Powołując w 2022 r. do życia Komponent Obrony Pogranicza, minister Błaszczak wprost odwoływał się do tradycji II Rzeczypospolitej. Podpisując decyzję o stworzeniu KOP, przypominał, że przed II wojną światową „obok Straży Granicznej był Korpus Ochrony Pogranicza”.

Komponent Obrony Pogranicza. Stara historia, nowe obowiązki

Głównym zadaniem tej formacji, stworzonej w 1924 r., była walka z sowieckimi dywersantami na wschodnich granicach Polski. Po ponad 100 latach, przedstawiając założenia nowego KOP, następca ministra Błaszczaka jasno dał do zrozumienia, że tym razem głównym zadaniem tej formacji będzie wzmacnianie Tarczy Wschód. Ten rządowy program budowy sieci umocnień na granicy z Rosją i Białorusią rozpoczął się w maju 2024 r. i ma kosztować 10 mld zł.

Prace już się rozpoczęły, a jak przyznał w rozmowie z Defence24 dowódca WOT, gen. Krzysztof Stańczyk, udział w nich biorą także jednostki dedykowane do KOP. To one odpowiadają już za rozbudowę magazynów i miejsc składowania. Docelowo będą też odpowiadać za ich pilnowanie. Od 2028 r. jednostki KOP mają zacząć przejmować od wojsk operacyjnych pełnienie zadań ochrony granicy. Termin, który wydaje się dość odległy, niepokoi posłów opozycji. W ocenie posła Bartosza Kownackiego (PiS), byłego wiceministra obrony narodowej, w obecnej sytuacji najważniejszy jest czas.

– Każdy pomysł, który będzie zwiększał mobilność, sprawność i bezpieczeństwo granicy jest dobry, tylko problem polega na tym, że ci ludzie cały czas tylko mówią. A przykładem jest Tarcza Wschód. Generalnie doceniam pana ministra Kosiniaka-Kamysza za to, że wbrew temu, co działo się w przestrzeni medialnej przed wyborami, to co do zasady kontynuuje większość naszych zadań. Nie mogę jednak docenić za sprawność tych działań. Mijają ponad dwa lata i myślałem, że jesteśmy na etapie finalizowania – mówi poseł Kownacki, wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej.

Nowa formacja ma ponadpartyjne poparcie

Spokojniej do sprawy podchodzą politycy koalicji rządzącej. Jak twierdzi wiceprzewodniczący komisji obrony, poseł Andrzej Szewiński (KO), kierunek zmian w wojsku jest dobry. Chciałby jednak, aby za decyzjami poszły odpowiednie pieniądze, pozwalające na ich realizację. – Do wojsk wchodzą nowe komponenty, jak medyczny, dronowy, a teraz graniczny, co pokazuje, że wyciągane są wnioski z aktualnej sytuacji na świecie i na Ukrainie – mówi poseł Szewiński.

Sama decyzja o powołaniu KOP nie wzbudza wśród większości polityków negatywnych emocji. Wojskowi zwracają jednak uwagę, że niekoniecznie ta droga jest najlepsza. Generał Roman Polko wolałby, aby zabezpieczanie granicy w czasie pokoju powierzyć Straży Granicznej, a jeszcze inną reformę proponuje generał Stanisław Koziej. W jego ocenie system bezpieczeństwa granicy powinien być zbudowany we współpracy między resortami obrony i spraw wewnętrznych. Okazuje się, że argumenty te znane są sejmowej komisji obrony, a zgadzają się z nimi nawet politycy koalicji rządzącej.

– Co do zasady jak najbardziej racjonalne jest, że do ochrony granicy powołane są konkretne służby, ale z uwagi na fakt, że jesteśmy w stanie wojny hybrydowej, a uchodźcy wykorzystywani są na granicy jako broń hybrydowa, trzeba działać inaczej. W tym momencie formacje wojskowe powinny wspierać granicę, choć to zaburza pewien rytm ich szkolenia – stwierdził Andrzej Szewiński.

