Dopiero w kwietniu sąd wróci do rozpatrywania sprawy Romana Polańskiego. Dziś odbyło się niejawne posiedzenie w sprawie ewentualnej ekstradycji reżysera do Stanów Zjednoczonych. Rozprawa trwała blisko 9 godzin.

Sędziowie zapoznawali się z amerykańskim wnioskiem o wydanie reżysera, słuchali też jego wyjaśnień w sprawie oskarżenia o odbycie stosunku seksualnego z nieletnią sprzed 40 lat, za który jest ścigany.

Po wyjściu z sali rozpraw 81-letni Polański powiedział, że było to przesłuchanie męczące i bolesne, bo musiał wracać do spraw, o których wolałby zapomnieć.

Adwokaci reżysera: Jerzy Stachowicz oraz Jan Olszewski poinformowali, że sędziowie planują jeszcze w kwietniu posiedzenie w sprawie ekstradycyjnej. Prawdopodobnie nie będzie już wzywany Roman Polański. Reżyser pytany przez dziennikarzy, czy nadal ma zaufanie do polskiego wymiaru sprawiedliwości, odpowiedział twierdząco.

Wcześniej rzeczniczka Sądu Okręgowego w Krakowie informowała, że sprawa nie zostanie szybko rozstrzygnięta. Konieczna będzie weryfikacja zeznań Polańskiego, a to wyklucza szybkie rozstrzygnięcie sprawy - powiedziała Barbara Górszczyk.

Posiedzenie odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Sąd utajnił posiedzenie ze względu na dobra osobiste Polańskiego oraz pokrzywdzonej.

Nawet jeżeli krakowski sąd uzna, że Polska powinna wydać Polańskiego do Stanów Zjednoczonych, to ostateczne zdanie w tej sprawie i tak będzie należało do ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka.