David Cameron przekonuje, że uzyskał dla Wielkiej Brytanii najlepsze możliwe warunki. Dlatego warto pozostać we Wspólnocie. Ale nieprzekonana do tego jest nawet część ministrów i posłów jego własnej partii. Pierwszy sondaż, który został przeprowadzony po ogłoszeniu porozumienia o nowych warunkach członkostwa Wielkiej Brytanii, wskazuje na sporą przewagę zwolenników pozostania w Unii Europejskiej. Ale nie oznacza to ani że Brytyjczycy są zachwyceni tym, co wynegocjował David Cameron, ani że wynik referendum jest przesądzony. Zacięta walka o głosy będzie trwała do samego końca, czyli do 23 czerwca.
Za dalszym członkostwem w Unii jest dziś 48 proc. Brytyjczyków, za jej opuszczeniem – 33 proc., wynika z sondażu przeprowadzonego przez „Mail on Sunday”, czyli niedzielną edycję mocno eurosceptycznego dziennika „Daily Mail”. Sfinalizowane w piątek wieczorem porozumienie w niewielkim stopniu wpłynęło na opinie ankietowanych – ponad dwie trzecie uznało, że nie zmieniło ich zdania, zaś jeśli chodzi o pozostałych, to liczba tych, którzy teraz bardziej skłaniają się do Brexitu i do pozostania w Unii, jest podobna. Podobne są też oceny brukselskich negocjacji Camerona – 35 proc. ocenia postawę brytyjskiego premiera pozytywnie, 30 proc. – negatywnie. Biorąc pod uwagę, że pierwotna, zaprezentowana na początku lutego, wersja porozumienia spotkała się w Wielkiej Brytanii z mocną krytyką, to wygląda na to, że Cameron faktycznie sporo osiągnął. Ale czy to wystarczy, by Brytyjczycy zagłosowali za pozostaniem w Unii, to inna sprawa.
– Wynegocjowałem porozumienie, które daje Zjednoczonemu Królestwu specjalny status w Unii Europejskiej. Wielka Brytania będzie na stałe wyłączona z dalszego pogłębiania integracji i nigdy nie będzie częścią europejskiego superpaństwa. Będą nowe twarde regulacje w dostępie migrantów z UE do naszego systemu świadczeń – nie będzie już coś za nic. Wierzę, że to wystarczające dla mnie, aby rekomendować pozostanie Zjednoczonego Królestwa w UE i czerpanie wszystkiego co najlepsze z obu światów – oświadczył Cameron w piątek wieczorem po ogłoszeniu porozumienia. Dzień później poinformował, że referendum odbędzie się w czwartek 23 czerwca.
Cameron w kilku punktach ustąpił, ale porozumienie i tak jest bardziej konkretne niż jego pierwotna wersja, która została powszechnie uznana w Wielkiej Brytanii jako zbyt rozwadniająca postulaty Londynu i zostawiająca zbyt wiele spraw niedookreślonych. Na przykład twardo zostało powiedziane, że Wielka Brytania nie będzie częścią „stale zacieśniającej się Unii” i odpowiedni zapis znajdzie się w unijnych traktatach. Unia uznaje, że euro nie jest jedyną obowiązującą w niej walutą i Komisja Europejska, przygotowując projekty dla strefy euro, będzie musiała brać pod uwagę interesy krajów, które do niej nie należą. Wielka Brytania będzie mogła domagać się ich przedyskutowania na forum całej dwudziestki ósemki, choć na razie nie jest jasne, jak to będzie funkcjonować w praktyce. Jest zapis pozwalający 55 proc. parlamentów narodowych zablokować legislacje przyjmowane w Brukseli, choć faktyczne zastosowanie tego mechanizmu będzie bardzo trudne. W sprawie najbardziej istotnej dla brytyjskich wyborców i dla Polski, czyli w kwestii świadczeń socjalnych, Wielka Brytania będzie mogła wprowadzić tzw. hamulec bezpieczeństwa: ograniczyć dostęp do pełnych świadczeń dla nowo przybyłych imigrantów na cztery lata. Mechanizm ten będzie mógł być utrzymany przez siedem lat. Zasiłki na dzieci, które zostały w kraju, w przypadku nowych imigrantów od razu będą dostosowane do poziomu życia w ich krajach, zaś w przypadku imigrantów już przebywających w Wielkiej Brytanii – zostaną do tego poziomu zmniejszone od 2020 r.
