Zdecydowanie tak. Musimy przede wszystkim zwiększyć świadomość i chęć do badań samych kobiet, oddziałując na nie na różne sposoby. Analizujemy projekty związane z tym, co fachowo nazywa się social behavioral change, czyli zmianą zachowań społecznych. Najnowszą inicjatywą w tym zakresie jest Zespół BOND (Behawioralne Obserwacje, Nauka i Decyzja) – to interdyscyplinarna grupa ekspertów m.in. z Głównego Inspektoratu Sanitarnego, NFZ i Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Celem zespołu jest projektowanie przekazów zdrowotnych tak, by były skuteczne, zrozumiałe, trafiające do odbiorców i wspierające w podejmowaniu decyzji na co dzień.
Wiele lat temu, w krajach skandynawskich bardzo dobry efekt przyniosło edukowanie dziewczynek w szkołach o programach profilaktycznych. One wracały do domu i zadawały swoim mamom trudne pytania, na przykład: „Czy byłaś na badaniu cytologicznym?”. Mamie było niezręcznie odpowiedzieć, że nie. To pokazuje, że edukując młodzież, możemy wpływać także na dorosłych. Jednocześnie grupa, która wchodzi w wiek badań przesiewowych, będzie miała pełną świadomość ich wagi. Niezbędne jest też wykorzystywanie nowych kanałów medialnych. Młodsze pokolenie jest obecne na social mediach i to tam musimy przenieść część komunikacji. Chcemy też zwiększyć rolę położnych i pielęgniarek. W poradniach ginekologicznych czy podczas wizyt domowych powinny one w sposób bardziej zaangażowany rozmawiać z pacjentkami o badaniach i na nie kierować. Kiedyś wysyłano imienne zaproszenia na mammografię czy cytologię, warto rozważyć, czy nie moglibyśmy do tego wrócić. Przypominanie o badaniach jest też jednym z elementów programu 'Moje Zdrowie'.
Przesiewowe badania w kierunku raka płuca już w przyszłym roku
System zachęt musiałby być wprowadzony w skali ogólnopolskiej i dotyczyć wszystkich programów profilaktycznych, nie tylko raka piersi, ale też raka szyjki macicy, prostaty i wielu innych chorób. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że nie było przyzwolenia społecznego, aby nagradzać lub karać za nierealizowanie badań profilaktycznych. W wielu krajach na świecie wysokość składki zdrowotnej zależy od zachowań prozdrowotnych, albo dostaje się benefity i obniżoną składkę, albo, jeśli się nie korzysta z profilaktyki, ryzyko rośnie, a wraz z nim wysokość składki, podobnie jak w ubezpieczeniach komunikacyjnych. W Polsce na razie takich planów nie ma.
Takie dyskusje oczywiście trwają. To bardzo dobry kierunek, zresztą kiedyś tak było. Dawniej, podczas wizyty u lekarza medycyny pracy kobiety dostawały skierowania na odpowiednie badania. Myślę też, że wprowadzenie nowego systemu diagnostyki w kierunku raka szyjki macicy, opartego na badaniach HPV, dzięki którym interwały między badaniami mogą być dłuższe, również jest rodzajem zachęty. Nie da się ukryć, że wizyta u ginekologa dla wielu kobiet bywa niekomfortowa, jednak istotne jest, aby realizować ją zgodnie z zaleceniami lekarza.
W przyszłym roku chcemy włączyć badania przesiewowe w kierunku raka płuca przy użyciu niskodawkowej tomografii komputerowej. Projekt rozporządzenia jest na etapie końcowych uzgodnień. Program będzie skierowany do osób z grupy ryzyka, kwalifikowanych na podstawie ankiety dotyczącej wieku i liczby wypalonych w życiu papierosów. To będzie kolejny, bardzo istotny program badań przesiewowych.
