Według ustaleń prokuratury 2,5-letnia Dominika mogłaby przeżyć gdyby trafiła do placówki kilka godzin wcześniej. Uszkodzenia organów wewnętrznych były efektem nasilającego się stanu, który można było zdiagnozować.

W poniedziałek skierniewicka prokuratura przesłuchała świadków w sprawie śmierci 2,5-letniej Dominiki. Według zeznań lekarzy nie było szans na uratowanie 2,5 letniej Dominiki, w momencie kiedy została przewieziona do łódzkiego szpitala. Stan dziewczynki był skrajnie ciężki - uszkodzenie serca, wątroby, silny obrzęk mózgu. Według przesłuchanych lekarzy dziewczynka miałaby szanse na przeżycie gdyby trafiła do placówki kilka godzin wcześniej, bo uszkodzenia organów wewnętrznych były efektem nasilającego się stanu, który można było zdiagnozować już wcześniej. Prokurator Kopania dodał, że do tej sprawy powołany będzie specjalny biegły, który przeanalizuje od początku stan zdrowia dziecka, a także podejmowane przez służby medyczne decyzje.

Z wcześniejszych informacji, które przedstawiła Gazeta Wyborcza wynika, że w ambulatorium dyżurowali tylko jedna pielęgniarka i jeden lekarz. Zupełnie inne warunki zakłada umowa z NFZ, która podpisała placówka. W ambulatorium powinno być trzech lekarzy, w tym jeden pediatra, oraz trzy pielęgniarki. Świadkowie, o których pisze Gazeta Wyborcza, twierdzą, że reszta zespołu dyżurowała pod telefonami. Temu zaprzecza jednak prokuratura. - Feralnej nocy wszyscy pełnili dyżur - informuje rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Prokurator Kopania dodał, że do tej sprawy powołany będzie specjalny biegły, który przeanalizuje od początku stan zdrowia dziecka, a także podejmowane przez służby medyczne decyzje. Zeznania lekarzy z łódzkiego szpitala nie odbiegają od zapisów zabezpieczonej wcześniej dokumentacji.

Dziewczynka od końca stycznia chorowała i przyjmowała antybiotyk. 25 lutego wieczorem jej stan pogorszył się. Temperatura wzrosła do blisko 42 stopni. Rodzice zadzwonili na pogotowie, ale dyspozytor nie wysłał karetki. Polecił kontakt z nocną opieką medyczną w Skierniewicach.