W Polsce w 1989 roku mogło być jak w Chinach, gdzie reżim komunistów krwawo stłumił wielotysięczne protesty studentów. Pamiętajmy o tym, oceniając nasze, nie w pełni wolne, wybory z 4 czerwca 1989 roku - mówi w rozmowie z PAP historyk prof. Andrzej Paczkowski.

PAP: Mija 27 lat od wyborów czerwcowych w 1989 roku. Dlaczego tak jest, że dziś tak często spotykamy się z ich krytyką, czasem nawet potępieniem jako „zdrady narodowej”?

Prof. Andrzej Paczkowski: Krytyków Okrągłego Stołu i wyborów 4 czerwca, które były ich konsekwencją, jest wielu. Możemy wskazać przynajmniej trzy główne środowiska kwestionujące ich wartość. Uważają oni, że całe zło III Rzeczypospolitej i polskiego kapitalizmu zaczęło się od Okrągłego Stołu i właśnie od wyborów 4 czerwca. Najpierw trzeba wymienić tych, którzy przegrali te wybory. To byli ludzie, związani z dawnym aparatem władzy, którzy byli niezadowoleni, że te wybory w ogóle się odbyły. W PZPR wówczas, a także w służbach specjalnych, podnosiły się wręcz głosy, że kierownictwo ich zdradziło. Drugi segment niezadowolonych, może najliczniejszy, chociaż z braku politycznego zorganizowania rzadziej werbalizujący swoje poglądy, to wszyscy ci, którzy stracili na transformacji ustrojowej. Oni także składają winę na tych, którzy podejmowali tamte decyzje oraz na to, co stało się 4 czerwca.

PAP: Transformacja była rzeczywiście dla wielu ludzi bardzo kosztowna.

Prof. Andrzej Paczkowski: W wielu wypadkach tak, choć nie zawsze była to ocena obiektywna. Faktem jest, że to, co zapoczątkowało zmianę ustroju politycznego doprowadziło również do zmiany systemu gospodarczego. W związku z tym doszło do zapaści ekonomicznej, która trwała przez kilka lat. Co ważne, poza zmianą struktury i płac i zatrudnienia doszło także do zmiany statusu społecznego. Na przykład górników, grupy społecznej, która w PRL była doceniana. Trudno powiedzieć, że do 1989 roku górnicy opływali we wszystko jak pączek w maśle, ale byli dobrze opłacani, honorowani, a po transformacji ustrojowej to się nagle skończyło. Podobnie jak górnicy duża część społeczeństwa miała i ma nadal poczucie deprywacji; czują, że coś im odebrano w wyniku tych wyborów, wobec tego mają do nich krytyczny stosunek.

PAP: Kim jest trzecia grupa krytykująca wybory 4 czerwca?

Prof. Andrzej Paczkowski: Obecnie rządząca partia, której wtedy oczywiście jeszcze nie było, a która krytykując Okrągły Stół i wybory 4 czerwca jako kontraktowe i niedemokratyczne ma przede wszystkim na celu podważenie czy zdezawuowanie III Rzeczypospolitej. To grupa politycznie najbardziej widoczna, a także najlepiej zorganizowana pod względem medialnym, pod względem narracji. Zatem jeżeli ktoś dziś, jakieś siły polityczne, uważa, że system polityczny, ekonomiczny, sytuacja społeczna po 1989 roku była zła, niedobra, nie polska, kosmopolityczna, wolnorynkowa, no to on oczywiście zaczyna swoją frazę krytyczną od Okrągłego Stołu, który w tej narracji był zmową elit poprzez wybory 4 czerwca 1989 roku. W jego ocenie społeczeństwo zostało oszukane, ponieważ tak naprawdę nie wiedziało co będzie dalej. Ale prawdę mówiąc, nikt nie wiedział, co będzie dalej.

PAP: Co jest źródłem tej krytyki, skąd się ona bierze?

Prof. Andrzej Paczkowski: Pamiętajmy, że to, co się dzieje jest wynikiem poglądów społecznych, postaw, wyborów politycznych, a nie zobiektywizowanym, zimnym opisem tego, co naprawdę było i tego, co naprawdę jest. To Karol Marks uważał, że światem rządzą jakieś prawa, mechanizmy, nieuchronności. Ale tak naprawdę światem rządzą emocje, odruchy społeczne, przekonania dużych zbiorowości, które nawet jeżeli nie potrafią same wyłonić z siebie reprezentacji, to zawsze znajdzie się ktoś, kto ich wykorzysta jako ich reprezentacja.

