– Uspokoję wszystkich, którzy protestowali – przedmiot będzie nieobowiązkowy, będzie to decyzja rodziców. Myślę, że będzie pozbawiony jakiejkolwiek ideologii – prawicowej czy lewicowej – powiedział wicepremier i minister obrony narodowej, lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Dodał, że rozmawiał na ten temat z szefową resortu edukacji Barbarą Nowacką, ministrem spraw wewnętrznych i administracji Tomaszem Siemoniakiem i premierem Donaldem Tuskiem.
Kontrowersje wzbudzały treści dotyczące edukacji seksualnej
Według planu MEN edukacja zdrowotna ma zastąpić fakultatywne wychowanie do życia w rodzinie i zostać wprowadzona we wrześniu. Obowiązkowe zajęcia planowano realizować w klasach IV–VIII szkół podstawowych oraz I–III szkół ponadpodstawowych. Zapowiedź ta spotkała się jednak z krytyką środowisk konserwatywnych i części rodziców, którzy obawiali się naruszenia konstytucyjnej zasady pierwszeństwa wychowawczego oraz zarzucali programowi „seksualizację dzieci”. Kontrowersje wzbudziły przede wszystkim treści dotyczące edukacji seksualnej, co skłoniło krytyków do żądania, by udział w zajęciach był dobrowolny.
Barbara Nowacka: decyzji nie ma
Na słowa Kosiniaka-Kamysza zareagowała minister Nowacka, która w mediach społecznościowych napisała: „Ktoś znów pomylił MON z MEN jak czytam”. Szefowa resortu przekazała DGP, że w sprawie edukacji zdrowotnej „nie ma ostatecznej decyzji”. – Trwają jeszcze prace ekspertów nad podstawą programową przedmiotu po konsultacjach społecznych. Finalne decyzje ministerstwa dotyczące przedmiotu pojawią się po ich zakończeniu – podkreślił rzecznik resortu Piotr Otrębski.
Wiceminister klimatu i środowiska, a jednocześnie rzecznik PSL Miłosz Motyka, powiedział z kolei DGP, że stanowisko wicepremiera było głosem lidera partii. – I, jak rozumiem, było konsultowane również z panią minister Nowacką – mówi. Ugrupowanie – podkreśla Motyka – uważa, że przedmiot powinien być nieobowiązkowy. – Nasze zdanie od początku było właśnie takie. Z uwagi na treści zawarte w podstawie programowej decydujący głos w tej kwestii powinni mieć rodzice. Podobnie było z przedmiotem wychowanie do życia w rodzinie, który również nie był obowiązkowy – zaznacza.
PSL, mimo że jest koalicjantem, nie zarządza resortem edukacji, jego stanowisko nie będzie decydujące
KO: PSL nie zarządza resortem edukacji
Dorota Łoboda, przewodnicząca podkomisji ds. jakości kształcenia i wychowania, członkini komisji edukacji i rzeczniczka KO, mówi z kolei, że to MEN odpowiada za wdrażanie nowych przedmiotów i informowanie opinii publicznej o decyzjach w tej sprawie. Skąd więc ruch szefa MON? – Najwyraźniej PSL, które dąży do takiego rozwiązania, chciało wywrzeć presję – komentuje.
– Stanowisko KO pozostaje niezmienne – uważamy, że edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa. Jednak ostateczną decyzję podejmie Barbara Nowacka, bazując na wynikach zakończonych już konsultacji społecznych. Ich wyniki – a udział w konsultacjach wzięli zarówno obywatele, organizacje społeczne, jak i nauczycielskie – będą kluczowe. A PSL, mimo że jest koalicjantem, nie zarządza tym resortem, więc jego stanowisko nie będzie decydujące. Co do roli MON – z całym szacunkiem dla wicepremiera – ten resort nie powinien ingerować w decyzje edukacyjne – dodaje.
Dyskutują wszyscy, podstawę programową czytało niewielu
– Wokół edukacji zdrowotnej narosło wiele niepotrzebnych stereotypów. Niewielu zapoznało się z podstawą programową, która zawiera szereg modułów, a edukacja seksualna stanowi zaledwie 1 proc. treści. Cały program obejmuje m.in. wiedzę o chorobach, szczepieniach czy konsultacjach lekarskich i nie zawiera kontrowersyjnych zagadnień – mówi DGP wiceprezes ZNP Urszula Woźniak. Zwraca jednak uwagę na konieczność odpowiedniego przygotowania nauczycieli do prowadzenia zajęć i ostrzega przed zwiększaniem obciążenia uczniów z uwagi na wdrożenie nowego przedmiotu.
– To już drugi przypadek ingerencji ludowców w obszar edukacji – wcześniej ugrupowanie zainicjowało wprowadzenie do szkół edukacji patriotycznej – złożyło poselski projekt ustawy w tej sprawie, co również można odbierać jako ingerencję w kompetencje MEN. Uważamy, że takie działania powinny odbywać się wyłącznie we współpracy z resortem edukacji – dodaje.
Edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa?
Z naszych informacji wynika, że propozycja o dobrowolności edukacji zdrowotnej nie spodobała się w Ministerstwie Zdrowia. Ewentualną zmianę krytykuje również prof. Marcin Czech, były wiceminister zdrowia, psychiatra i epidemiolog z Instytutu Matki i Dziecka: – Edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa. Ale też dobrze przygotowana i uczona przez profesjonalistów. Bez polityki i demagogii. Bo braki w wykształceniu w obszarze zdrowia są wśród Polaków katastrofalne. Skutek? Już w coraz młodszym wieku diagnozuje się u nich cukrzycę, nadciśnienie, zwyrodnienia stawów. Warto uczyć młodych, że zdrowie jest podstawą – przekonuje prof. Czech.
Skutki nieznajomości zasad rządzących zdrowiem widać również w aptekach. Dlatego zmianie decyzji sprzeciwiają się farmaceuci: – Jeśli dziecko się nie dowie, że bakterie to nie są wirusy, nie zrozumie, dlaczego nie można stosować antybiotyków do zwalczania tych ostatnich. Gdy nie zrozumie, dlaczego szczepienia są jednym z bardziej genialnych osiągnięć ludzkiego umysłu, da się omamić hochsztaplerom. I tylko później będą szok i niedowierzanie, dlaczego medycyna okaże się bezradna w obliczu ludzkiej niewiedzy lub choćby niefrasobliwości wspieranej reklamami zamiast profesjonalnym przekazem – komentuje farmaceuta Mariusz Politowicz z Naczelnej Rady Aptekarskiej. ©℗