"Ciesze się, że nasz teatr wzbudza emocje, ale takiej formy protestu nie akceptuję" - tak wczorajszy skandal w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie skomentował jego dyrektor Jan Klata.

Grupa kilkunastu osób zakłóciła wczoraj spektakl "Do Damaszku" Augusta Strindberga w reżyserii Jana Klaty. Osoby, które określiły siebie jako „reprezentujące polskiego widza” w pewnym momencie gwizdami, okrzykami „hańba” i inwektywami zmusiły aktorów do przerwania przedstawienia.

Pomimo wezwań o spokój i opuszczenie widowni, protestujący przez kilka minut nie pozwolili wznowić spektaklu, protestując przeciwko powołaniu Jana Klaty na stanowiska dyrektora Narodowego Starego Teatru.

Osoby, które nie zgadzają się z polityką programową obecnego dyrektora uważają, że koncepcja artystyczna Jana Klaty jest "sprzeczna z duchem narodowej instytucji kultury".

"Teatr Narodowy, scena Narodowa w Polsce, kiedyś to była wizytówka Krakowa, teraz ludzie nie chcą chodzić do tego teatru" - mówią. Ich zdaniem musi się zmienić program. "Nie mogą być szykanowani aktorzy, że się ich wyrzuci. Albo będą grali u niego te wariactwa, albo nie. I to nie jest jedyny spektakl" - skarżą się.

Spektakl wznowiono po kilku minutach, gdy protestujący opuścili teatr. Dyrektor Jan Klata zapowiedział, że protest w żaden sposób nie zmieni jego sposobu kierowania Narodowym Starym Teatrem w Krakowie.