Możliwe rozszerzenie programu przesiewowego noworodków
W tym roku rozpoczął się pilotaż badań w kierunku kolejnych chorób wrodzonych: ciężkich złożonych niedoborów odporności SCID, galaktozemii oraz grupy czterech chorób lizosomalnych (choroby Pompe’go, choroby Fabry’ego, choroby Gaucher’a, mukopolisacharydozy typu I). Gdy program zostanie wdrożony na stałe, będziemy mogli myśleć o następnych. Trzeba jednak pamiętać o dwóch kluczowych warunkach. Po pierwsze, musimy mieć dostępne odczynniki do wykonywania badań – a nie wszystkie jeszcze powstały, czy są dostępne w Polsce. Po drugie i najważniejsze, musimy mieć możliwość leczenia dzieci, u których wykryjemy chorobę. Generalna zasada na świecie jest taka, że badania przesiewowe wykonuje się wtedy, kiedy możemy zaproponować pacjentowi skuteczną terapię. Nie zawsze musi ona w pełni leczyć, czasem wystarczy, że spowolni przebieg choroby. Musimy móc zaproponować coś więcej niż tylko informację o chorobie.
Na pewno priorytetem pozostają choroby układu krążenia i onkologia, bo to one stanowią największe wyzwanie zdrowotne. Rozważamy stworzenie sieci neurologicznej. Zanim jednak do tego dojdzie, musimy domknąć tematy, które są już otwarte, czyli kolejne etapy rozwoju sieci onkologicznej i kardiologicznej, a także niezwykle ważny Plan dla Chorób Rzadkich. Dopiero jak te projekty będą sprawnie działać, będziemy mogli na poważnie zająć się neurologią.
To niezwykle skomplikowany problem. Chorób rzadkich jest bardzo wiele i nie zawsze udaje się uzyskać konsensus wszystkich zainteresowanych. Do tego dochodzą etapy legislacyjne, które wymagają czasu. Jednak zgodnie z założeniami planu, do koszyka świadczeń gwarantowanych wprowadziliśmy nowoczesne badania genetyczne. Obecnie wprowadzamy zmiany, które pozwolą uruchomić kolejne ośrodki leczenia chorób rzadkich. Trwają też prace nad wdrożeniem rozwiązań cyfrowych, takich jak Karta pacjenta z chorobą rzadką i specjalna platforma informacyjna. Gdy to zamkniemy, rozpocznie się dyskusja nad ustawą. Mamy sygnały, że środowiska pacjenckie i posłowie chcieliby zaproponować własny projekt, a my chętnie skorzystamy z takiego wsparcia.
Kolejki do lekarzy są na całym świecie
Takiej sytuacji, w której w ogóle nie ma kolejek, nie będzie nigdy, chyba że wprowadzimy model amerykański, gdzie za wszystko płacimy z własnej kieszeni, a w razie ciężkiej choroby zastawiamy dom. Jednym z rozwiązań umożliwiających skrócenie kolejek jest centralna e-rejestracja. Obecnie trwa program pilotażowy obejmujący rejestrację do kardiologa, na badania mammograficzne i cytologie. Zgodnie z planem będziemy systematycznie dołączać kolejne świadczenia i priorytetyzować pacjentów pierwszorazowych. Znacząco zmniejszy się liczba odwołanych porad, ponieważ system wysyła przypomnienia oraz umożliwia szybkie i proste odwoływanie lub przesuwanie terminów.
Kluczowe w zmniejszeniu kolejek do specjalistów jest jednak przekazywanie stabilnych pacjentów z chorobami przewlekłymi, którzy nie wymagają stałego nadzoru specjalisty, z powrotem pod opiekę lekarza rodzinnego w poradni podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Przedłużenie recepty na leki na nadciśnienie nie wymaga wizyty u kardiologa co kilka miesięcy, może to zrobić lekarz POZ. Wiem, że poradnie specjalistyczne (ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, AOS) niechętnie oddają pacjentów, a POZ-y niechętnie ich przyjmują, ale musimy przerwać ten impas.
Na zmniejszenie kolejek wpłynie też koordynowana opieka w podstawowej opiece zdrowotnej. Objęcie pacjenta opieką koordynowaną umożliwia lekarzowi rodzinnemu zlecenie badań diagnostycznych, które do tej pory były zarezerwowane dla specjalisty, oraz zapewnienie wybranych konsultacji specjalistycznych bez konieczności kierowania go do poradni specjalistycznych. Zwiększenie dostępu do świadczeń właściwych dla opieki specjalisty z poziomu podstawowej opieki zdrowotnej zmniejsza obciążenie poradni specjalistycznych i przekłada się na skrócenie czasów oczekiwania.
