W piątek wizytę w Warszawie złoży prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Dlaczego dopiero teraz, czyli już po kilku miesiącach od objęcia urzędu przez prezydenta Karola Nawrockiego?

Prezydent Karol Nawrocki od początku mówił o przywracaniu równowagi w relacjach dyplomatycznych między naszymi krajami. Zależy nam na tym, żeby realizować politykę w oparciu o taką zasadę. Jeśli potrzebne było ponad 130 dni prezydentury Karola Nawrockiego, żeby nasi partnerzy przyjęli tę perspektywę, to warto było na to czekać. Polska wspiera walczącą Ukrainę. Nie oznacza to, że przy tej okazji może rezygnować z obrony własnych interesów na innych polach, takich jak rolnictwo, transport czy handel.

Z jakiego powodu prezydent nie chciał pojechać do Kijowa?

Właśnie z powodu potrzeby przywrócenia równowagi w relacjach. Polska pomogła uratować się Ukrainie, Polacy otworzyli swoje domy ukraińskim uchodźcom, jako sąsiedzi stanęliśmy na wysokości zadania. Sam to dobrze pamiętam jako pełnomocnik odpowiedzialny za koordynowanie wszystkich spraw związanych napływem milionów ukraińskich uchodźców. Dlatego taka uprzejmość, w postaci pojawienia się prezydenta Ukrainy w Polsce u głowy państwa, jest czymś naturalnym.

Karol Nawrocki ma w ogóle wolę, aby pojechać na Ukrainę? Może po wizycie Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie, planowana jest rewizyta Karola Nawrockiego w Kijowie?

Pan Prezydent regularnie odbywa wizyty zagraniczne, jednak uważał, że właściwe jest, żeby to prezydent Ukrainy jako pierwszy odwiedził nowego prezydenta Polski. W trakcie piątkowej wizyty będzie na pewno podejmowanych wiele spraw, być może pojawi się także i taka propozycja ze strony ukraińskiej. Zwracamy przy tym uwagę na merytorykę tych spotkań: kwestie relacji gospodarczych, sprawy historyczne, ale także podtrzymaną przez Polskę wolę wspierania Ukrainy w wojnie z Rosją.

Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz informował, że podczas spotkania zostaną omówione kwestie bezpieczeństwa, sprawy gospodarcze i historyczne. Która z tych kwestii z perspektywy Polski jest najważniejsza?

Nie należy rozróżniać rangi tych spraw. Wszystkie są ważne. W sprawach gospodarczych nasi partnerzy muszą rozumieć, że Polska będzie bronić interesów polskich rolników i podkreślać tak istotne kwestie, jak standardy konkurencji na rynku transportowym. Oczekujemy także takich rozwiązań, które pozwolą polskim firmom działać na ukraińskim rynku. Jeśli chodzi o tematy obronne to Polska od czasu jeszcze przed wybuchem wojny była i jest krajem wspierającym. W czasie, gdy Niemcy wysyłali kilka tysięcy hełmów, my dostarczaliśmy narzędzia do odparcia największego uderzenia Rosji w pierwszych tygodniach wojny. Będziemy o tym sukcesywnie naszym partnerom przypominać i podkreślać to we wzajemnych relacjach. Wiele mówimy o kwestiach historycznych, są Puźniki, jednak wciąż da się zrobić dużo więcej. Tu nie ma kwestii jakiegoś interesu gospodarczego czy w obszarze bezpieczeństwa. Tu wystarczy dobra wola strony ukraińskiej.

Uważa Pan, że po tylu latach zaniedbań, bo tak to trzeba nazwać, sprawy historyczne między Polską a Ukrainą – czyli głównie kwestia ludobójstwa na Wołyniu i ekshumacji ofiar – jest do załatwienia?

Po rozpoczęciu wojny zostały wykonane pierwsze małe kroki. Na tym polegała zgoda na poszukiwanie naszych rodaków wymordowanych w trakcie ludobójstwa na Wołyniu w 1943 roku w okolicach wsi Puźniki. Decyzja o zgodzie na poszukiwania była elementem skutecznej dyplomacji poprzedniego rządu. Nie wykonano jednak wystarczająco wielu takich gestów w ostatnich miesiącach i to w tym momencie jest potrzebne, żeby powrócić do równowagi w relacjach. Prezydent Karol Nawrocki wielokrotnie na to wskazywał. Jeszcze raz powtórzę – tu chodzi o dobrą wolę, tylko i wyłącznie.

Zmieniając temat naszej rozmowy, to podoba się Panu określenie „wetoman”, którego używają wobec Karola Nawrockiego politycy koalicji rządzącej?

