten dwugłos sprawia, że proces de facto stoi w miejscu, a wyznaczone terminy rozpraw są odwoływane, co przybliża moment wygaśnięcia środków zapobiegawczych.

Ryzyko ucieczki i paraliż śledztw antynarkotykowych

Czas działa na korzyść oskarżonych, których terminy tymczasowego aresztowania kończą się w ciągu najbliższych kilku tygodni. Śledczy alarmują, że jeśli proces nie ruszy sprawnie, Piotr P. oraz jego wspólnicy odzyskają wolność i prawdopodobnie opuszczą kraj, wykorzystując swoje rozległe kontakty międzynarodowe. Dla policji i prokuratury, które poświęciły lata na rozpracowanie tej grupy, taki scenariusz oznaczałby zniweczenie całego wysiłku włożonego w zgromadzenie materiału dowodowego i postawienie sprawców przed sądem. Sytuacja ta staje się symbolem bezradności państwa wobec narastającego chaosu prawnego.

Skala problemu wykracza poza tę jedną sprawę, gdyż w samym Sądzie Okręgowym w Warszawie tylko od początku 2024 roku doszło do wyłączenia tzw. neosędziów w kilkudziesięciu procesach karnych. Dotyczy to blisko sześćdziesięciu oskarżonych, których sprawy mogą teraz trafić do prawnej próżni. Środowisko prawnicze ostrzega, że bez systemowego rozwiązania sporu o status sędziów, kolejne procesy o charakterze zbrojnym będą kończyć się podobnymi patami decyzyjnymi. Obecnie wymiar sprawiedliwości stoi przed dramatycznym wyborem między pryncypiami dotyczącymi obsady składów orzekających a koniecznością osądzenia groźnych przestępców.