Z tego punktu widzenia można powiedzieć tak: bezowocne są próby przekonania nieprzekonanych, że to było dobre, że to było nawet konieczne dla uchronienia Polski przed totalną zapaścią cywilizacyjną, gospodarczą, a w związku z tym także społeczną.

PAP: Jaka jest Pana ocena wyborów 4 czerwca 1989 roku?

Prof. Andrzej Paczkowski: Polska otworzyła drogę innym krajom. Dzięki temu, co się działo w Polsce, w tym także dzięki wyborom z 4 czerwca, komunizm w Europie ostatecznie jako system państwowy upadł i właściwie mało kto żałuje tego systemu. Natomiast niektóre owoce tamtego systemu, jak pewien egalitaryzm, nadopiekuńczość ze strony państwa są nawet do tej pory pozytywnie oceniane przez bardzo wiele środowisk.

Jeżeli mówimy o 4 czerwca w Polsce, to należy pamiętać, że tego samego dnia wiele tysięcy kilometrów od Polski - w Pekinie - miało miejsce brutalne zgniecenie protestów studenckich w Chinach komunistycznych z tysiącami ofiar. I to są te dwa skrajne przypadki - jak komunizm broni się i jak można próbować wyjść z niego. Albo tą drogą polską, ewolucyjną, poprzez zorganizowanie dużych mas społecznych, poprzez znalezienie wspólnoty pomiędzy robotnikami, chłopami i inteligencją, studentami. Albo też drogą chińską, gdzie jest zdeterminowane i twarde przywództwo komunistyczne, a społeczeństwo nie było w stanie się jeszcze zorganizować (…). Więc jak się zestawi te dwa „czwarte czerwce” to możemy lepiej ocenić to, co przyniosły nam wybory, które miały miejsce w Polsce, a nie strzelanina, która miała miejsce w Pekinie.

PAP: Zostawmy na chwilę 1989 rok. Czy nie wydaje się panu, że przynajmniej po 1991 roku, kiedy odbyły się pierwsze i całkowicie wolne wybory do parlamentu, można było radykalniej rozliczyć się z okresem komunizmu w Polsce?

Prof. Andrzej Paczkowski: Pierwsze wolne wybory, które były jesienią 1991 roku były formalnym otwarciem tego nowego państwa. Bo parlament w państwie demokratycznym ma kluczową rolę. Ale oczywiście wciąż pozostawał bardzo poważny problem zamknięcia przeszłości. I tego jasnego, takiego emocjonalnego wydarzenia nie było. Bo co to są wybory? Idzie się z kartką i głosuje, potem ktoś to liczy i następnego dnia ogłasza wyniki. Nie towarzyszyły temu ani wielkie manifestacje, ani jakaś gorączka powyborcza. Proszę zauważyć, że wielokrotnie powtarza się w różnych okolicznościach i środowiskach, że III Rzeczypospolita właściwie nie wiadomo kiedy się zaczęła. To się wszystko rozmywa - czy początkiem był Okrągły Stół, czy wybory 4 czerwca, czy powstanie rządu Tadeusza Mazowieckiego, czy wybór Lecha Wałęsy na prezydenta, czy w końcu pierwsze wolne wybory w 1991 roku?

PAP: Czy w 1991 roku na rozliczenie z komunizmem było już za późno?

Prof. Andrzej Paczkowski: W tej formie masowej i spontanicznej tak. Bo skoro w 1989 roku nie palono komitetów partyjnych i nie wsadzano do więzień funkcjonariuszy upadającego reżimu, no to w 1991 roku już było trochę za późno. To już w państwie demokratycznym musiało przybrać formy bardzo obwarowane prawem, procedurami, sądy musiały działać wedle demokratycznych zasad, a nie tak jak w komunizmie na życzenie Biura Politycznego.

To spowodowało, że cały proces rozliczania nam się rozmył i w interpretacji tych środowisk, które dezawuują Okrągły Stół i początek tej transformacji był to właśnie przypadek zdrady. Ich zdaniem, współrządzący, czy później już w pełni rządzący, ludzie z obozu solidarnościowego świadomie poszli na współpracę z upadłym już reżimem i w ten sposób utracono możliwość szybkiego, skutecznego i akceptowanego przez opinię publiczną rozliczenia nie tylko systemu, ale i osób.