W Walencji rozpoczyna się najsurowszy w dziejach Hiszpanii proces przeciwko Greenpeace. Szesnastu aktywistom, którzy przed trzema laty uczestniczyli w akcji przeciwko elektrowni atomowej w Cofrentes, grozi kara prawie trzech lat więzienia i 360 tysięcy euro grzywny.

Takiej samej kary prokurator domaga się dla zawodowego fotografa, który na zlecenie AFP robił podczas akcji zdjęcia.

W lutym 2011 roku aktywiści weszli na teren elektrowni atomowej, wspięli się na najwyższy komin, na którym namalowali czarną farbą napis: „Niebezpieczeństwo nuklearne”.

Chcieli udowodnić, że placówka nie tylko zanieczyszcza środowisko, ale też jest źle strzeżona. "Co by się stało, gdyby zamiast aktywistów Greenpeace do elektrowni wkroczyli terroryści?" - pytał Mario Rodriguez, kierujący hiszpańskim oddziałem tej organizacji.

Zasiadającym na ławie oskarżonych zarzucono rozbój, zakłócanie porządku publicznego, wyrządzanie szkód i okaleczenia. Obrona aktywistów oparta jest na 45. artykule hiszpańskiej konstytucji, który nakazuje obywatelom chronić naturalne środowisko.