Nasz narodowy przewoźnik kolejowy wystartował z tym przełomowym postępowaniem tuż przed targami kolejowymi Trako, które zaczęły się wczoraj w Gdańsku. Szczegóły przetargu mają być ogłoszone dziś, ale DGP poznał najważniejsze założenia. Na razie ruszył pierwszy etap postępowania - wstępne konsultacje rynkowe, które powiedzą, które firmy są nim zainteresowane.

Spółka PKP Intercity szuka dostawcy 20 pociągów z opcją na dostawę kolejnych 35 pojazdów. Składy będą musiały się rozpędzać minimum do prędkości 320 km na godz. Dodatkowe punkty będzie można jednak zdobyć za zaoferowanie składu, który pojedzie szybciej – nawet 350 km na godz. Właśnie do takiej prędkości będzie przystosowana linia Igrek z Warszawy do Wrocławia i Poznania.

Pierwsze pociągi za sześć lat

Wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak powiedział nam, że według planów pierwsze szybkie pociągi mają trafić do przewoźnika na przełomie 2031 i 2032 roku. Chodzi o to, żeby wykorzystać w pełni możliwości pierwszego odcinka kolei dużych prędkości – z Warszawy przez lotnisko w Baranowie do Łodzi. Tak jak port lotniczy, ten fragment torów ma być gotowy w podobnym okresie – w 2032 roku.

Możliwości kupowanych pociągów będą znacznie bardziej wykorzystane po oddaniu odcinka kolei dużych prędkości z okolic Sieradza do Wrocławia. To zrewolucjonizuje podróż z centralnej Polski na Dolny Śląsk, bo wreszcie pociągi nie będą musiały jechać krętą trasą, którą tworzą odcinki torów budowane jeszcze w XIX wieku.

Wiceprezes CPK Piotr Rachwalski mówi, że spółka będzie się starać, żeby odcinek do Wrocławia oddać jak najszybciej. Są szanse, że też będzie to możliwe w 2032 roku. Wtedy podróż najszybszymi pociągami z Warszawy do Wrocławia może się skrócić o około półtorej godziny – do czasu poniżej 2,5 godziny. Pełne możliwości kupowanych przez PKP Intercity pociągów będą wykorzystane po oddaniu całego Igreka z Warszawy do Wrocławia i Poznania, co planowane jest w 2035 roku. Wtedy najszybsze składy mają docierać z Warszawy do stolicy Dolnego Śląska i Wielkopolski w ciągu zaledwie 1 godz. 40 min.

Wiodąca rola polskich firm w zamówieniu na szybkie pociągi?

Duże emocje budzi to, kto może wyprodukować składy dla PKP Intercity rozpędzające się powyżej 300 km na godz. Wczoraj na rozpoczęciu targów Trako odniósł się do tej kwestii premier Donald Tusk. Stwierdził, że produkcja pociągów będzie przedsięwzięciem międzynarodowym, ale z „wiodącą rolą polskich firm”. Liczy na zaangażowanie w przedsięwzięcie Pesy lub Nawagu. Dodał, że zamówieniem powinni być zainteresowani prezesi obu firm – Krzysztof Zdziarski i Jerzy Konieczek.

DGP rozmawiał wczoraj z tym pierwszym. Zdziarski przyznał, że Pesa jest zainteresowana produkcją tych składów, ale w konsorcjum z zagranicznym partnerem. W ciągu kilku lat firma nie da rady wyprodukować sama takiego pojazdu. Ponad rok temu bydgoska firma podpisała wstępne porozumienie o współpracy z hiszpańskim producentem składów KDP – Talgo. Ta ostatnia firma była zresztą na sprzedaż i polski rząd był zainteresowany jej kupnem. Hiszpański rząd nie zgodził się jednak na sprzedaż Talgo poza Półwysep Iberyjski. Zdziarski ostatecznie nie wie jeszcze, z jakim zagranicznym partnerem Pesa może się starać o kontrakt dla PKP Intercity. Bydgoska firma na razie w ciągu kilku miesięcy chce wyprodukować i uzyskać homologację dla składu na 200 km na godz., który zamówił czeski RegioJet.

Newag też wyrażał zainteresowanie produkcją składów powyżej 300 km na godz. Podpisał wstępne porozumienie z koreańskim Hyundaiem.

Lepiej skupić się na nieco wolniejszych pociągach

Według ekspertów takie mariaże są możliwe, ale w praktyce rola polskich firm nie będzie wiodąca. Od przedstawicieli jednej z polskich firm słyszymy, że nie ma sensu walczyć jak lew i szybko rozwijać kompetencje w budowie pojazdów przystosowanych do prędkości powyżej 300 km na godz., bo zamówienie dla Polski nie będzie duże. Inne kraje nie wpuszczą zaś tego produktu na swój rynek. Nasze firmy wolą się zatem specjalizować w produkcji wolniejszych pojazdów. Eksperci zakładają, że o zlecenie powalczy trzech graczy – Alstom, Hitachi i Siemens. Przedstawiciel tej ostatniej firmy nie wykluczał, że tak jak w przypadku produkcji metra dla Warszawy, niemiecki koncern porozumie się z polskim partnerem i składy będzie montował tu.

Tymczasem poprzedni rząd zakładał, że dla linii igrek trzeba zamówić pociągi na 250 km na godz., bo takie pojazdy w ciągu kilku lat będą mogły samodzielnie wyprodukować polskie firmy. Józef Michalik, wiceprezes Newagu, mówił nam jednak, że opracowanie pociągu na taką prędkość też nie jest proste i mogłoby zająć więcej niż pięć lat.

Wiceminister Malepszak przypomniał wczoraj, że nie ma gwarancji, iż polskie firmy wyprodukują w krótkim czasie składy mogące osiągać 250 km na godz. ©℗