Czy prezydent powinien zgadzać się na wszystko, co wyśle do niego rząd Tuska? Miał się zgodzić na wiatraki 500 metrów od okna polskiej rodziny? Miał zaakceptować praktyczną likwidację przewozów autobusowych w Polsce lokalnej, w miejscach wykluczenia komunikacyjnego? Być może miał przyłożyć rękę do tego, żeby trzymano zapasy naszych surowców strategicznych poza granicami naszego kraju? Ostatecznie rząd oczekiwał, że Prezydent zaakceptuje ustawę ukraińską, która nie tylko łamałaby jego zobowiązanie wyborcze, ale łamałaby także słowo dane przez sam rząd, który deklarował przecież, że „800 plus” dla Ukraińców zostanie ograniczone wyłącznie do pracujących. Każde z tych wet miało źródło w głębokiej analizie, opiniach ekspertów i programie pana prezydenta. Jeśli oni próbują pogardliwie opisywać prezydenta, to jak należałoby ich nazwać skoro przez dwa lata nie byli w stanie zrealizować praktycznie niczego ze swojego programu? Prezydent to raczej tarcza przed kolejnymi złymi dla Polaków rozwiązaniami przygotowanymi przez rząd. Dobre prawo zawsze może zasłużyć na podpis, ale złe przepisy trzeba blokować, żeby nie utrudniały życia Polakom.

Prezydent od początku swojej kadencji zawetował już 20 ustaw. Chyba idzie na rekord, jeśli chodzi o korzystanie z prawa weta. Co jest tego powodem?

Prezydent każdej z ustaw przygląda się dokładnie. Do każdej z nich przygotowana jest merytoryczna analiza odnosząca się do jej konsekwencji społecznych i gospodarczych, uczestniczą w tym urzędnicy i doradcy prezydenta RP. Często pojawiają się ustawy absurdalne, takie jak ta, która znosiła obligatoryjne kary dla firm ubezpieczeniowych za opóźnienia w wypłacie odszkodowań dla ubezpieczonych. Ustawa broniła wielkie korporacje ubezpieczeniowe przed karami, a Polakom korzystających z ich usług utrudniała dochodzenia terminowego odszkodowania. Takich rzeczy nie można puszczać płazem, trzeba się im przeciwstawić. Tak samo trzeba było postąpić z ustawą, która pozwalała skazanym za przestępstwa zasiadać w organach spółek prawa handlowego. Poza tym sam rząd poprawia ustawy zgodnie z wnioskami prezydenta. Po wecie ustawy o zapasach strategicznych przygotowano rozwiązanie lepsze. Podobnie było z tarczą prądową. Czyli da się przygotować dobre prawo, jeśli tylko się chce. Zarzuty wobec ustaw zawsze mają powód merytoryczny.

A może celem jest destabilizacja rządu?

Ten rząd sam się destabilizuje sukcesywnie nie realizując zobowiązań, które zostały przez nich złożone Polakom. Prezydent zawetował kilkanaście procent przesłanych do niego ustaw, a w tym czasie rząd zawetował nawet pracę nad 14 inicjatywami ustawodawczymi, które prezydent Karol Nawrocki złożył w Sejmie. To rozwiązania zapewniające pancerz budżetowy, ustawa o CPK, ustawa zakazująca propagowania banderyzmu, ustawa o ochronie polskiej ziemi i polskiego rolnictwa, nad którymi Sejm nie pracuje, trzyma je w głębokim zamrożeniu. W tym samym czasie ci sami politycy narzekają na brak zgody prezydenta na bardzo złe ustawy rządowe.

Wszystko wskazuje na to, że szykuje się kolejna wojna – tym razem na linii marszałek Sejmu – prezydent. Włodzimierz Czarzasty zapowiedział „weto za weto”. Naprawdę, za mało jeszcze mamy w Polsce sporów, żeby dochodził nowy na tym polu?

Prezydent Karol Nawrocki korzysta ze swoich uprawnień i przedstawia inicjatywy ustawodawcze realizujące złożone przez niego obietnice. Te projekty już są zamrożone w Sejmie. Pan marszałek Czarzasty ma kompleks słabego wyniku w wyborach do Sejmu i teraz próbuje odreagować ten brak serią nietrafionych ataków politycznych. Nawet, jeśli tych wyborców było tak mało, jak w przypadku Włodzimierza Czarzastego, to myślę, że oczekiwali od niego pracy, a nie serii politycznych wojen.

Czy prezydent jest w stanie wyciągnąć rękę do marszałka Sejmu i jakoś z nim współpracować? Może planowane jest spotkanie Karola Nawrockiego z Włodzimierzem Czarzastym?

Nie mylmy porządku w państwie. Prezydent RP jest głową państwa. Marszałek Sejmu ma zupełnie inną rolę i jest od realizacji swoich zadań. Więcej realnej pracy dla Polaków i pokory, a mniej propagandy rodem z krypty PRL-u. Pan prezydent współpracuje z każdym, kto chce dobrze pracować dla Polski. Pan marszałek musi zrozumieć, że nie walczy z prezydentem, a z dobrymi i oczekiwanymi przez Polaków projektami. W koalicji rządowej wyborcze obietnice niedużo znaczą. Natomiast pan prezydent bardzo poważnie traktuje dane Polakom słowo. Projekty, które zostały złożone w Sejmie, to nic innego jak realizacja wyborczych deklaracji. Prezydent na pewno tego nie odpuści. Obiecał Polakom „Plan 21” i będzie go realizował.