Napięta sytuacja na granicy turecko-bułgarskiej. Dotarli tam imigranci, którzy zgromadzili się wcześniej w Adrianopolu. Bułgarska policja próbuje powstrzymać tłum uchodźców przed wtargnięciem do ich kraju.

W Adrianopolu jest około półtora tysiąca imigrantów. Pozostali z tych, którzy od wtorku zgromadzili się w mieście, skorzystali z podstawionych przez turecki rząd autobusów i wrócili do Stambułu.

Premier Turcji spotkał się wczoraj z przedstawicielami imigrantów w celu rozwiązania konfliktu. Na Twitterze umieścił prośbę, żeby do poniedziałku odblokowali autostradę łączącą Adrianopol ze Stambułem. Podkreślił, że ich głos usłyszano na całym świecie i zachęcił ich do powrotu do normalnego życia. Zapewnił, że dołoży wszelkich starań, aby wspomóc ponad dwa miliony Syryjczyków, którzy przebywają w Turcji. Zapowiedział też, że pomoże w transporcie imigrantów do tych krajów, które zgłoszą chęć ich przyjęcia - ale do tej pory nie ma takiej deklaracji.

Adrianopol, znany też jako Edirne, to największe tureckie miasto w pobliżu granicy z Bułgarią i Grecją. Wczoraj doszło tam do starć tureckiej policji z imigrantami, którzy ostatnio wybierają ten kierunek, aby uniknąć niebezpiecznej przeprawy na greckie wyspy przez Morze Egejskie. Tylko dziś co najmniej 13 imigrantów zginęło, gdy ich ponton zderzył się z promem. Migranci chcieli dostać się na Lesbos.