Dziś prezydent Andrzej Duda ma odwiedzić Gdynię w ramach obchodów 98. rocznicy odtworzenia Marynarki Wojennej RP. Będą przemówienia, wspomnienia o pięknych tradycjach, zdjęcia i uśmiechy. Za to zabraknie konkretów.
Przez rok rządów PiS i ponad rok urzędowania Andrzeja Dudy jako zwierzchnika Sił Zbrojnych w kwestii Marynarki Wojennej poza unieważnieniem jednego postępowania nie podjęto żadnych istotnych decyzji. To kontynuacja polityki rządów PO-PSL .
Dla niezorientowanych w realiach Wojska Polskiego: o ile Siły Powietrzne mają sporo nowoczesnego sprzętu, Wojska Lądowe też mogą liczyć na nowoczesne uzbrojenie, to Marynarka Wojenna jest niczym Titanic: orkiestra gra, a my toniemy.
Doskonałym przykładem zaniechania jest sprawa fregat rakietowych typu Adelajda. Dwie podobne służą już w naszym wojsku, kolejne Australia wycofuje ze służby, bo potrzebuje większych okrętów do obrony wybrzeża. Są znacznie lepiej wyposażone od tych, które już trafiły do naszej armii, oraz zmodernizowane zaledwie 1 0 l at temu. O ich sile świadczy to, że stacjonując w Gdyni, mogłyby zapewnić obronę przeciwlotniczą dużej części polskiego wybrzeża. Mogą też dobrze służyć w misjach NATO.
Co zrobił MON w tej sprawie? – Strona australijska nie występowała z ofertą sprzedaży bądź przekazania MW RP wycofywanych fregat. W lipcu prowadzona była korespondencja e-mailowa przez pana Szymona Hatłasa – sekretarza komitetu ds. koncepcji bezpieczeństwa morskiego, z kmdr. Heath Robertsonem z dowództwa MW Australii celem ustalenia, czy jest możliwość skierowania zapytania przez stronę polską, aby Polska mogła rozważyć taką opcję (chodziło o ustalenie, czy rząd Australii nie przesądził już kwestii przekazania wycofywanych fregat). Nie została natomiast skierowana żadna oficjalna korespondencja w tej sprawie – informuje Katarzyna Jakubowska, p.o. rzecznik MON.
Faktycznie Hatłas, wielki miłośnik marynarki, ale jednocześnie osoba prywatna niereprezentująca oficjalnie resortu obrony bądź prezydenta, wykonał w tej sprawie olbrzymią pracę. Wiadomo, jak procedurę musi wdrożyć MON, jakie formularze wypełnić, wiadomo też, że Australia jest chętna do rozmów. Wystarczy wysłać dokumenty. Co więc robi resort obrony? Nic. Przez kilka miesięcy kierownictwo MON nie zdecydowało się na wysłanie żadnej oficjalnej korespondencji. Jest czas na liczne konferencje prasowe dotyczące nieistniejącej jeszcze w szerszej formie Obrony Terytorialnej, na badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej, na awanturę o francuskie widelce, ale nie ma czasu, by nadać bieg sprawie, która nasze bezpieczeństwo mogłaby w krótkim czasie radykalnie zwiększyć.
Nie mówię: Australia wyprzedaje, bierzmy jak leci, choć cena to byłoby coś pomiędzy 100 a 200 mln zł za okręt (Gawron kosztował ponad miliard złotych). Trudno to oceniać na tym etapie.
Ale by to wiedzieć, powinniśmy jako państwo zebrać jak najwięcej danych, by zespół analityków mógł nad nimi siąść i wysnuć wnioski. I później minister mógłby w rzetelny sposób podjąć decyzję. A my nawet nie chcemy wysłać listu, by się czegoś w tej materii dowiedzieć. Nie chce nam się chcieć.
Powodów takiego stanu rzeczy może być kilka. Jeśli nie MON, to naturalne jest, że takie kontakty powinna inicjować admiralicja. I być może by tak było, ale czasy są takie, że nikt się nie chce wychylać – nie wiadomo, co zostanie potraktowane jako sabotaż, a co wprost jako zdrada. Inną sprawą jest lobby przemysłowe. Zdecydowanie bardziej opłaca się budować nowe okręty, szczególnie jeśli w trakcie ich budowy cena wzrasta, niż konserwować używane, które zostały niedawno zmodernizowane. Wreszcie warto wspomnieć o tym, że prezydent Andrzej Duda, poza tym, że wciąż nominuje generałów (i czasem w tej materii nawet wyrazi jakąś opinię) i pełni funkcje symboliczne, z realnego wpływania na kształt armii praktycznie abdykował. Być może pewną zmianą będzie opracowanie „Strategicznej Koncepcji Bezpieczeństwa Morskiego RP” w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.
Tymczasem na razie świętujmy kolejne urodziny odrodzenia Marynarki. Bo jak tak dalej pójdzie, to tego typu imprez za jakiś czas możemy nie mieć okazji oglądać.