Szymon Hołownia złożył przed weekendem rezygnację z funkcji marszałka Sejmu. – Jedną z najważniejszych rzeczy, którą udało się zrobić, to otworzyć Sejm. Te barierki (które zniknęły sprzed budynku Sejmu – red.) to jest tylko symbol. Otworzyliśmy się na zwiedzających indywidualnych. W ciągu tych dwóch lat przyjęliśmy 313 tys. gości. Otworzyliśmy ten Sejm również wirtualnie. Mam nadzieję, że to zostanie na pokolenia – mówił lider Polski 2050 na konferencji prasowej.

Nowe rozdanie w Sejmie

Formalnie Hołownia opuści stanowisko we wtorek o godz. 8. Wakat będzie trwał kilka godzin. Nowe posiedzenie izby niższej otworzy wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty (zgodnie z regulaminem Sejmu, jako najstarszy wiekiem). Kilkadziesiąt minut później – w drodze głosowania – ma objąć funkcję marszałka na pozostałą część kadencji parlamentu. – Głosowanie to tylko formalność, żadnych niespodzianek się nie spodziewamy. Wszystko odbywa się zgodnie z umową koalicyjną. Kwestia ta nie budzi żadnych sporów w rządzie – zapewnia DGP jeden z ważnych polityków Nowej Lewicy.

Wraz ze zmianą marszałka dojdzie do zmian także wśród sejmowych urzędników. Jak informowało Radio Nowy Świat, nowym szefem Kancelarii Sejmu, zamiast Jacka Cichockiego, ma zostać Marek Siwiec, bliski współpracownik prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, w latach 1997–2004 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Według nieoficjalnych ustaleń DGP mają się również zmienić m.in. szef gabinetu marszałka (obecnie tę funkcję sprawuje Stanisław Zakroczymski) oraz dyrektor biura obsługi medialnej (obecnie Katarzyna Karpa-Świderek).

Co to będzie oznaczać dla funkcjonowania Sejmu? – Nie spodziewałbym się rewolucyjnych zmian. Hołownia faktycznie otworzył parlament, zniknęła kotara zasłaniająca gabinet marszałka, korytarze są otwarte dla mediów. Czarzasty może będzie mniej otwarty od Hołowni podczas konferencji prasowych, ale gruntownych zmian w Sejmie raczej nie będzie – mówi nam rozmówca z Nowej Lewicy. Nieco inaczej patrzą na sprawę politycy opozycji. – Niestety po 26 latach marszałkiem Sejmu zostanie komunista. To jest bardzo smutny obraz – komentował na antenie Polsat News Mariusz Błaszczak, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości.

Podobnie na sprawę patrzy poseł Janusz Cieszyński. – Włodzimierz Czarzasty najprawdopodobniej będzie najgorszym marszałkiem w historii Sejmu. Jedyne, czym się zajmie, to celebrowaniem stanowiska, na które absolutnie nie zasługuje. Marszałek Szymon Hołownia, choć lojalny wobec swoich koalicjantów, kierował się jednak pewnymi zasadami. Tymczasem lider Nowej Lewicy jest marionetką Donalda Tuska i będzie działał wyłącznie w interesie premiera – ocenia parlamentarzysta PiS.

Nieco bardziej wstrzemięźliwy jest wicemarszałek Krzysztof Bosak z Konfederacji. – Marszałek Sejmu ma ogromny wpływ na przebieg prac izby, więc może się zmienić bardzo wiele albo nie zmienić nic. Wszystko zależy od Włodzimierza Czarzastego. Nie znam jednak żadnych jego zapowiedzi dotyczących sposobu prowadzenia spraw sejmowych, dlatego sam z zainteresowaniem czekam, by się o tym przekonać. Jeśli chodzi o organizację prac Sejmu, obecne standardy są dość profesjonalne i oczekiwałbym ich utrzymania – mówi prezes Ruchu Narodowego.

Roszady w rządzie

Po wymianie marszałka ma również dojść do zmian w Radzie Ministrów, choć szczegóły w tej sprawie są na razie owiane tajemnicą. – Decyzję ostatecznie podejmuje szef rządu. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że będzie ona zgodna z wcześniejszymi ustaleniami – z umową koalicyjną oraz z obietnicą premiera – że stanowisko wicepremiera dla Polski 2050 zostanie wskazane. Ma to nastąpić po 15 listopada – mówi DGP Paweł Śliz, szef klubu Polski 2050. Jak dodaje, „koalicja opiera się nie tylko na formalnej umowie, lecz także na licznych spotkaniach liderów i szefów klubów oraz wynikających z nich uzgodnieniach”.

– Tych ustaleń będziemy się trzymać, w końcu pacta sunt servanda (umów należy dotrzymywać – red.). I nie wątpię, że pan premier dotrzyma słowa – podkreśla Śliz. Kandydatką Polski 2050 na stanowisko wicepremiera od wielu miesięcy jest minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. – Jej pozycja w rządzie od początku nie jest najmocniejsza. „Żółci” (politycy Polski 2050 – red.) bardzo jednak na to naciskają, więc raczej dostaną to, co chcą. Funkcja czwartego wicepremiera i tak jest wyłącznie symboliczna – mówi nam rozmówca z kancelarii premiera. ©℗