Rozmawiamy z Ministerstwem Finansów na temat zwiększenia budżetu NFZ
Jeśli chodzi o finanse, obecnie trwają rozmowy na najwyższym szczeblu, z udziałem pani minister zdrowia, ministra finansów i premiera. Naszym zadaniem jest też racjonalizowanie wydatków, aby pieniądze nie wyciekały z systemu oraz zmniejszanie kosztów leczenia poprzez profilaktykę. Co do limitów – nigdzie na świecie nie ma w pełni nielimitowanych świadczeń, bo budżet każdego państwa jest ograniczony. Dlatego na całym świecie obywatele muszą się pogodzić z tym, że czasami trzeba trochę poczekać. Może na operację biodra poczeka się nie trzy, a sześć miesięcy. To nadal nie są długie terminy, a osób wymagających takiej operacji na cito, wbrew pozorom, nie jest aż tak wiele. Uważamy, że wizyty pierwszorazowe czy zabiegi muszą być nielimitowane, ale wizyty kontrolne lub w celu przepisania recepty już nie, bo to zadanie dla POZ.
Jeszcze w tym kwartale pojawi się rozwiązanie dla takich miejsc. Tam, gdzie oddziały położniczo-ginekologiczne nie będą funkcjonować w dotychczasowej formie, chcemy tworzyć specjalne punkty działające całodobowo. Ich założeniem jest, że kobieta w ciąży fizjologicznej będzie miała zapewnioną opiekę ambulatoryjną w poradni – dostępny będzie lekarz i położna. Ciąże z ryzykiem będą od razu kierowane do ośrodków o wyższym stopniu referencyjności. Natomiast do samego porodu kobieta będzie transportowana do wskazanego szpitala w regionie. Na wypadek, gdyby transport ze wskazań medycznych nie był możliwy, w takim punkcie będzie w pełni wyposażone miejsce, gdzie będzie można bezpiecznie odebrać poród. Wszystko jest skoordynowane z transportem sanitarnym, noworodkowym, a nawet Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym.
Jednocześnie tworzymy mapę szpitali położniczych w Polsce, aby wskazać, które placówki mają potencjał do konsolidacji i przejęcia porodów z okolicy. Dążymy do tego, by dla bezpieczeństwa pacjentek w szpitalu odbywało się minimum 400 porodów rocznie. Już teraz 75 proc. porodów w Polsce odbywa się w placówkach, gdzie jest ich ponad 600 rocznie. Kobiety same wybierają miejsca, w których czują się bezpieczniej i mają lepszą jakość opieki. Musimy pamiętać, że obecna sieć szpitali powstawała w innych realiach demograficznych. Średnia odległość między oddziałami położniczymi w Polsce wynosiła do niedawna 30–40 km. Przy 800 tys., porodów rocznie w latach 80. miało to sens, ale przy obecnych 270 tys. i prognozowanych 220 tys. za rok, utrzymywanie tak gęstej siatki jest nieefektywne i potencjalnie niebezpieczne. Natomiast nierentowne oddziały położnicze mogą być efektywnie zamieniane w ginekologiczne.
Cyfryzacja, zdrowie kobiet i reforma szpitalnictwa
Po pierwsze, uporządkowanie systemu szpitalnictwa. Mamy jedną z największych liczb łóżek szpitalnych w Europie, ale ich struktura nie odpowiada potrzebom. Potrzebujemy mniej łóżek położniczych, a więcej internistycznych czy opieki długoterminowej. Ustawa restrukturyzacyjna ma zachęcać do konsolidacji i dostosowywania struktury do lokalnych potrzeb. Po drugie, szeroko pojęte zdrowie kobiet – od bezpieczeństwa opieki okołoporodowej, przez programy przesiewowe, aż po takie problemy jak nietrzymanie moczu. I po trzecie, cyfryzacja. E-zdrowie ma też uwolnić personel medyczny od zadań administracyjnych, dając mu więcej czasu dla pacjenta. Szacuje się, że dobre narzędzia cyfrowe mogą uwolnić nawet 10-15 proc. czasu z każdej wizyty. ©℗