Dwie osoby - w tym prawdopodobnie napastnik - zabite, co najmniej trzy ciężko ranne. To nieoficjalny bilans dramatu w Sydney. W nocy miejscowego czasu, oddziały australijskiej policji uwolniły zakładników z rąk uzbrojonego mężczyzny, który przez kilkanaście godzin przetrzymywał ich w kawiarni w centrum miasta.

"Coraz częstsze zamachy niewielkich grup terrorystycznych lub terrorystów-amatorów, zachodnich konwertytów na islam to zjawisko, które będzie się nasilać" - przewiduje doktor Monika Bartoszewicz.

Politolog, specjalistka od radykalnego islamu i pracownica stołecznego Centrum Jana Pawła II w rozmowie z IAR zwraca uwagę, że tak zwani "domorośli terroryści", czyli osoby, które wychowały się lub urodziły w kraju, w którym przeprowadzają zamach, to zamachowcy, których niezwykle trudno znaleźć, a jeszcze trudniej jest zapobiec ich atakom.

"Dodatkowo z założenia atakują oni miejsca i osoby niechronione militarnie" - mówi doktor Monika Bartoszewicz i dodaje, że terroryści chcą, żeby ludzie wpadli w panikę i pytali czy mogą bezpiecznie skorzystać z metra lub pójść do kawiarni.

"Tych celów ataku nie da się do końca wyeliminować, trzeba by też zmienić nasze społeczeństwa w bardziej militarne" - dodaje politolog.

Zdaniem Moniki Bartoszewicz w obliczu tego, co wydarzyło sie w Australii, odpowiednie służby na całym świecie muszą zmienić taktykę działania. Według niej, zamachy samobójcze "to jakby przeszłość, ponieważ teraz mamy powrót do strategii brania zakładników i domagania się realizacji celów politycznych". Ekspert dodaje, że ta sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że takie działania mogą podejmować osoby bez doświadczenia militarnego.

Konwertytów, którzy na Zachodzie przeszli na islam i stali się terrorystami, jest coraz więcej. W Syrii i Iraku w szeregach Państwa Islamskiego ma walczyć około dwóch tysięcy Europejczyków.