– Mamy porozumienie, które jest satysfakcjonujące dla Polski, jest satysfakcjonujące dla UE; jest to porozumienie, które daje szansę, że UE będzie nadal tworzona wraz z Wielką Brytanią. Ważne jest to, że zostały zabezpieczone interesy polskich obywateli mieszkających i pracujących w Wielkiej Brytanii – oświadczyła Beata Szydło. Polska premier najdłużej negocjowała z Davidem Cameronem sprawę świadczeń. Z polskiego punktu widzenia ważne jest, że nowe zapisy dotyczą tylko Wielkiej Brytanii i nie mogą być zastosowane przez inne kraje.
Według wspomnianego sondażu „Mail on Sunday” większość respondentów (mających zdanie na ten temat), uważa, że hamulec bezpieczeństwa i zmniejszenie zasiłków na dzieci pomogą ograniczyć imigrację zarobkową. W przypadku pierwszego mechanizmu tego zdania jest 26 proc. pytanych (przeciwnie uważa 13 proc.), w przypadku drugiego 32 proc. (12 proc. sądzi, że nie zmniejszy imigracji). Ale ponieważ ponad połowa pytanych nie ma zdania na ten temat, argumenty migracyjne będą się w kampanii referendalnej pojawiały nieustannie.
Zresztą wydaje się, że duża przewaga zwolenników pozostania w Unii jest raczej chwilowym efektem związanym z ogłoszonym przez Camerona sukcesem negocjacyjnym i wkrótce wyniki zaczną się znów wyrównywać. Szczególnie że wątpliwości co do tego, czy Wielka Brytania na pewno osiągnęła w Brukseli sukces, ma wielu członków Partii Konserwatywnej. Poparcie Brexitu oficjalnie zadeklarowało sześciu ministrów, w tym jeden z bliższych Cameronowi członków rządu, minister sprawiedliwości Michael Gove, a jak się szacuje – wyjścia z Unii chce także do stu deputowanych partii Camerona. Do poparcia Brexitu skłania się też wpływowy i popularny burmistrz Londynu – a przy okazji jeden z kandydatów na następcę Camerona – Boris Johnson.
Choć zarówno przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk i szef Komisji Jean-Claude Juncker, mówili w weekend o sukcesie i dobrym porozumieniu, dzięki któremu Unia będzie silniejsza, to tak naprawdę niezależnie nawet od wyniku referendum bardziej prawdopodobny jest scenariusz odwrotny. Łatwo sobie wyobrazić, że w przyszłości także inne kraje będą chciały wykorzystać brytyjski precedens i wynegocjować sobie inne warunki. Otwarcie o wyprowadzeniu Francji z Unii Europejskiej, a przynajmniej ze strefy euro, mówi kandydatka Frontu Narodowego na prezydenta Marine Le Pen i w mediach już zaczyna funkcjonować termin Frexit. Pomysły ograniczenia świadczeń także przez inne kraje zostały storpedowane, ale jest niemal pewne, że przynajmniej w niektórych państwach prędzej czy później one wrócą. Zakres różnych klauzul wyłączających chętnie jeszcze bardziej rozszerzyłaby Dania. W przypadku gdyby Wielka Brytania faktycznie wystąpiła z Unii, nieuniknione będzie starcie tych, którzy chcą ściślejszej integracji z jej przeciwnikami. Wielka Brytania była to tej pory czynnikiem hamującym wszelkie próby federalizacji i gdyby jej zabrakło, znacząco zmieni się układ sił. Ale nawet jeśli pozostanie, to takie starcie wizji przyszłości też się wydaje nieuniknione.
Kto co chce ugrać na sprawie „Brexit”. Komentarz Dominiki Cosić na Dziennik.pl