Brygady KOP nadal będą funkcjonować w strukturach WOT, które do dziś rozrosły się do prawie 44 tys. żołnierzy. Ponad 6,5 tys. z nich to zawodowi wojskowi. W 2024 r. rozpoczęto formowanie ostatnich dwóch brygad WOT w województwach lubuskim oraz opolskim. ©℗

opinia

Dziś żołnierze powinni się szkolić, a nie stać na granicy

Gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM
ikona lupy />
Gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM / Materiały prasowe

Czym innym jest obrona granicy przed działaniami zbrojnymi, a czym innym ochrona przed działaniami o charakterze hybrydowym. W obecnej sytuacji to Straż Graniczna powinna mieć zbudowane takie brygady i powinna takimi zdolnościami dysponować. Minister obrony narodowej powinien szykować się do obrony granic przed działaniami zbrojnymi i do ochrony granicy powietrznej, za co odpowiada w czasie pokoju. Dlatego rozumiałbym, gdyby powstały na przykład cztery brygady dronowe. Natomiast z tego, co rozumiem, w obecnej wersji wojsko to będzie dalej pilnować granicy.

Jest jeszcze jedna kwestia, którą też przez cały czas podnoszę, aby w końcu zdefiniować stan, jaki mamy na granicy, czyli tych działań hybrydowych. Pisałem w tej sprawie do poprzedniego prezydenta, aby zdefiniować system kierowania, bo nie może być tak, że komendant Straży Granicznej dowodzi wojskiem, o którego możliwościach, technice niewiele wie, bo nie był w tym kierunku szkolony. A tak jest na granicy. Idziemy w stronę jakiegoś absurdu.

Dziś żołnierz, zamiast się szkolić na nowym czołgu, zgrywać się, jeździć po poligonie i zdobywać umiejętności, to jeździ na turnusy na granicę, co całkowicie rozbija system szkolenia. I najwyraźniej ktoś doszedł do wniosku, że trzeba zrobić takie jednostki etatowe, które tym się będą zajmowały. ©℗

opinia

Sięgajmy po rozwiązania pasujące do czasów przedwojennych

Dr hab. Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa publicznego, Uniwersytet Rzeszowski
ikona lupy />
Dr hab. Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa publicznego, Uniwersytet Rzeszowski / Materiały prasowe

Wydaje mi się, że to nie jest głupi pomysł. Tylko kluczowe jest nie to, kto będzie chronił granicę, ale czym. Czyli jakie będzie miał wyposażenie. Pomysł sugeruje, że to ma być formacja bardziej przygotowana od tej doraźności, jaką mamy dziś. Ale wiemy, że w przeszłości zapowiedzi polityków mocno rozmijały się z tym, co potem było realizowane.

Więc jeśli inicjatywa ta będzie realizowana na poważnie, jeśli wojsko to będzie wyposażone w sprzęt, który pozwala na większy zakres działania, włącznie z dronami, to ma sens. Ważne jest też specjalistyczne szkolenie i zachowanie wobec migrantów, którzy nie są z góry naszymi wrogami, tylko czasem są to ludzie zdesperowani. I to podejście powinno być inne niż żołnierza, którego zadaniem jest zwalczanie przeciwnika.

Jestem za takim rozwiązaniem, gdyż wojsko operacyjne musi się szkolić do działań obronnych, a nie patrolować granice. Dziś nie rozbudujemy przecież Straży Granicznej tak, aby zabezpieczyła tak wielki graniczny rejon. Zresztą SG ma się zajmować pojedynczymi przypadkami migracji, a nie wojną hybrydową. Musimy zrozumieć, że sytuacja jest inna niż 10 lat temu. Tymczasem my dalej rozumujemy, że mamy albo pokój, albo wojnę. A są jeszcze stany pośrednie. Na granicy mamy już działania na styku wojny i moim zdaniem trzeba szukać innych rozwiązań niż tradycyjne, znane z czasów pokoju. ©℗