Rośnie liczba zabitych w zamachu w tureckim mieście Raynhanli w pobliżu granicy z Syrią. Według najnowszych doniesień, nie żyje 40 osób, a 100 osób zostało rannych. Premier Turcji dał do zrozumienia, że związki z atakiem może mieć Syria.

W Raynhanli eksplodowały dwa samochody pułapki. Minister spraw wewnętrznych Turcji poinformował, że ładunki wybuchły w pobliżu poczty oraz budynku władz miejskich. Na razie nie wiadomo kto odpowiada za zamach.

Premier Tayyp Erdogan podejrzewa, że zamach mógł mieć na celu storpedowanie procesu pokojowego pomiędzy Turkami a Kurdami. Jego zdaniem związek z zamachem mogą mieć Syryjczycy.

Turecki minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu, który przebywa z wizytą w Berlinie, zapowiedział, że jego kraj podejmie niezbędne środki, by chronić swoich obywateli. "Nikt nie powinien testować siły Turcji. Nasze siły podejmą wszelkie niezbędne kroki" - powiedział dziennikarzom szef tureckiej dyplomacji.