Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że Polska uniknie losu ofiary wojskowych cięć, jakie od roku zapowiada prezydent USA, Donald Trump. Kolejną nadzieję dał Kongres USA, uchwalając przyszłoroczny budżet na obronność.
Amerykanie jadą w stronę Polski
Zapowiadana przez amerykańskich kongresmenów ustawa o wydatkach na obronność (NDAA), po ubiegłotygodniowej akceptacji przez Izbę Reprezentantów, teraz uchwalona została przez senatorów. Za jej przyjęciem głosowała znaczna większość parlamentarzystów, a wśród ponad 900 mld dolarów wydatków na wojsko znalazły się też pewne pieniądze dla Polski i państw naszego regionu.
Nasz kraj zasilony ma być kwotą 500 mln dolarów, które wydane zostaną na remonty i unowocześnianie 8 baz, w których stacjonują amerykańscy żołnierze. W ocenie specjalistów to znak, że zapowiadana przez Donalda Trumpa redukcja liczby amerykańskich wojsk w Europie nie będzie dotyczyć naszego kraju. Potwierdził to też wicepremier i minister obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz. Podczas grudniowej konferencji „Szpejowisko 2.0” przyznał, że nie tylko nie będzie redukcji wojsk USA w Polsce, ale trwają rozmowy, aby nad Wisłę przyjechało ich jeszcze więcej. Jak podkreślił szef MON, Polska wywiązuje się z sojuszniczych zobowiązań, a za pobyt każdego żołnierza USA na naszym terenie rocznie płaci 15 tys. dolarów. Obecnie w Polsce przebywa ok. 10 tys. żołnierzy zza oceanu.
Amerykanie już zaczęli wycofywanie swych sił z Europy. Na pierwszy ogień poszła Rumunia, skąd znika ok. 1 tys. żołnierzy. Nie jest to wiele, biorąc pod uwagę, że obecnie w Europie jest ich około 84 tys. Aby jednak Donald Trump nie kontynuował swych redukcyjnych planów, Kongres USA postawił mu kolejną tamę. W przegłosowanej NDAA znalazł się zapis, uniemożliwiający Pentagonowi zredukowanie liczby żołnierzy w Europie poniżej 76 tys. na dłużej niż 45 dni. Aby ich liczba na stałe mogła się zmniejszyć, konieczne będzie uzasadnienie tej decyzji i poinformowanie o niej sojuszników.
Generał ostrzega. „Nie popadajmy w euforię”
Środowa decyzja kongresmenów wzbudziła w Polsce nadzieję, że europejskie plany oddalania się Ameryki od Europy nie będą dotyczyć Polski. Część ekspertów, choć cieszy się z postawy amerykańskich polityków, nie traci z oczu szerszego kontekstu nowej polityki USA.
- Ta decyzja tylko potwierdza, że ta strategia amerykańska w stosunku do obecności wojsk w Polsce będzie kontynuowana. To jest dla nas dość uspokajający sygnał wśród wielu sygnałów niepokojących – mówi DGP gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Zwraca on uwagę na ogólne osłabianie relacji transatlantyckich, które dotychczas były filarem polskiego bezpieczeństwa. Wciśnięty przez Kongres hamulec oznacza tylko tyle, że przez najbliższy rok dla Polski wiele się nie zmieni, jednak w długookresowej perspektywie amerykańska polityka wydaje się być jasno zdefiniowana.
- Ta tendencja jest oczywista nie tylko jeśli chodzi o Republikanów, ale w ogóle o społeczność amerykańską. A konieczność zmniejszenia swojego wysiłku w Europie, aby móc go przenieść w inne ważne dla USA miejsca, jest trwała. Więc te ryzyka amerykańskie wydają się być trwałe. Nie popadajmy w euforię. To oznacza tylko, że Kongres USA dał nam czas, abyśmy w Polsce i w Europie przemyśleli, jak wzmacniać samodzielną odpowiedzialność za bezpieczeństwo. Teraz trzeba umieć wykorzystać to dodatkowe okienko czasowe, jakie nam dali – uważa generał Koziej.
Militarne wsparcie od Kongresu USA dostała nie tylko Polska, ale także nasi sąsiedzi. Nieco ponad 175 mln dolarów przyznano Baltic Security Initiative, czyli inicjatywie Pentagonu, której celem jest wzmacnianie obronności Litwy, Łotwy i Estonii.