Rosyjski ambasador w Polsce otrzymał notę protestacyjną. Siergiej Andriejew został wezwany do MSZ w związku z wypowiedzią wiceszefa rosyjskiego MSZ. Grigorij Karasin stwierdził w jednym z wywiadów, że "szef polskiego MSZ Grzegorz Schetyna okrył hańbą nie tylko siebie, ale także całą służbę dyplomatyczną swojego kraju i kulturę polityczną Polski".

Ostra wypowiedź Karasina miała związek z wywiadem, którego Grzegorz Schetyna udzielił w Polsce. Komentując plany organizacji obchodów zakończenia II wojny światowej na Westerplatte, powiedział, że nie rozumie dlaczego wszyscy przyzwyczaili się, że obchody zakończenia wojny obchodzone są w Moskwie. Jego zdaniem bardziej naturalnym miejscem byłby Londyn, a nawet Berlin.

Takie postawienie sprawy mocno zbulwersowało rosyjski MSZ, ale też deputowanych do Dumy.

Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski powiedział, że nie ma zwyczaju ujawniania treści not, które wręcza się w takich sytuacjach dyplomatom. Podkreślił jednak, że polska strona musiała zareagować, bo "pewnych rzeczy nie wypada mówić dyplomatom".

Dodał, że mimo różnic wywołujących spory należy trzymać się języka dyplomacji i stosować ustalone formy.

W rosyjskich mediach pojawiła się informacja, że ambasador Andriejew wcale nie został wezwany do polskiego MSZ. Jak ustaliła IAR, ambasador został wezwany, jednak w związku z tym, że jest na urlopie, notę odebrał urzędnik, który w tym czasie kierował rosyjską placówką.