Rząd przygotowuje program powszechnych, ale dobrowolnych szkoleń wojskowych. Eksperci podkreślają konieczność odpowiedniego kształtowania świadomości obronnej społeczeństwa.
– Prace nad tym projektem rozpoczęliśmy już od pierwszego dnia, nie tylko na poziomie koncepcyjnym, ale także poprzez wdrażanie konkretnych rozwiązań – oznajmił na poniedziałkowej konferencji prasowej minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Wśród pomysłów wicepremier wymienił programy edukacyjne skierowane do uczniów, w tym „Edukację z wojskiem” i „Wakacje z wojskiem”. Konferencja odbyła się trzy dni po zapowiedzi premiera Donalda Tuska w sprawie korekty polityki obronnej.
Według obietnic rządzących szkolenia nie oznaczają przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej ani nie wiążą się z obowiązkiem wstąpienia do armii. Udział w kursach będzie dostępny dla pełnoletnich obywateli – zarówno kobiet, jak i mężczyzn – bez górnej granicy wiekowej. Rząd planuje zachęcać do udziału, oferując przeszkolonym różne ulgi. Planowane jest uruchomienie interaktywnej platformy umożliwiającej wybór odpowiedniego kursu na poziomie podstawowym lub rozszerzonym. Instruktorami zostaną żołnierze służby czynnej, rezerwiści i weterani. Wiceszef MON Cezary Tomczyk zastrzegł, że kompleksowy plan poznamy „w najbliższych dniach i tygodniach”.
Szkolenia dla ochotników – bez poboru, ale z zachętami
– Najważniejsze jest jednak to, że program będzie powszechny i dobrowolny, skierowany do wszystkich chętnych, od dzieci po seniorów. Nie każdy musi być żołnierzem, ale sytuacje kryzysowe wymagają społecznej odporności i gotowości do działania – argumentował. Politycy opozycji warunkowo popierają kierunek zmian. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Piotr Kaleta z sejmowej komisji obrony podkreśla, że podobne rozwiązania rozważano już za rządów prawicy. – Potrzeba było czasu i logicznego myślenia, takiego jakie wykazywał rząd PiS, aby dojść do tych samych wniosków – mówi w rozmowie z nami. – Uważam, że każdy obywatel, zwłaszcza mężczyzna, powinien wiedzieć, czym jest wysiłek fizyczny i jak smakuje trud, a także doświadczyć zapachu prochu – dodaje.
Premier mówił w Sejmie, że inspiracją dla rządu będzie tzw. model szwajcarski. – Wynika on z wielowiekowej tradycji, uwarunkowań geograficznych i kultury strategicznej Szwajcarów, dla których posiadanie broni i gotowość do mobilizacji są czymś naturalnym – tłumaczy Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Koziej zaznacza, że zastosowanie tego wariantu w Polsce nie będzie w pełni możliwe. Powód? Brak gruntownego zakorzenienia kultury strategicznej w społeczeństwie. – Ale niektóre rozwiązania organizacyjne, jak preferencje i zachęty dla rezerwistów, mogłyby zostać zaadaptowane. Kultura strategiczna nie powstaje od razu, ale może zacząć się kształtować, jeśli konsekwentnie wdrożymy odpowiedni system – zaznacza.
– Cieszę się, że premier wykluczył powrót do obowiązkowej służby wojskowej, ale aby zapewnić odpowiednią liczbę rezerwistów, trzeba zwiększyć zachęty, nie tylko finansowe, ale także np. ułatwienia w karierze zawodowej. System powinien umożliwiać łączenie pracy cywilnej z byciem rezerwistą i oferować z tego tytułu korzyści – mówi Koziej. – Drugim aspektem jest stworzenie armii rezerwowej, czyli struktur, które mogłyby przyjąć rezerwistów w razie mobilizacji. Skoro ma ich być dwa razy więcej niż żołnierzy służby czynnej, muszą istnieć jednostki gotowe ich przyjąć. Warto więc uruchomić tworzenie struktur armii rezerwowej jeszcze w czasie pokoju – dodaje. – Wzmacnianie obronności i zaangażowania obywateli to dobry kierunek, ale kluczowe jest pytanie, czego i w jaki sposób te szkolenia mają uczyć. Jeśli mają być jedynie wojskowym piknikiem, ich wartość będzie niewielka – zaznacza Weronika Grzebalska, socjolożka obronności z Polskiej Akademii Nauk.
Szkolenia wojskowe czy obrona cywilna? Eksperci o najlepszym modelu
Ekspertka zwraca uwagę, że Polacy mają niewystarczającą wiedzę na temat obronności. – Pokolenia, które miały z nią kontakt poprzez pobór czy szkolenia, odchodzą, a młodsze nie miały takiej edukacji. Dlatego szkolenia powinny odpowiadać na realne potrzeby. Nie wszyscy muszą przechodzić wojskowe przeszkolenie. Wystarczy, by 10–20 proc. społeczeństwa było gotowych do walki, a reszta powinna otrzymać praktyczne umiejętności obrony cywilnej – zaznacza. I podkreśla rolę zagrożeń takich jak dezinformacja, polaryzacja polityczna czy ataki na infrastrukturę krytyczną. – Szkolenie wojskowe niekoniecznie na to przygotowuje. W naszych warunkach najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie dwóch typów szkoleń do wyboru: wojskowych, jakie zapowiedział rząd, i w zakresie obrony cywilnej. Warto spojrzeć na model organizacji społecznych, jak w Finlandii, oferujących cywilom praktyczne kursy, od zabezpieczania domu po cyberbezpieczeństwo i survival – ocenia.
W większości państw NATO pobór nie jest prowadzony. Wyjątkiem są takie kraje, jak Dania, Estonia, Finlandia, Grecja, Norwegia i Turcja. Jednocześnie w rosnącej liczbie państw europejskich trwają dyskusje o powrocie do obowiązkowej służby wojskowej. Po rosyjskim ataku na Ukrainę w 2014 r. przywrócili ją Litwini, Łotysze i Szwedzi, a w tym roku ma to zrobić Chorwacja. W większości przypadków pobór jest selektywny i nie dotyczy wszystkich. W Szwecji wypełnia się wolne miejsca ochotnikami, a brakujące osoby dobiera z reszty rocznika. – Przymus nie buduje wysokiego morale, a armia powinna składać się z ludzi świadomych swojej roli. Jednocześnie warto wprowadzić szkolenia dla całego społeczeństwa, ale dostosowane do realnych potrzeb cywilów – kwituje dr Grzebalska.